Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Ma kochać ubóstwo wewnętrzne, jako wolność dla Pana, ale i zewnętrzne: prostotę i surowy styl życia. Nie nadają się ci, którzy o biskupstwo zabiegają. Biskup ma być oblubieńcem jednego Kościoła lokalnego, a nie rozglądać się wciąż za innym (lepszym). Musi być w nieustannym ruchu: „Pasterze mają iść przed stadem, by wskazywać drogę, iść wśród stada, by podtrzymywać jedność, i iść za stadem, by nikt nie został w tyle, a także dlatego, że samo stado ma dostatecznie dobry węch, by znaleźć drogę” (przemówienie do dyplomatów Stolicy Apostolskiej 21 czerwca).
Papież, choć przyznał, że nie mówi niczego nowego (o wędrowaniu bez trzosa, torby, sandałów już było), to jednak tej sprawie poświęcił ponad połowę przemówienia do watykańskich dyplomatów. Sprawa więc nie straciła na aktualności. Oczywiście, wielu biskupów odpowiada franciszkowym – ewangelicznym kryteriom i nie ma „książęcej mentalności”. Spotykałem ich we Francji, Brazylii, w niektórych krajach afrykańskich, nie mówiąc o tajnie konsekrowanych biskupach w Związku Sowieckim czy Czechosłowacji. Ale wiem i o takich, którzy codziennie podają współpracownikom z kurii rękę (przepraszam, pierścień) do ucałowania. A co z zapożyczoną przez Franciszka od Jana Pawła II zasadą volentes nolumus (chcących nie chcemy)? Naprawdę? Uznana za fundamentalną przez papieża Franciszka zasada: si sanctus est oret pro nobis, si doctus est doceat nos, si prudens est regat nos (jeśli jest święty, niech się za nas modli, jeśli uczony, niech nas uczy, jeśli roztropny, niech nami rządzi) – brzmi niemal świętokradzko.
Czyż u nas nie wybierano właśnie spośród uczonych? Może tylko wtedy, gdy doctus okazywał się jednocześnie prudens. Biskupa (polskiego), który na wizytacje (w Polsce) jeździł (jak Bergoglio!) środkami publicznej komunikacji, uważano w kręgach kościelnych za dziwaka...
Cichy? Łagodny? Miłosierny? Nie wiem, nie chcę nawet myśleć, co to u nas będzie, kiedy Franciszkowe kryteria zostaną potraktowane poważnie.