Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
"Nigdy w życiu władzy nie pragnąłem, a po drugie nie uważałem, że bycie biskupem, arcybiskupem czy kardynałem jest kwestią władzy" - tłumaczył 20 listopada 60-letni kardynał Nycz podczas tzw. visita di cortesia, przyjmowania gratulacji i życzeń. A te płynęły szeroko już od miesiąca, kiedy ogłoszono - spodziewaną zresztą, bo Warszawa znajduje się na liście stolic "kardynalskich" - nominację. Już wtedy nominat akcentował potrzebę przykładania odpowiedniej miary do poszczególnych spraw, w tym - do problemów Kościoła w Polsce. Teraz mówi to jeszcze wyraźniej.
Słowa kardynała Nycza świadczą, że możemy spodziewać się, iż faktycznie będzie on nie tylko współpracownikiem Papieża, co wynika z nowego tytułu, ale też oknem na Kościół powszechny i na świat dla polskiego episkopatu i katolików. "Człowiek powinien sobie powiedzieć: nie koncentruj się na swoich małych problemach - wyjaśniał. - Owszem, bierz je poważnie, ale przede wszystkim bądź empatyczny wobec Kościoła powszechnego. Ten uniwersalizm Kościoła jest niesłychanie ważną rzeczą i ja tego wczoraj doświadczyłem".
Metropolita warszawski miał na myśli spotkanie 160 kardynałów z Papieżem, podczas którego dyskutowano o problemach Kościoła: od przestępstw seksualnych księży, przez przyjmowanie wiernych anglikańskich, po prześladowania chrześcijan na świecie. Te ostatnie, o których mówili np. hierarchowie z krajów azjatyckich, wywarły na kardynale Nyczu największe wrażenie. Wobec nich, ocenił, "nasze problemy są często takie małe"...
"Myślę, że to mi pomoże nie tylko uczestniczyć w problemach papieża, Kościoła, ale także przenosić doświadczenie Kościoła powszechnego na grunt polski, na grunt Warszawy - mówił. - Bo chciałbym, będąc kardynałem, na pierwszym miejscu być jej arcybiskupem".
60-letni hierarcha sympatię zdobył nie tylko w Polsce, ale także w środowisku rzymskich hierarchów i watykanistów. Pokazał to - jak wyjaśnia publicysta Grzegorz Polak - gest abp. Angela Amato (dziś także kardynała). Prefekt Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych już podczas czerwcowej beatyfikacji księdza Jerzego Popiełuszki zwracał się do ówczesnego arcybiskupa warszawskiego Cardinale Casimiro. TPo/KAI