Ładowanie...
Bunt Ormian
Bunt Ormian
Policja rozganiała protesty, w ruch szły pałki. Ale Ormianie skrzykują się przez internet i kontynuują demonstracje – także w Giumri, drugim co do wielkości mieście kraju.
Dla Armenii te protesty są czymś wyjątkowym. Odkąd w 2008 r. podczas wieców powyborczych w Erywaniu padli zabici i wprowadzono stan wyjątkowy, Ormianie zdawali się trzymać z dala od polityki. Oczywiście, obecnej sytuacji nie można porównać z ukraińską rewolucją – choć pojawiają się odwołania do kijowskiego Majdanu, a ludzie nieśli portret Serhija Nikojana, pierwszej ofiary tamtej Rewolucji Godności (narodowości ormiańskiej), i hasło: „Bracia Ormianie, nie poddawajcie się”. Ale choć obecny zryw w Armenii nie przekształci się raczej w rewolucję podobną do ukraińskiej, to może rozwinąć się w protest antyrządowy i antyrosyjski. Bo pojawiają się też hasła antyrosyjskie – Moskwa kontroluje firmę dystrybuującą energię. Zresztą Rosja, wraz z armeńskimi oligarchami, trzyma rękę na całości tamtejszej gospodarki.
Podwyżka cen prądu dla Armenii – najbiedniejszego kraju Kaukazu Południowego – jest dotkliwa. Zwłaszcza na prowincji ludzie żyją na skraju nędzy – ze świadomością, że krajem rządzi garstka polityków-oligarchów, pochodzących w przewadze z klanu karabaskiego (do władzy wyniosła ich wojna o Górski Karabach). „Podzielili” oni między siebie kraj i oddali go pod protekcję Rosji (udział w Euroazjatyckiej Unii Gospodarczej, rosyjska baza wojskowa). Chcąc poprawić sytuację swej rodziny, zwykły Ormianin może uczynić tylko jedno: wyjechać z kraju (ok. 20 proc. PKB to pieniądze przysyłane przez emigrantów). Przy czym w Rosji – to główny kierunek emigracji – czeka go praca niewolnicza i zniewagi, jako „czarnucha”.
Protesty pewnie nie obalą prezydenta Serża Sarkisjana i tych „elit”. Ale sprawią, że Ormianie się „policzą”. Podczas wizyt w Armenii zawsze towarzyszyło mi wrażenie, że jest tu wielu społeczników: ludzi np. walczących przeciw wyburzaniu starego miasta, ekologów, miłośników armeńskiej kultury (jest ona w defensywie). Dziś to oni wychodzą na erywański plac przy operze. ©
Autor artykułu

Napisz do nas
Chcesz podzielić się przemyśleniami, do których zainspirował Cię artykuł, zainteresować nas ważną sprawą lub opowiedzieć swoją historię? Napisz do redakcji na adres redakcja@tygodnikpowszechny.pl . Wiele listów publikujemy na łamach papierowego wydania oraz w serwisie internetowym, a dzięki niejednemu sygnałowi od Czytelników powstały ważne tematy dziennikarskie.
Obserwuj nasze profile społecznościowe i angażuj się w dyskusje: na Facebooku, Twitterze, Instagramie, YouTube. Zapraszamy!
Newsletter
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]