Broń masowej instrukcji

W internecie jest miejsce na wszystko - obok rozrywki, nauki, sztuki, również na walkę. Oczywiście, specyficznie pojętą. Tutaj bronią jest informacja, a zwycięstwem - dotarcie z własnym przekazem do jak najszerszej publiczności. Od niespełna pięciu lat w taki właśnie sposób walczy palestyński portal www.ElectronicIntifada.net.

06.02.2006

Czyta się kilka minut

Ze strony ElectronicIntifada.net: świąteczne graffiti z izraelskiego muru /
Ze strony ElectronicIntifada.net: świąteczne graffiti z izraelskiego muru /

To niezależny, niedochodowy portal internetowy prezentujący palestyński punkt widzenia na izraelską okupację, międzynarodową sytuację Palestyny, życie w Autonomii i na terenach okupowanych. Jak określają sami autorzy, Electronic Intifada to "palestyńska broń masowej instrukcji" (angielska gra słów: "weapon of mass instruction") - ma ona te problemy uświadamiać szerokiej publiczności, również izraelskiej i międzynarodowej. Doceniając rolę informacji w kształtowaniu światowej opinii publicznej oraz to, że dostęp do informacji wyznacza dzisiaj standardy rozwoju, EI oferuje zachodnim mediom serwis informacyjny. Korzystają zeń m.in. "Washington Post", "Financial Times", "The Nation", "Jerusalem Post", BBC i CNN.

Dla samych Palestyńczyków Electronic Intifada okazuje się natomiast ośrodkiem obywatelskiego oporu. Jest tu miejsce na sądy i przekonania nieobecne w mediach. Wreszcie, strona na pierwszy rzut oka podważa wyobrażenia o Palestyńczykach.

Założona 23 lutego 2001 r. EI ma czworo rodziców. To Ali Abunimah, Arjan El Fassed, Laurie King-Irani i Nigel Parry - dziennikarze, intelektualiści i obrońcy praw człowieka. Uznali, że amerykańskie media dyskryminują palestyński punkt widzenia. W 2003 r. uhonorowani zostali nagrodą "Głosy Wolności" przez Amerykańsko-Arabski Komitet przeciw Dyskryminacji (ADC), działający w USA w obronie dobrego imienia Arabów. Co miesiąc stronę odwiedza 250 tys. internautów, a w czasie nasilenia konfliktu izraelsko-palestyńskiego w marcu i kwietniu 2002 r. ruch był jeszcze większy - 600 tys. odwiedzających w ciągu jednego miesiąca.

Portal, oprócz typowych działów, jak "na żywo z Palestyny", "prawa człowieka" czy "biznes", ma i takie jak np. "dziennikarz

w niebezpieczeństwie". Notuje się tu przypadki aresztowania czy utrudniania pracy dziennikarzy oraz strzelaniny, których padli ofiarami. Kolejny dział nazywa się "Izrael pod obserwacją". Autorzy podają przykłady decyzji Stanów Zjednoczonych i państw Unii Europejskiej faworyzujących Izrael w tym konflikcie. Jest też naturalnie "sztuka, muzyka i kultura", gdzie obejrzeć można np. fotografie niezwykłego graffiti zdobiącego niesławny mur.

EI krytykuje społeczność międzynarodową za bierność i niejednoznaczną postawę wobec Palestyny. Stara się być "głosem zepchniętych za mur", zmuszonych żyć w warunkach stałego zagrożenia i dyskryminacji, pozbawionych pracy i normalnego życia. Wypowiadający się na elektronicznych łamach użytkownicy piszą o tęsknocie za normalnym, wolnym krajem, po którym można poruszać się bez utrudnień, czystym niebie, bez grzmiących nad głowami F-16, spokojnej przyszłości dla swoich dzieci.

Ostatnie wyborcze zwycięstwo Hamasu zdecydowanie niepokoi publicystów EI (tytuł komentarza brzmi: "Zielony świt, czerwony zmierzch? - zielony to kolor Proroka, użyty przez Hamas w kampanii). Poszukują oni jego przyczyn głównie w niepowodzeniach procesu pokojowego i twierdzą, że należy dać - bądź co bądź wybranemu demokratycznie - Hamasowi czas na wykazanie się w nowej sytuacji. Ale i patrzeć mu na ręce.

Zaś do odchodzącego Ariela Szarona EI ma stosunek ambiwalentny. "To był człowiek wojny, nie pokoju - pisze Maureen C. Murphy. - Palestyna nie będzie świętować, ale płakać też nie będzie". Nie zapomni Szaronowi Sabry i Szatili (premiera oskarża się, że podczas interwencji w Libanie w 1982 r. wykorzystał chrześcijańską falangę do wymordowania ok. tysiąca palestyńskich uchodźców). Docenia się jednak jego zaangażowanie w proces pokojowy ostatnich lat.

Utworzony podczas izraelskiej operacji "Tarcza Obronna" (marzec-kwiecień 2002 r.) dział "Dziennik EI: Na żywo z Palestyny" staje się trybuną dla oddolnego dziennikarstwa: "To, co Izrael z nami robi, to rasizm. Dlaczego Izrael karze palestyńskie kobiety, dzieci i mężczyzn? Co dzieci mają wspólnego z bombami?" - pyta Rami Almeghari, pisząc z obozu dla uchodźców Maghazi w Gazie (październik 2005 r.).

"14 lipca 2005. W zeszłym tygodniu w Londynie były zamachy bombowe. Właśnie byliśmy na trzecim już pogrzebie od tamtej pory. Dwoje zmarłych to dzieci, wszyscy byli ofiarami kampanii mającej zniszczyć nasze społeczeństwo i sposób życia. My nie żyjemy w Londynie - ale w Nablusie, w Palestynie. Izraelska armia wyszła na nasze ulice, otworzyła ogień i zabiła tę trójkę, tak jak tysiące innych" - pisze użytkownik podpisujący się Ayyesh.

"Izrael żąda bezpieczeństwa - ale co z naszym bezpieczeństwem? Żyjemy w więzieniu. Jak mamy wykarmić nasze rodziny?" - pytają w imieniu Palestyńczyków żyjących na Zachodnim Brzegu Adri Nieuwhof oraz Bangani Ngeleza. - "Izraelczycy boją się dzieci rzucających kamieniami. My boimy się, że następnym krokiem będzie zniszczenie naszych domów".

Dziennikarka Laila M. El-Haddad (Gaza, lipiec 2005) opisując bezsensowną śmierć cywila, 14-letniego Ragheba czekającego na taksówkę, któremu strzelono w plecy, snuje przy tym gorzką refleksję: "Zestawiłam fakty, wybrałam, opisałam je i zaaranżowałam na stronie zdjęcia, które wkrótce zostaną zapomniane. Tak jak Ragheb. Tak jak wszystkie niewinne anioły strącone z nieba. I tak sobie myślę - kiedy to się skończy?".

Internet - to najbardziej demokratyczne z mediów - staje się jedyną przestrzenią, w której mogą zaistnieć. Tego typu portali jest więcej. Dokumentują życie codzienne na terenach, gdzie toczy się wojna. Gdy helikoptery wielkich stacji telewizyjnych odlatują szukać kolejnego newsa, dla milionów telewidzów wojna się kończy. Ale nie dla tysięcy mieszkańców. Dziennikarstwo oddolne - "głos wołającego na pustyni" (dosłownie i w przenośni), "broń masowej instrukcji" - może nie jest tak efektowne jak innego rodzaju bronie z przymiotnikiem "masowy" w nazwie, ale mozolnie przebija się do - również masowej - publiczności. Nie to jest jednak najważniejsze. Odzyskany za pomocą internetu głos pomaga odzyskać poczucie godności.

---ramka 407220|strona|1---

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 07/2006

Artykuł pochodzi z dodatku „Cybertygodnik