Björk: "Medúlla"

Znów dziwny tytuł. Medulla oznacza szpik kostny, rdzeń. Bardziej metaforycznie - esencję. Esencją nowej płyty Björk, artystki szczęśliwie nieczułej na komercyjny blichtr, jest jedna z największych tajemnic ludzkiego ciała: GŁOS. Chciałam, by ta płyta była jak mięśnie, wnętrzności. Jak krążąca w nas od pięciu tysięcy lat krew, pradawny instynkt, żarliwy i ciemny - mówi Björk. Co się stanie, gdy odrzucimy kulturę, religię, narodowość? Jaka wtedy będzie nasza muzyka?.

19.09.2004

Czyta się kilka minut

 /
/

Na “Medúlli" instrumenty są właściwie nieobecne, nieliczne syntezatorowe i fortepianowe wtręty niczego tu nie zmieniają. To concept-album, 45-minutowa wariacja na temat głosu - jego wyczerpująca eksploracja i namiętna apoteoza, choć w nowatorskiej, niełatwej formie. Pozostając przy anatomicznej terminologii - obserwujemy rodzaj muzycznej scyntygrafii, w której ciało zamiast kontaktu z izotopem poddawane jest działaniu śpiewu.

Efekt nie byłby tak mocny, gdyby nie wybrani przez Björk uczestnicy “ekspedycji do prapoczątków": Chór islandzki i londyński, Tagaq - eskimoska śpiewaczka gardłowa, dysponujący sześcioma oktawami jazzman Robert Wyatt, naśladujący instrumenty perkusyjne beatboxerzy - Rahzel i Shlomo, wszędobylski Mike Patton (dawniej Faith No More) i Dokaka, dźwiękonaśladowca z Japonii. Każdy dodaje swoją barwę. Zestawione obok siebie w wielościeżkowych kompozycjach głosy atakują, wystawiają na próbę. Innym razem - uwydatnione i pozostawione solo - koją. Zdumienie: więc aż tyle dźwięków potrafimy z siebie wydobyć?

Już w pierwszym utworze, “Pleasure is all mine" Björk i chór z Islandii przeistaczają się w stado syren, wabiących baśniowym wielogłosem zawodzeń, westchnień, przyspieszonych oddechów. Po solowym “Show me forgivness" przychodzi “Where is the line" - bas Pattona, “wystrzały" Rahzela, wysokie rejestry chóru, zdeformowane głosy i gwizdy, motoryczny tekst dają polifoniczną, pełną dysonansów walkę. Za chwilę skok w odmienną przestrzeń “Vökuro", sielskiej ballady o bezpiecznym miejscu daleko od groźnego świata, w którym nadzieję daje uśmiech śpiącej córeczki. W wulkan dźwięków wpadamy ponownie przy “Who is it". Chwytliwą melodię z dodatkiem plam syntezatora uzupełnia dyskotekowa perkusja Rahzela, mruczenie, nosowe żachnięcia, jęki. I jeszcze “Submarine" (Wyatt brzmi tu jak łódź podwodna z całą załogą), czy znana z Olimpiady w Atenach podwodna “Oceania", jeszcze szalone, pierwotne do... szpiku kości “Ancestors", w którym popis daje Tagaq. Czyż nie inaczej muzykowali w jaskiniach nasi praprzodkowie?

Bo tak sobie wyobrażam ten folk XXI wieku: księżycowa noc, jakieś pustkowie (broń Boże bezduszne studio!). Grupka ludzi obsiada bryły kamieni, rozpala ognisko i zaczyna śpiewać - tak jak potrafi. Jedni nisko, wybijając rytm, inni melodyjnie, opowiadając o uczuciach w wymyślonym języku. Zmieniają się konfiguracje, śpiewający zatracają się w odgłosach i tańcu, aż do końcowego, upojnego “Triumfu serca, który daje wszystko". Świta...

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 38/2004