Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Nasze marzenia o pracy badawczej żarzą się od lat wielu. Niestety nie dane nam było skosztować słodyczy zatrudnienia w jakiejś akademickiej placówce, godnej naszej pomysłowości, przenikliwości i zwięzłości. Cóż. Nie można mieć wszystkiego. By jednak nie popadać w zbyt osobiste wyznania, wypada natychmiast przejść do rzeczy i pokazać, że doświadczenia na ludziach można robić poza wyspecjalizowanymi laboratoriami, poza uniwersytetami, a do gibkiego analizowania zdarzeń wystarczy oko, byle szkiełko, kartka papieru i ołówek, nic więcej.
Oto – to dziś oczywiste – na tapetę musieliśmy wziąć zespół zjawisk wynikłych z wrzucenia do publicznego mamłania skrótu LGBT. Oczywiście nie będziemy tu objaśniać detalicznie, o co chodzi, każdy może te litery wpisać do internetowej wyszukiwarki i się zaraz dowie, co znaczą. No więc wynik memłania owego skrótowca przez polityków, media i duchowieństwo jest już znany, a praktycznym jego wymiarem jest solidna strata finansowa niektórych, na ochotnika, miast polskich, i oczywiście wybór Andrzeja Dudy na prezydenta kraju. Teza, że Andrzej Duda został wybrany na to stanowisko tylko z tego powodu, ma podstawy, i jest to teza arcyciekawa. Tu, w tym momencie rozumowania, zauważyliśmy silny wzrost ciśnienia tętniczego w ciele, a dzieje się tak zawsze, gdy napływają nam do głowy zamiary sadystyczne w odniesieniu do polskiego społeczeństwa. Znęcanie się w tym przypadku – to jest oczywiste – nie wymaga niemal nigdy żadnych specjalnych nakładów, ani intelektualnych, ani finansowych, ani czasowych. Jest to zadanie tak proste, jak złowienie niewymiarowej płoci czy znalezienie dziś zsiniałego i kulawego maślaka.
Oto nasze dumne i wszystkowiedzące społeczeństwo, które, jak wiadomo, z niejednego pieca chleb jadło, które jest w legendarny i podziwu godny sposób nieufne, które ma poczucie niesłychanej wyższości wobec społeczeństw innych i lubuje się w profesjonalnym i praktycznym mniemaniu na każdy temat, łyknęło opowieść o intymnym życiu człowieka na poziomie bajki z mchu i paproci. Jest to – trzeba przyznać – okoliczność szalenie śmieszna, kto stanowi autorytety dla najszerszych mas w sprawach cielesności bądź takowego obcowania. Gdyby nie różne, czasem bardzo tragiczne konsekwencje dla niewinnych ofiar, można by rzec, że nigdy nic zabawniejszego w polskiej historii się nie zdarzyło niż ta ekipa, nie licząc oczywiście przeniesienia do Warszawy stolicy kraju tego. Powtórzmy głośno, by informacja ta dotarła na obrzeża świata widzialnego: oto ponad dziesięć milionów ludzi przyjęło za swoją opowieść z mchu i paproci, a przejęła ich owa baśń straszliwym freudowskim lękiem. Nie ma na świecie wystarczająco dużej kozetki, która pomieścić by mogła ciało naszego społeczeństwa. Wypada się z tym pogodzić.
W innej sferze, w której takoż sporą rolę odgrywa elementarne wykształcenie, na poziomie powiedzmy mniej niż dziś podstawowym, jest kwestia zachowania elementarnego bezpieczeństwa w czasie epidemii i podstawowych informacji na jej temat. Widok człowieka w maseczce zaczął budzić wesołość w naszym społeczeństwie, które – powtórzmy – z niejednego pieca chleb jadło. Ta wesołość musi budzić wesołość. Otóż w ramach kilku jałowych rozmów ostatnio przeprowadzonych bądź podsłuchanych udało się nam dojść do wniosku, że społeczeństwo polskie nie tylko nie wierzy w biologię, ale, co tym bardziej zrozumiałe, nie wierzy w mikrobiologię. Czy stan ten budzi czyjekolwiek zaniepokojenie? Władz bądź duchowieństwa? Nie budzi. Budzi tam – ostrożnie rzecz ujmując – satysfakcję. Jak to syntetycznie ująć? Społeczeństwo nasze – to powoli przenika do świadomości Ziemian – staje się modelem niewiedzy na temat chorób i seksu. ©℗