Biedacy kontra bogacze

Światowa Organizacja Handlu (WTO) miała misję: liberalizować światowy handel. Zabrakło jednak pomysłu, jak godzić sprzeczne interesy różnych grup państw. Zasada konsensusu prowadzi do paraliżu. WTO nie jest miejscem, gdzie przyjmuje się kluczowe rozwiązania dla rozwoju świata.

01.01.2006

Czyta się kilka minut

Także grudniowy szczyt WTO w Hongkongu nie przyniósł - mimo entuzjastycznych komentarzy w wielu mediach - przełomu w negocjacjach na temat liberalizacji wymiany handlowej w świecie. Najważniejsze kwestie sporne, jak obniżenie ceł na artykuły rolne czy liberalizacja rynku usług, nie zostały rozwiązane.

Gdy w 2001 r. w WTO ruszała kolejna runda rokowań, towarzyszyły jej wielkie oczekiwania i jeszcze większe deklaracje. Nazwane “Rundą z Doha" (od stolicy Kataru, gdzie zainicjowano rozmowy), negocjacje miały przynieść poprawę sytuacji gospodarczej w najsłabiej rozwiniętych państwach świata. Opinia publiczna i decydenci wydawali się coraz bardziej przekonani o szkodliwości protekcjonistycznej polityki krajów wysoko rozwiniętych, co miliony ludzi w najbiedniejszych regionach doprowadza do nędzy.

Stąd deklarowane cele “Rundy z Doha": handel miał być już nie tylko wolny (free), ale też sprawiedliwy (fair). Dzięki dalszej liberalizacji miliony ludzi w najbiedniejszych miejscach planety miały otrzymać szansę na wydostanie się z ubóstwa. Obniżenie ceł i likwidacja innych barier miały umożliwić im czerpanie korzyści z rosnącej światowej wymiany handlowej i globalizacji.

Dziś, po czterech latach - i kolejnych spotkaniach, okraszanych protestami alterglobalistów - jasne jest, że osiągnięto niewiele. Gdy więc w połowie grudnia 6 tys. delegatów ze 149 państw zebrało się w Hongkongu, wszyscy spodziewali się trudnych rozmów. Unijny komisarz ds. handlu Peter Mandelson zapowiadał, że ze strony Unii nie padną nowe ustępstwa. Również szef MSZ Brazylii Celso Amorim, przewodzący koalicji państw rozwijających się, był sceptyczny co do porozumienia. Stawka na negocjacyjnym stole była jednak za wysoka, by rezygnować przed startem. Zgodnie z badaniami Banku Światowego, całkowita liberalizacja wymiany handlowej zwiększyłaby do 2015 r. globalne dochody z handlu o 287 mld dolarów, z czego aż 201 mld dolarów przypadłoby państwom wysokorozwiniętym. Państwa rozwijające się uzyskałyby mniej, bo “tylko" 86 mld, co jednak umożliwiłoby wydostanie się z ubóstwa ok. 30 mln ich obywateli.

W Hongkongu starły się więc ponownie interesy państw wysokorozwiniętych i rozwijających się. Pierwsze od lat naciskają na liberalizację usług i obniżenie ceł na towary przemysłowe; dla drugich kluczowe znaczenie ma liberalizacja rynku rolnego. Bo choć artykuły rolne stanowią ledwie 3 proc. wartości światowej produkcji i 10 proc. wartości światowej wymiany handlowej, to właśnie liberalizacja rynku rolnego jest przedmiotem sporu. Według Banku Światowego liberalizacja może przynieść światu największe korzyści, choć narusza interesy rolników z państw zamożnych.

Na celowniku znalazły się głównie subwencje, jakie państwa wysokorozwinięte (przede wszystkim Unii Europejskiej) przyznają swoim rolnikom do eksportu żywności. Dzięki nim unijni rolnicy mogą sztucznie zaniżać ceny na światowych rynkach, eliminując z nich producentów z państw rozwijających się, których rządów nie stać na udzielenie takiej pomocy. Pogłębia to przepaść dzielącą bogatą Północ od ubogiego Południa, ale jest również kosztowne dla podatników w państwach wysokorozwiniętych.

Nic dziwnego, że to właśnie dotacje eksportowe są głównym przedmiotem ataków zarówno ze strony państw rozwijających się, jak i pozarządowych organizacji, które domagają się sprawiedliwych zasad handlu. Unia, co roku hojnie wspierająca eksport swych rolników sumą 2,8 mld euro, długo nie chciała się zgodzić na przyjęcie daty zakończenia takiej polityki. Ostatecznie zadeklarowała, że zaprzestanie subwencjonowania w 2013 r. - trzy lata później, niż chciały państwa rozwijające się.

Przyjęcie tej daty okrzyknięto sukcesem szczytu. Sukces to jednak wątpliwy, gdyż członkowie WTO (na czele z Unią) już dawno zadeklarowali rezygnację ze stosowania subwencji, nie podając jedynie daty. Również znaczenie subwencji eksportowych dla światowego handlu jest mniejsze, niż zwykło się im przypisywać. Jak pokazują badania Banku Światowego, jedynie 2 proc. oczekiwanych zysków z liberalizacji rynku zostanie uzyskane dzięki likwidacji dopłat do eksportu.

Dlatego ustępstwa Unii mają bardziej charakter symboliczny i nie są przełomem. Prawdziwe korzyści z liberalizacji rynku rolnego są bowiem możliwe do osiągnięcia nie za pomocą redukcji dopłat do eksportu, lecz przez obniżanie barier celnych. To właśnie redukcji ceł eksperci Banku Światowego przypisują ponad 90 proc. potencjalnych korzyści z liberalizacji handlu żywnością. Tu nie doszło jednak do porozumienia.

W obliczu podania przez Unię daty zaprzestania stosowania subwencji eksportowych, w niezręcznej sytuacji znalazły się Stany Zjednoczone, od lat oskarżane o stosowanie nieuczciwej konkurencji na rynku bawełny. Wspierając co roku 25 tys. swych farmerów-producentów bawełny kwotą 4 mld dolarów, USA prowadzą do spadków cen tego surowca, co negatywnie wpływa na dochody 10 mln afrykańskich producentów. Dla takich państw jak Benin, Burkina Faso, Czad czy Mali - należących do najbiedniejszych - eksport bawełny stanowi 40 proc. wpływów z handlu zagranicznego, a polityka Waszyngtonu kosztuje je co roku 400 mln dolarów. Aby nie dopuścić do obarczenia USA winą za porażkę szczytu, amerykańscy przedstawiciele zadeklarowali pomoc finansową dla tych państw. Tyle tylko że dziś państwa Afryki nie chcą już takiej pomocy, która w istocie jedynie ugruntowuje ich trudną sytuację. Domagają się uczciwych zasad wymiany handlowej - i uwolnienia rynku bawełny.

Postępu nie uzyskano również w dziedzinie liberalizacji rynku usług. Państwa rozwijające się twierdzą, że nie są gotowe na konkurencję na zasadach wolnorynkowych. W innych kwestiach na szczycie WTO również padło wiele deklaracji i mało konkretnych zobowiązań. Państwa rozwijające się chcą zmniejszać cła na towary przemysłowe, ale nie precyzują ani w jakim stopniu, ani kiedy. Podobnie postąpiły państwa wysokorozwinięte w kwestii taryf na artykuły rolne. A historia WTO pokazuje, że takie “miękkie" deklaracje nie mają znaczenia.

Prawdopodobnie największym osiągnięciem szczytu w Hongkongu było to, że nie zakończył się on całkowitym fiaskiem, jak w meksykańskim Cancún w 2003 r. Wątpliwe jednak, czy Hongkong otwiera drogę do ostatecznego porozumienia. Do końca kwietnia 2006 r. ma zostać przygotowany nowy projekt końcowego traktatu “Rundy z Doha". Wg przewodniczącego WTO Pascala Lamy przyjęte porozumienie oznacza, że negocjacje wróciły na dobrą drogę. Przedstawiciel organizacji demonstruje jednak raczej urzędowy optymizm, bo nie wyjaśnia, dlaczego kwestie nierozwiązane teraz zostaną uzgodnione za kilka miesięcy.

Jakie perspektywy rysują się przed WTO i jej misją liberalizacji światowej wymiany handlowej? W organizacji nie ma pomysłu, jak pogodzić sprzeczne interesy różnych państw. Przyjmowanie projektów na zasadzie konsensu prowadzi do paraliżu, zaś spotkania WTO stają się forum dyskusji, a nie miejscem, gdzie przyjmuje się kluczowe rozwiązania dla rozwoju świata. Choć część winy ponoszą tu państwa rozwijające się, to piłka jest dziś po stronie krajów zamożnych. Od lat domagają się od reszty świata wprowadzania zasad wolnorynkowej gospodarki. Najwyższy czas, by same zastosowały się do tej, skądinąd słusznej rady.

ANDRZEJ DOMAŃSKI jest członkiem Forum Rozwoju Edukacji Ekonomicznej; www.free.org.pl

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 01/2006