Bez klucza

Człowieka ciekawi, co jest za zamkniętymi drzwiami, co jest schowane w zatrzaśniętym sejfie czy w drewnianej szkatułce prababki, nieotwieranej od czasów jej dziewictwa. Znajduje więc drucik i wpycha go do dziurki.

13.05.2008

Czyta się kilka minut

Ilustracja pochodzi z "Tajnej wiedzy ślusarskiej". Praktycznie każdy problem autor zwizualizował - uważny praktykant nie będzie miał kłopotu, gdy zgubi klucz /
Ilustracja pochodzi z "Tajnej wiedzy ślusarskiej". Praktycznie każdy problem autor zwizualizował - uważny praktykant nie będzie miał kłopotu, gdy zgubi klucz /

Jest wokół każdego z nas tych kilka przedmiotów, nad których istotą się nie głowimy. Wiele z nich działa i to jest najważniejsze: działa, a ich działanie jest oczywiste, jak oddychanie. Pytania o istotę owego działania traktujemy niemal jak próbę upokorzenia, przeegzaminowania nas z materiału ze szkoły podstawowej. Wymieńmy kilku towarzyszy naszej codzienności: telewizor, żarówka, żelazko, lodówka... Dawnymi czasy, gdy ludzie byli bardziej szczerzy, pytali, jak to możliwe, że w tak małym telewizorku mieszczą się tak duzi ludzie. Przyszły czasy, że takie pytanie, na które nie ma przecież prostej odpowiedzi, usuwa pytającego z kręgu zdrowych na umyśle. A powiedzmy sobie szczerze, że nie znamy zasad działania wielu prostszych jeszcze urządzeń, takich jak klakson samochodowy czy zamek w drzwiach choćby. O, właśnie!

***

Człowiek jest bezwzględnie najbardziej ciekawskim zwierzęciem na świecie. Ciekawi go, co jest za zamkniętymi drzwiami. Znajduje drucik i wpycha go do dziurki. Grzebie nim i kręci, a grzebiąc i kręcąc, słyszy jakieś klikania, brzdęknięcia, jakieś szklane czy metaliczne dzyndzolenie, odbiera jakąś niezespoloną z praktyką fonię. Drucik się zakleszcza, coś go tam w środku przytrzymuje, a gdy nim ruszyć, jakaś piąstka się rozwiera i drucik wyskakuje. Hmmmm... Człowiek więc im wyraźniej w wyobraźni swej widzi zegarek złocisty, perłę bądź wisior śpiący w szkatułce, paczki zielonych banknotów ułożone na półkach za drzwiami, tym bardziej drucik wygina. Pod kątem prostym i ostrym, w haczyk i w ząbki, coś znowu dzyndzoli, coś znów trzaska, jakiś pisk mysi słychać, jakaś najwyraźniej klapka się zapada, zapadka, miniaturka, drobinka metalu, coś tam jęknie, stęknie i... nic.

Człowiek w kąt ciska pogięty drucik, warczy obelżywie, brzydkim słowem miota i idzie do szafki, w której trzyma młotek, ten wynalazek ludzkości, do którego nigdy nie była potrzebna instrukcja obsługi. I młotkiem tym człowiek trzask w szkatułkę, bums w drzwi, w sejf, w tajemnicę. Pogięte drzwi, wieczko, wyszarpnięty kawał metalu, drzazgi, a za drzwiami za karę kurz, pomięta banderola z pliku tysiącdolarówek, tombakowa świnka, pierścionek z jarmarku, cukierek sprzed wojny. Pod młotkiem, spod mózgowia już w kształcie młotka wydobywa się sapnięcie, to wymiętolone: krrrrrrrrw­żesz, i pot z czoła starty brudną ręką na wierzchu mózgowia zasycha. Tyle razy, tyle w życiu obrazów takich widzieliśmy - i w kinie, i w domu własnym. Tyle razy choć się wstydzimy, to zło czyniliśmy. Zło przeciw precyzji mechanizmu, przeciwko prawu spadkowemu, wobec literatury, wobec rozumu.

***

W ten to sposób, na miarę moich skromnych możliwości streściłem, czy raczej przerobiłem na Państwa użytek wstęp do książki austriackiego pisarza Michaela Bübla, książki noszącej tytuł "Tajna wiedza ślusarska - wprowadzenie do otwierania zamków", na której okładce jest jeszcze bokiem wydrukowany napis "klasyka".

Czemu wstęp streściłem czy raczej przerobiłem? Otóż z dwóch powodów. Autor, człowiek wiedzący o otwieraniu wszystko, wynajął do tłumaczenia opusu osobę po polsku być może mówiącą, ale na pewno nie piszącą. Nie chcę tu przytaczać tysięcy wszelakich błędów, nie tyle translatorskich, a zwykłych ortograficznych czy gramatycznych, bo nie o to tu chodzi. Chodzi przecież o lekturę, o naukę, o zdobywanie świata, o pokonywanie wyzwań i satysfakcję, i o słodycz obcowania rzecz jasna.

Po drugie, jego wstęp wydał mi się suchy, zbyt branżowy, skierowany do członków czegoś w rodzaju zakonu, do tej pewnie niewąskiej, ale jednak węższej niż szerszej grupy ludzi, którzy na co dzień zastanawiają się nad otwarciem drzwi mieszkania czy walczą z ciekawością, jak wygląda od środka czerwony kabriolet (już wiem, że dostać się do niego można przez dziurkę nad oświetleniem tylnej rejestracji).

Potencjalnych czytelników książki Bübla, utworu klasycznego, posiadającej przecież międzynarodowy numer ISBN, jest wielu i poza branżą, trzeba tylko dotrzeć do nich za pomocą przyjaźniejszego, lepszego i słodszego języka. "Tajna wiedza ślusarska" wprowadza nas przecież, a nie wyprowadza ze świata ludzi, którzy dzięki inteligencji, czułości członków, nadwrażliwości dotyku, słuchu i wzroku nie przyjmują ani przez sekundę możliwości podjęcia jakichś prymitywnych, młotkowych praktyk. Czy trzeba ich przekonywać, by przestali wyważać drzwi, podważać je łomem, wyrywać wraz z framugami za pomocą uczepionej doń furgonetki? By zaniechali wysadzania w powietrze konstrukcji zamkniętych na amen? Śmieszne.

Büblowi chodzi o czystość, profesjonalizm, finezję i precyzję. Nawiasem mówiąc, chodzi mu też, w deklaracjach przynajmniej, o przestrzeganie prawa karnego, bo jak pisze, włamanie i kradzież komplikują życie poszkodowanego. Musi on zmienić plany życiowe, na powrót wydać pieniądze na rzecz już raz kiedyś kupioną, a przecież mógłby je przeznaczyć na jedzenie, wykształcenie dzieci czy ubezpieczenie na starość. A zatem nie, nie chodzi w książce austriackiego mistrza wytrychu o przybliżenie szerokiej publiczności umiejętności, których nabycie może zbliżyć obywatela do kolizji z prawem, chodzi po prostu o profesjonalne otwarcie wszystkich możliwych gatunków zamków wyprodukowanych na świecie, zamykających z jakichś powodów wszystko, co zamknięte być powinno.

Powodem wiodącym jest w tej lekturze domniemane zapodzianie klucza. Zjawisko przecie tak powszechne, jak dorobienie klucza w specjalizującym się w takich usługach zakładziku. Pusty śmiech ogarnia nie tylko Bübla, ale i mnie - czytelnika jego książki - na taką myśl. Dorabianie klucza w zakładziku wydaje mi się dziś czymś podobnym do ujęcia w dłoń owego młotka i stłuczenia nim na imieninach u cioci prachińskiego wazonu. No nie, do zakładziku pójść można, owszem, pod warunkiem, że mamy klucz ZAPASOWY. Proszę bardzo. Śmiejemy się dalej z Büblem, bo chodzenie do zakładziku bez klucza ZAPASOWEGO jest stratą czasu przecież. Przecież sens twórczości Bübla nabiera prawdziwego sensu wobec zdecydowanego i bezwarunkowego braku klucza ZAPASOWEGO. Poza tym, nie ukrywajmy: wszyscy my, którzyśmy książkę "Tajna wiedza ślusarska - wprowadzenie do otwierania zamków" mieli w ręku, należymy już do zakonu ludzi, którzy nie mają klucza ZAPASOWEGO z zasady. Jesteśmy po długotrwałym kursie kształcenia mentalności, po mnisim treningu osobowości, po mozolnym stępianiu jednych zmysłów i wyostrzaniu innych. W naszych oczach klucz ZAPASOWY, wizyta w zakładziku, jest naruszeniem szlachetnego sprzysiężenia, rozpyleniem odrażającej cieczy nad ogrodem kwitnących azalii. Nie po to umiemy już odkuć w przydomowym warsztaciku każdy możliwy wytrych, nie po to nasze ucho wykrywa układ zapadek, nie po to. Nie po to!

Michael Bübl "Tajna wiedza ślusarska", przeł. Ewa Dziatkiewicz, wydawnictwo własne Michael Bübl.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 20/2008