Bez filtra

Minął zaledwie tydzień, a ja przestałem cokolwiek rozumieć z umiłowanej ojczyzny.

21.12.2016

Czyta się kilka minut

FOT. GRAŻYNA MAKARA /
FOT. GRAŻYNA MAKARA /

Było tak. Pojechaliśmy do Kalabrii przezimować. Trochę uciec od smogu, trochę pobyć ze sobą, korzystając z dobrodziejstw macierzyńskiego i ojcowskiego, trochę zastanowić się, co dalej, i zobaczyć, czy można tłumaczyć albo pisać z oddalenia. Dzień dłuższy o ponad godzinę, temperatura wyższa o kilkanaście stopni, smak pomarańczy czy wina nieporównywalny, podobnie jak ceny (na korzyść tutejszych, oczywiście) - w sumie każdego bym zachęcał, gdyby nie to jedno właśnie.

Pisać się tu nie da. A w każdym razie nie o Polsce - i wcale nie dlatego, że sjesta przychodzi stanowczo zbyt wcześnie. Po tygodniu oddalenia nic się z niej nie rozumie.

Dziwna sprawa, niby wciąż zaglądam na te same portale - medialne i społecznościowe, i czytam tych samych ludzi, co zawsze. Niby wciąż się domyślam, kto zmyśla, a kto podkręca. Niby po staremu wiem z góry, co powiedzą we wtorkowy wieczór w TVP 1, a co w piątek rano w TOK FM. Niby wzruszam ramionami, natrafiając na rojenia Witolda Gadowskiego, że - cytuję - „Szykują dywersję i prowokacje. Trzeba to spokojnie przetrwać. Ich instrukcja: atakować sieci przesyłu prądu i ogrzewania, aby zapełnić ulice”. Niby po staremu nie śmieszą mnie ciężkie jak patriotyczny biceps naczelnego „Super Expressu” żarty Romana Giertycha i Radka Sikorskiego (ten pierwszy apeluje, by drugi „zaprzestał ataków na TVP Info i polecił Amerykanom przywrócenie łączności Władzy z Narodem”; ten drugi odmawia, bo jego „instrukcje od nowojorskich rabinów, Putina i MI6 są jasne: rozsiewać stonkę i blokować patriotyczny sygnał”). Niby się nie dziwię, że na tydzień przed Bożym Narodzeniem chrześcijański niewątpliwie dziennikarz, delegat na Synod Cezary Gmyz, pisze o bliźnich, że „nie lubi wypomadowanych gnojków z wypielęgnowanymi bródkami, miękkich w ruchach”, tak samo jak niby się nie dziwię, że dziesiątki krakowian pod sam koniec Adwentu zachwycają się napisem „Idź pan do diabła”, wyświetlonym na murach Wawelu na powitanie samochodu z Jarosławem Kaczyńskim. Niby pamiętam, że w ojczyźnie wszystko może być powodem do awantury - nawet fakt, że prezes PiS ośmiela się nie pielgrzymować do grobu brata piechotą.

Kalabryjskie słońce wyraźnie mi jednak nie służy (a może to nadmiar karczochów, tanich tutaj jak składniki przepisów z książki kucharskiej Piotra Semki; tych ostatnich nie czytałem wprawdzie, choć redaktor Bravo zachęca, ale z recenzji Krzysztofa Masłonia wiem, że zastosowanie ich w kuchni „przynieść może i satysfakcję, i oszczędność”). Wyjechałem w końcu zaledwie tydzień temu, a już nie rozumiem, jak to możliwe, że najważniejsze osoby w państwie organizują spotkania na szczycie w sprawach tak trywialnych jak zasady obecności dziennikarzy w parlamencie. Albo jak to możliwe, że media przez cały tydzień piszą o tym dużo więcej niż np. o tym, że nocą Andrzej Duda podpisuje kolejne, nie zliczę które to już w ciągu ostatniego roku, ustawy o Trybunale Konstytucyjnym, by znana skądinąd z chorowitości sędzina mogła objąć prezesurę tejże izby. Nawet to, że prezydent Rzeczypospolitej w wywiadzie dla telewizji publicznej bierze na siebie rolę - prawda, że lepiej przygotowanego przez speców od wizerunku - rzecznika partii rządzącej, z perspektywy miasteczka nad Morzem Jońskim wydaje się cokolwiek ekscentryczne.

„Najgorzej”, jak powiedzieliby przedstawiciele młodszego pokolenia, albo „dwa na dziesięć”, jak skomentowaliby przedstawiciele pokolenia najmłodszego. Na to, że rodacy umiłowani „Bach, Buch śmiechem Buchają, Wybuchają, w ramiona się biorą”, choć święta idą, liczyć przecież nie mogę - pan minister Siemoniak oznajmił już wszakże, że z panem ministrem Macierewiczem opłatkiem się nie przełamie. Czytam i nie rozumiem. Jest mi smutno. Straciłem filtr, który tam, za lasem, za gumnem, wśród smogu, pozwalał jakoś się w tym wszystkim rozeznać. Już lepiej pójdę do knajpy za rogiem i spróbuję wytłumaczyć barmanowi, że wieszanie na ścianie portretów Che Guevary to obciach.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, redaktor wydań specjalnych i publicysta działu krajowego „Tygodnika Powszechnego”, specjalizuje się w pisaniu o piłce nożnej i o stosunkach polsko-żydowskich, a także w wywiadzie prasowym. W redakcji od 1991 roku, był m.in. (do 2015 r.) zastępcą… więcej