Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Spotkanie z arcydziełem obezwładnia albo uskrzydla. Pojawiają się pytania: jak ogarnąć całość, nie spłaszczyć detalu, nie uronić niczego z wyrafinowanej struktury i oddać dźwiękami metafizyczny niepokój. V Kwartet smyczkowy Béli Bartóka, skomponowany w 1934 r., jest dziełem genialnym. W technice króluje wizjonerski w nowatorstwie kontrapunkt i uwolniony z rygoru klasycznego metrum rytm. W wyrazie zniewalają barwy tej muzyki, będące rezultatem nowych sposobów gry, fascynacji kompozytora naturalnością i głębią węgierskiej, serbskiej i rumuńskiej muzyki ludowej. Dalej: narracja, forma, w niej chyba przede wszystkim kryje się tajemnica geniuszu kompozycji - logiczna, z powracającymi, spajającymi leitmotivami, a zarazem swobodna, otwierająca. To muzyka respektująca w mądry sposób kanony, jednocześnie odwrócona plecami do uproszczonego rozumienia apolińskiego ideału piękna. Stoi za nią nie tylko estetyczna przyjemność obcowania z kształtami o doskonałych proporcjach i harmoniach, lecz także kontrast, paradoks, zmienność, silna ekspresja. To jest próba przeniknięcia kosmosu.
Każdy poważny zespół kwartetowy podejmuje próbę zmierzenia się z tym kosmosem. Wśród zbliżonych do ideału interpretacji na pierwszym miejscu wymienić trzeba wydane siedem lat temu nagranie "Kwartetu Hagenów", ale i tam czegoś brakowało: rytm i struktura na pierwszym miejscu, o emocjach i kolorach zapomniano.
I oto mamy: ECM w swojej New Series wydał zbliżone do ideału nagranie Zehetmair Quartett (z Kubą Jakowiczem grającym drugie skrzypce). Jest w nim wszystko - metafizyczny niepokój i rozkosz zabawy podskakującymi rytmami; spójna, konsekwentnie przeprowadzona forma i pełne niuansów, opalizujące kolorami i emocjami wygranie detali. Do tego jeszcze nie słychać napięcia, wszystko rozgrywa się mimochodem, mamy wrażenie obcowania z muzyką rozgrywającą się na naszych uszach, tu i teraz. Czy trzeba czegoś więcej? Płyta zawierająca również nagranie IV Kwartetu Paula Hindemitha została właśnie przez miesięcznik "Diapason" okrzyknięta płytą roku.