Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
„Mężczyzna powiedział, że gdyby wiedział o tym wszystkim wcześniej, nie zostałby buddystą” – to zdanie z tekstu o medytacji chrześcijańskiej mocno zapadło mi w pamięć. Czytając artykuły Bogdana Białka i Piotra Sikory przypomniałam sobie czasy mojej praktyki zen w jednej z warszawskich sangh. Medytacja (zazen) była podstawą praktyki, którą uwielbiałam. Ale medytacja to nie wszystko. Jest też hierarchia, doktryna, ceremonie. I tu pojawił się we mnie opór wewnętrzny, no bo jak to tak praktykować duchowość z importu, tak odległą geograficznie, nie do końca zrozumiałą kulturowo i językowo. Po sześciu latach zrezygnowałam, uznawszy, że Zachód to nie Wschód. To było pięć lat temu i od tamtego czasu nie medytowałam. Wasz tekst obudził we mnie na nowo tęsknotę za medytacją, ale – w przeciwieństwie do buddysty wspomnianego w jednym z tekstów – świadomość istnienia medytacji chrześcijańskich niewiele u mnie zmieniła.
Sama medytacja w obydwu tradycjach jest podobna, w moim odczuciu niemalże identyczna. Dla mnie problem tkwi w nadbudowie: każda zinstytucjonalizowana forma duchowości ma swoją hierarchię, doktrynę, ceremonie – inaczej nie mogłaby funkcjonować. Ale skutek jest taki, że naturalna, nieskrępowana ludzka duchowość zostaje wtłoczona w sztywne ramy dogmatów, zakazów i nakazów. Prawdopodobnie praktyka zen byłaby dla mnie idealna, gdybym była Azjatką. Ale jestem wychowana w kręgu kultury europejskiej i żałuję, że na moim podwórku nie znalazłam praktyki duchowej, która nie każe wierzyć w niesprawdzalne prawdy, gdzie nie ma niezrozumiałych zakazów i nakazów, wpędzania w winę, gdzie kobieta i mężczyzna są równi. Wiem, że to utopia i również w religii nie ma władzy bez korupcji, instytucji bez skostniałych struktur i ludzi bez winy. Ale tęsknię za praktyką duchową czystą jak sama medytacja.
Dziękuję, Redakcjo, za poruszenie tego tematu. Zamieszczone przez Was teksty utwierdziły mnie w przekonaniu, że wszyscy, niezależnie od wyznania, płci i poglądów politycznych, w medytacji jesteśmy w tym samym miejscu. Reszta to tylko nadbudowa.