Reklama

Ładowanie...

Bach Koopmana

Bach Koopmana

03.09.2008
Czyta się kilka minut
Styl holenderskiego dyrygenta stał się czymś w rodzaju punktu odniesienia. Niegdyś ekstrawagancki, obecnie postrzegany jako "umiarkowany" - doskonale wytrzymuje próbę czasu.
W

W połowie XX wieku zyskał na znaczeniu niszowy wcześniej trend wykonywania muzyki barokowej zgodnie z historycznymi realiami epoki, w której powstawała. Przełamano romantyczną tradycję subiektywnej interpretacji z użyciem współczesnego instrumentarium i z pietyzmem rekonstruowano style wykonawcze, techniki oraz oczywiście instrumenty. Charyzmatyczni pionierzy tego nurtu zdołali przełamać opór konserwatoriów (podparty argumentami typu "Bach na pewno wolałby wielki i głośny współczesny fortepian od jakiegoś klawesynu...") i stworzyli własne klasy muzyki dawnej w ośrodkach takich jak Mozarteum w Salzburgu, King’s College w Londynie, Schola Cantorum Basiliensis i Konserwatorium w Amsterdamie, gdzie pracował Gustav Leonhardt. Wśród uczniów tego ostatniego znalazł się m.in. Ton Koopman (ur. 1944), student klasy klawesynu i organów.

Koopman należy do pierwszej generacji muzyków, którzy poświęcili się wyłącznie historycznej praktyce wykonawczej, porzucając typową dotąd drogę wykonawców uniwersalnych, którzy grają i Bacha, i Mozarta, i Brahmsa, i Prokofiewa. Jak sam powiedział, "przy dacie śmierci Mozarta narysowałem linię". Zaraz po studiach, w roku 1969 założył swój pierwszy zespół barokowy, lecz dość długo główną domeną jego działalności pozostawały solowe recitale i realizacja partii basso continuo z różnymi solistami i zespołami. Dopiero w roku 1979 z inicjatywy Koopmana powstała Amsterdam Baroque Orchestra, szybko stając się jednym z ważniejszych zespołów tego typu.

Ostatnie dekady XX stulecia stanowiły pasmo ogromnych sukcesów orkiestry i jej dyrygenta - wielka liczba koncertów oraz mnóstwo nagrań, głównie dla firmy Erato, ale też dla Philipsa, Teldeca, ostatnio zaś dla własnej marki Tona Koopmana - Antoine Marchand. W obszernym barokowym repertuarze Koopmana znajdowały się dzieła Purcella, Bibera, Händla, Telemanna, Vivaldiego, Haydna i Mozarta, lecz pozycję zdecydowanie dominującą zajmowała zawsze twórczość Bacha. W dyskografii liczącej 180 tytułów niemal połowa to monograficzne nagrania Bachowskie!

W latach 80. na barokowym rynku fonograficzno-koncertowym dominowali Brytyjczycy, a ich styl wykonawczy odznaczał się techniczną perfekcją, ale też - według wielu krytyków -przesadną "układnością". Na tym tle nagrania Koopmana jawiły się jako znacznie żywsze, miejscami wręcz ekstrawaganckie: szybkie tempa, dużo wirtuozerii, bogatsza dynamika, śmiała ornamentyka o improwizacyjnym charakterze. Szczególnie widać to było w solowych nagraniach Koopmana - wielu słuchaczy szokował np. początek organowej Toccaty d-moll. Każde dziecko wie (choćby z sygnału w komórce...), że utwór zaczyna się trzynutowym mordentem na nutach a-g-a, Koopman zaś obrazoburczo go zwielokrotnił grając a-g-a-g-a-g-a (co dopuszczała barokowa praktyka, lecz większość wykonawców wolała pozostawać w zgodzie z przyjętą konwencją). Stał się wzorem dla młodszych muzyków, którzy zaczęli traktować źródła z pewną swobodą, bardzo przecież bliską ówczesnym poglądom na sztukę dźwięku.

Przełom tysiącleci upłynął głównie pod znakiem wielkiego projektu nagrania kompletu ponad dwustu zachowanych kantat Bacha (1994-2004). Nagrania te oraz związane z nimi kantatowe koncerty, choć na ogół dobrze przyjmowane przez krytykę, oddalały się zdecydowanie od ortodoksji Harnoncourta i Leonhardta, przestrzegających Pawłowej zasady mulier taceat in ecclesia, ściśle w czasach Bacha respektowanej. Koopman korzystał z chóru mieszanego oraz solistek, co - w stosunku do nieco siermiężnego nagrania poprzedników - sprzyjało pięknemu brzmieniu, lecz kosztem "autentyzmu".

Oczywiście nie tylko Koopman wykonywał Bacha w taki sposób. Większość dyrygentów stawia piękno i swobodę interpretacji ponad historyczny puryzm. Wydaje się jednak, że inni interpretatorzy muzyki sakralnej Bacha nieco lepiej niż Koopman wniknęli w jej duchową aurę, przenikniętą surową, prostolinijną pobożnością ewangelicką, której wyrazem była ocierająca się nieraz o dewocyjną grafomanię, ale szczera i sugestywna poezja kantatowych tekstów. Wykonania np. Philippe’a Herreweghe czy Johna E. Gardinera wydają się bardziej skupione, bliższe sacrum niż nieco może zbyt "świeckie", błyskotliwe i eleganckie, skoncentrowane na brzmieniowej urodzie wykonania Koopmana. Jednak te subiektywne uwagi w niczym nie ujmują wielkości dokonań holenderskiego dyrygenta.

Na muzycznej scenie pojawiło się ostatnio mnóstwo nowych, często rewelacyjnych zespołów wyspecjalizowanych w muzyce baroku. Znamienne, że młodzi muzycy koncentrują się raczej na poszukiwaniu nowego, nieznanego dotąd repertuaru; po Bacha owszem, sięgają, na ogół by zadziwić czymś efektownym, szczyptą szaleństwa - a to dzikim tempem, a to niezwykłą ornamentyką... Na tle tych czasem aż nazbyt udziwnionych dokonań szczególnie dobrze widać, że styl Koopmana, niegdyś ekstrawagancki, obecnie już postrzegany jako "umiarkowany", doskonale wytrzymuje próbę czasu, a z biegiem lat staje się czymś w rodzaju punktu odniesienia. Dowodzi tego wciąż duży popyt na jego wielokrotnie wznawiane wcześniejsze płyty oraz oczywiście na nowe, a także zawsze pełne koncertowe sale. Z pewnością wypełnią się także świątynie Wrocławia i Świdnicy.

Piotr Maculewicz jest muzykologiem, kierownikiem Gabinetu Zbiorów Muzycznych Biblioteki UW.

Napisz do nas

Chcesz podzielić się przemyśleniami, do których zainspirował Cię artykuł, zainteresować nas ważną sprawą lub opowiedzieć swoją historię? Napisz do redakcji na adres redakcja@tygodnikpowszechny.pl . Wiele listów publikujemy na łamach papierowego wydania oraz w serwisie internetowym, a dzięki niejednemu sygnałowi od Czytelników powstały ważne tematy dziennikarskie.

Obserwuj nasze profile społecznościowe i angażuj się w dyskusje: na Facebooku, Twitterze, Instagramie, YouTube. Zapraszamy!

Newsletter

© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]