Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Josef Zawinul (7 VII 1932 - 11 IX 2007) urodził się w Wiedniu, w rodzinie o splątanych korzeniach węgierskich, czeskich, cygańskich. Co prawda był już rok 1932, ale może jeszcze kosmopolityczne, austro-węgierskie kulturowe geny jakoś działały? Owszem, chłopiec miał się za parę dekad stać jedną z ważniejszych postaci nurtu tzw. muzyki etnicznej czy World Music, tyle że drogą formacyjną okazał się nowoczesny i nowatorski jazz: w 1959 r. Zawinul wyjechał do USA.
Grał na fortepianie m.in. w kwintecie Cannonballa Adderleya. Z tych czasów pochodzi znany utwór "Mercy, Mercy, Mercy!", autorstwa właśnie Zawinula. Szybko objawił się podwójny talent, charakterystyczny dla całej późniejszej twórczości muzyka. Wybitny kompozytor i pianista (a już wkrótce ogólniej: klawiszowiec) oddziaływał zarazem jako inspirujący współpracownik, któremu liderzy mieli dużo do zawdzięczenia. Następnym (po wspomnianym alciście) dłużnikiem został Miles Davis. Zawinul pojawił się w jego zespole w przełomowym okresie, kiedy trębacz elektryfikował swój skład. Zaczynała się jazz-rockowa stylistyka fusion, już na początku potwierdzona arcydzielnymi albumami Davisa "In A Silent Way" i "Bitches Brew". Oczywiście, muzycy grający na tych płytach - w tym Zawinul - zawdzięczali swemu liderowi aż nadto, niemniej to właśnie Zawinul napisał parę utworów, spośród których wspomnę o wzruszającej, ascetycznej i lirycznej kompozycji "In A Silent Way".
U Davisa Zawinul poznał saksofonistę Wayne'a Shortera. Obaj wkrótce założyli słynny zespół Weather Report, najważniejszą formację fusion. Shorter pochodził ze stanu Nowy Jork, ale trzeci członek-założyciel, Miroslav Vitous był emigrantem z Pragi. (Nie jestem deterministą, aczkolwiek przy okazji zaznaczę, że dwie najlepsze polskie grupy jazz-rockowe powstały w Krakowie, czyli w dawnej Galicji.) Obok jazzu i rocka w Weather Report pojawiało się wiele muzyki różnych kultur. Egzotyczne instrumenty znakomicie współbrzmiały zarówno w żywiołowych koncertach zespołu, jak i w pomysłowych konstrukcjach tworzonych w studiu. Wspaniałe tytuły z kolejnych płyt trzeba by mnożyć; poprzestanę na olśniewającej kompozycji Zawinula "Jungle Book". W przestrzeni muzycznej, ciągle rozjaśnianej (rozdzwonione akordy strun, brzęczące tonacje innych instrumentów, natchniony śpiew) pojawiają się niekiedy głosy dzieci Zawinula...
Doświadczenia z Weather Report rozwijał Zawinul później, w działalności sygnowanej już własnym nazwiskiem. W The Zawinul Syndicate przeróżne brzmienia klawiszy czasem dominowały, by za chwilę współtworzyć rozpędzony i zmieniający się rytm, by towarzyszyć wokalistom i ich frazom, ekstatycznie płynącym w wielu językach. To radosne uniesienie muzyków łatwo udzielało się słuchaczom, pozwalając uwierzyć w dobro świata, choćby na tych parę minut słuchania.
Ubyło bardzo dużo radości muzyki i radości świata.