Arcybiskup "wypycha" z Kościoła

Dziękuję abp. Jędraszewskiemu za kazanie w rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego. Otworzyło mi ono oczy. Teraz rozumiem, że tu nie chodzi o kilka kontrowersyjnych zdań, tylko o przemyślaną strategię.

03.08.2015

Czyta się kilka minut

Abp Marek Jędraszewski / Fot. Grzegorz Gałązka / PAP
Abp Marek Jędraszewski / Fot. Grzegorz Gałązka / PAP

Gdy po raz pierwszy przeczytałem fragmenty tej mowy, przywoływane w medialnych doniesieniach, pomyślałem, że może dziennikarze wyolbrzymiają, a jeśli nie, to może hierarchę zwyczajnie poniosło i dał upust chwilowym emocjom. Lektura całości wypowiedzi, zamieszczonej na stronach internetowych archidiecezji łódzkiej, potwierdziła jednak doniesienia. Co więcej, trzeba zwrócić uwagę na godzinę publikacji zapisu kazania: 1 sierpnia 2015 r., 13.49. Msza, której metropolita przewodniczył, rozpoczęła się w południe tego dnia. Wniosek jest prosty: słowa wypowiedziane z ambony były przemyślane i przygotowane na piśmie. O emocjonalnym porywie nie może być mowy.

Zatem tak, abp Marek Jędraszewski z rozmysłem wykorzystał Powstanie Warszawskie – jego dramat i krew ofiar – by skrytykować konwencję antyprzemocową oraz ustawy o leczeniu niepłodności i uzgodnieniu płci. Jego zdaniem poparcie dla tych rozwiązań może być „uznane jako zdrada wobec tych wartości moralnych, dla których Powstanie w ogóle wybuchło”. Duchowny ma naturalnie prawo do wyrażania opinii o rozwiązaniach legislacyjnych oraz do krytykowania tych, którzy za nimi głosują. Ale wpisywanie tego w historyczny dyskurs o zrywie wyzwoleńczym oraz sugerowanie, że walczący w 1944 r. w stolicy byliby przeciwko obecnie rządzącym, to cynizm najwyższej próby.

Przywołanie poruszającego wiersza pod tytułem „Czerwona zaraza” również nie było tu przypadkowe. Jego autorem jest Józef Szczepański, pseudonim „Ziutek”, który zanim zginął 10 września 1944 r., w poetycki sposób pokazał dramat miasta czekającego na pomoc Armii Czerwonej. Na tym tle kaznodzieja kreślił karkołomne porównanie: tak jak wtedy z radzieckim wojskiem weszła do Polski bolszewicka władza, tak „obecnie przychodzi do nas lewacka zaraza”. Co naturalnie było odniesieniem do wspomnianych ustaw, obecnego rządu i ustępującego prezydenta.

Można by spierać się w tym miejscu z zastępcą przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski. Można by np. dowodzić, że pejoratywne określenia lewicy są mocno nie na miejscu, skoro polska lewica niepodległościowa – jak socjaliści z PPS-WRN – była częścią Polskiego Państwa Podziemnego. Można by próbować wykazać, że przyjmowanie ustaw przez demokratycznie wybrane władze to jednak nie to samo, co dyktat bolszewicki. Można by. Ale po co? Przecież już chyba rozumiemy, że w kazaniu nie chodziło o zaproszenie do rozmowy.

Po uważnym przeczytaniu tego wystąpienia zrozumiałem, że autor po prostu chciał napiętnować konkretne grupy społeczne. Lewica, zwolennicy PO i prezydenta Komorowskiego, to „czerwona zaraza”, która zalewa Polskę, a na dodatek zdradza ideały Powstania Warszawskiego. Wygląda na to, że łódzki metropolita, uzyskawszy wysoką pozycję w Episkopacie, dojrzał do forsowania strategii wypychania części wiernych z Kościoła. Skoro katolicy o poglądach lewicowych, liberalnych czy nawet centrowych tak często krytykują biskupów i w ogóle nie da się nimi kierować, to nie ma sensu o nich zabiegać czy nawet z nimi rozmawiać. Zamiast postawy dialogicznej z tej perspektywy lepsza jest konfrontacyjna. Oskarżać, obwiniać, obrażać – aż przynajmniej część z nich zniechęci się do Kościoła, może odejdzie, oczyszczając pole dla tych bardziej prawicowych i posłusznych. Bo katolicka wspólnota w tej wizji musi być prawicowo-patriotyczna.

Tak rozumiem to, co się kryje za kazaniem arcybiskupa Jędraszewskiego. Pojawił się w naszym Kościele nurt chcący wypłukać wspólnotę wiernych z tych, którzy nie pasują do określonej wizji. I nie jest to wizja ewangeliczna, w której chodzi o głoszenie Dobrej Nowiny każdemu człowiekowi. Coś, co jeszcze do niedawna było marzeniem krewkiego publicysty lub postulatem pojedynczego księdza, wdarło się na szczyty polskiego Episkopatu. ©

 

 

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz i publicysta, zastępca redaktora naczelnego portalu Aleteia.pl, redaktor kwartalnika „Więź”, współpracownik „Tygodnika Powszechnego”.

Artykuł pochodzi z numeru TP 32/2015