Albośmy to jacy tacy...

W Sejmie nie odżył duch PRL-u, zobaczyliśmy za to podgolone głowy posłów I Rzeczypospolitej. Nie widzę jednak powodów do tego, by drzeć dramatycznie szaty i wyciągać nazbyt uogólnione wnioski.

29.07.2008

Czyta się kilka minut

Dzień obrad komisji regulaminowej nie był dobrym dniem polskiej demokracji parlamentarnej. Nie dlatego, że ujawniły się silne emocje i sprzeczność interesów politycznych. Nie dlatego, że skonfliktowane strony przedstawiały odmienne wizje wydarzeń na scenie politycznej i odmienne programy. Nie dlatego też, że doszło do ostrych polemik i dyskusji. Konflikt między rządzącym klubem parlamentarnym i opozycją jest czymś naturalnym. To parlament niespierający się, blady i potakujący jest objawem choroby drążącej demokrację. Taki parlament znamy z przeszłości komunistycznej: posłów głosujących prawie zawsze jednomyślnie i bez słowa sprzeciwu nie traktowaliśmy jako swoich reprezentantów. Taki parlament znamy dzisiaj z niektórych, nielicznych już na szczęście krajów, wśród których poczesne miejsce zajmuje parlament białoruski prezydenta Łukaszenki.

Co więc pozostawia niesmak i zawód po fatalnej debacie w komisji regulaminowej na temat uchylenia immunitetu byłemu ministrowi sprawiedliwości Zbigniewowi Ziobrze? Na problem można spojrzeć z dwóch perspektyw: pierwsza to procedury i zasady regulaminu parlamentarnego. Zakładam (zbyt mało wiem o okolicznościach, by formułować sądy kategoryczne), że zasad nie złamano. Uchwała komisji zapadła w sposób prawnie wiążący: było quorum, odbyło się formalne głosowanie, które przesądziło o stanowisku komisji, podjęto niezbędne kroki, by powiadomić o posiedzeniu komisji osobę najbardziej zainteresowaną jej decyzją, czyli posła Ziobrę (chociaż tu można by postawić największy znak zapytania).

Druga perspektywa wykracza poza czysto formalną analizę przebiegu wydarzeń, to spojrzenie z punktu widzenia obyczaju i kultury politycznej. I tu pojawia się niesmak. Funkcjonowanie każdej instytucji w demokratycznym państwie prawa zależy nie tylko od respektowania ram proceduralnych, precyzyjnego trzymania się litery prawa, ale też od dobrej woli i zachowań uczestników demokratycznego procesu. Najbardziej szczegółowy czy wręcz kazuistyczny regulamin prac Sejmu, podobnie jak najbardziej precyzyjne i doskonałe pod względem legislacyjnym uregulowania Konstytucji, nie gwarantuje jeszcze per se dobrego przełożenia na demokrację funkcjonującą i rzeczywistą. Mechanizmy demokratyczne właśnie dlatego, że są ekspresją woli wolnego społeczeństwa i swobodnej gry różnych odcieni politycznych, są podatne w szczególnie wysokim stopniu na patologiczne deformacje, kiedy celem zachowań polityków staje się wyłącznie partykularny i wąski interes partyjny, zastępujący wartości podstawowe, jak dobro wspólne, państwo i efektywność jego organów, zaspokojenie autentycznych interesów obywateli. Nadużywanie struktur demokratycznych jest więc łatwe, bo demokracja jest strukturą kruchą i zawsze ustępuje agresji i brutalności. Polska historia zna takie przypadki.

Blokowanie działania ciał parlamentarnych może odbywać się formalnie, zgodnie z przepisami regulaminu, ale tylko formalnie. Bo w takich sytuacjach gubi się gdzieś istota parlamentu, jednej z najważniejszych władz państwa.

Wracając do pytania na początku postawionego: co raziło? Nie spór o immunitet posła Ziobry, ale sposób, w jaki się toczył, i waga samej sprawy, która była zbyt mała, by choćby w przybliżeniu podnosić emocje do takiej temperatury. Pamiętajmy, że bezpośrednim źródłem sporu stała się blokada prac komisji regulaminowej przez pojawienie się dużej liczby posłów, którzy pojawili się nie po to, by przedstawiać racje i argumenty, ale uniemożliwić prace komisji. To można uznać za przejaw nadużywania mechanizmu parlamentarnego. Jednak reakcja drugiej strony była zbyt emocjonalna, nieadekwatna do rangi sprawy.

Warto czasem z czegoś ustąpić, nawet jeśli druga strona wydaje się nie mieć racji. Parlamentaryzm to wszak sztuka negocjacji i osiągania kompromisów. Tego powinniśmy się jeszcze uczyć.

Nie pierwszy raz naciągano do granic możliwości regulamin Sejmu dla szybkiego osiągnięcia pożądanego celu politycznego. Przypomnijmy tempo i tryb, w jakim doszło w poprzedniej kadencji do uchwalenia kluczowych ustaw: medialnej (likwidującej dotychczasową formułę Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji) i samorządowej ordynacji wyborczej. W obu przypadkach wytknął to Trybunał Konstytucyjny. Polaryzacja postaw politycznych w parlamencie jest jednak rzeczą dość normalną; czytelną i zrozumiałą dla opinii publicznej, jeśli idzie o coś naprawdę ważnego. Wszyscy znamy film "Obywatel Smith jedzie do Waszyngtonu". Obywatel Smith też w jakimś sensie nadużywał procedury Senatu, przemawiając przez wiele godzin. Byliśmy jednak za nim, bo obywatel Smith chciał coś naprawdę ważnego osiągnąć. Po czarnej środzie sejmowej widać, że nie zawsze warto, by obywatel Smith jechał do Waszyngtonu...

W Sejmie nie odżył duch PRL-u, ale zobaczyliśmy za to podgolone głowy posłów I Rzeczypospolitej, odżyły demony paraliżowanego Sejmu i zrywanych obrad. Nie widzę jednak powodów do tego, by drzeć dramatycznie szaty i wyciągać nazbyt uogólnione wnioski. Media, czyniąc z tego wydarzenia wielkie polityczne teatrum i telewizyjny spektakl, wyraźnie przesadziły z ustawieniem skali. Jesteśmy społeczeństwem, w którym dobry obyczaj nie zakorzenił się jeszcze zbyt mocno, a duch przekory, ba! - agresji dominuje nad wieloma sferami naszego życia. Nie tylko w parlamencie. Parlament jest emanacją społeczeństwa, nie udawajmy, że nie wiemy, jacy jesteśmy, i nie udawajmy przesadnie zgorszonych. Duch pojedynkowania się o wszystko, nie tylko o miedzę, mocno tkwi w naszej polskiej mentalności. Warto więc na przyszłość wyciągnąć z tego konstruktywne wnioski. Poza czystym narzekaniem i wyrażaniem niesmaku.

Prof. MAREK SAFJAN (ur. 1949) jest prawnikiem. W latach 1991-97 był członkiem Komitetu ds. Bioetyki Rady Europy; w latach 1998-2006 prezesem Trybunału Konstytucyjnego. Autor blisko 150 publikacji naukowych, w tym 18 książek z zakresu prawa cywilnego, medycznego i europejskiego.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 31/2008

Podobne artykuły