Afera starachowicka: tak źle, tak gorzej, a tak najgorzej

Jeśli okazałoby się, że przeciek informacji o antymafijnej akcji w Starachowicach był skutkiem nieformalnych ustaleń kierownictwa resortu spraw wewnętrznych i policji, by ta ostatnia informowała politycznych zwierzchników o aferach kryminalnych, w które mogą być zamieszani przedstawiciele rządzącego ugrupowania, otrzymalibyśmy dowód (nie pierwszy) upartyjniania państwa i czynienia z niego folwarku kolesiów. Nawet najbardziej naiwnym trudno przecież uwierzyć, by była to metoda oczyszczania własnych szeregów z czarnych owiec.

26.10.2003

Czyta się kilka minut

Jeśli okazałoby się, że źródłami przecieku byli wiceminister spraw wewnętrznych bądź komendant główny policji, to może być to dowód (znowu nie pierwszy, ale - z uwagi na funkcje bohaterów - powalający) na umacnianie się czysto już mafijnych struktur w państwie. Sprawa starachowicka zaczęła się wszak od powiązań tamtejszej przestępczości zorganizowanej z miejscowymi samorządowcami - a teraz okazałoby się, że macki sięgają najwyższych szczebli polityki i organów ścigania. I niewiele ma tu do rzeczy, z jakich pobudek działali wiceminister i generał: bo nawet jeśli był to tylko polityczny oportunizm, skorzystali na tym przestępcy - mafijny mechanizm więc zadziałał.

Jeśli okazałoby się natomiast, że oskarżenia wobec komendanta głównego są efektem intrygi jego podwładnych (wspomaganych przez życzliwych im kompanów z prokuratury) - bo i takie interpretacje się pojawiają - dowodziłoby to spisku w szeregach policji. To też nie pierwszy taki przypadek (by wspomnieć o buncie słuchaczy szkoły policyjnej w Szczytnie zaraz na początku reform). Tyle że można śmiało snuć porównania ze słynnym “obiadem drawskim", podczas którego generalicja wymówiła posłuszeństwo cywilnemu ministrowi obrony. Kto wie, czy w sumie ta wersja nie byłaby najgroźniejsza: wszak w służbie mundurowej, mającej na dodatek stać na straży praworządności, zamach na szefa przy użyciu przestępców, polityków i przecieków medialnych zdaje się być czymś niewyobrażalnym.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 43/2003