Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Pożegnanie Jana Pawła II opuszczającego Kraków po pierwszej pielgrzymce do ojczyzny było przejmujące. Myśleliśmy, że to na zawsze. Papież mówił: "Żegnam Polskę, żegnam moją ojczyznę", a my na prasowej zwyżce płakaliśmy. Ale pamiętam także dotkliwy ciężar kamer telewizyjnych rozpychających nas bez ceremonii. Telewizja musiała być bliżej niż wszyscy, ona była najważniejsza. I tak już zostało. Wszystkie ważne sprawy mogą sobie się dziać, ale jeśli nie zostają skonsumowane przez kamery, to tak jakby nie działy się naprawdę.
Adam Bujak wyznaje we wspomnieniu (patrz Krzysztof Tadej, "Dar świętości"), że miał nieraz ochotę zapytać Papieża, czy bardzo grzeszy, zakłócając swoim wysiłkiem dokumentowania świętość miejsc i wydarzeń, które właśnie się dzieją. Nie zdobył się na to, wyczuwał zresztą, że Ojciec Święty docenia i jego intencje, i ich rezultaty. Ale to nie był wydumany niepokój. Od dawna już tkwimy jakby w podwójnej rzeczywistości: realnej i wirtualnej, a ta druga staje się coraz bardziej przemożna, wkracza wszędzie, nie ma dla niej zbliżenia, którego by nie chciała przekroczyć. I płacimy za to cenę coraz wyższą.
Zeszłoroczne uroczystości na Powązkach w rocznicę pierwszego dnia Powstania pokazały to dotkliwie. Przestrzeń dla telewizji i dla ochroniarzy wszystkich ważnych osobistości musiała być tak wielka, że tysiącom ludzi, w tym byłym powstańcom, uniemożliwiło to stanięcie nad grobami. W tym roku może być podobnie.
A gdyby tak uznać, że pora już, by wirtualną rzeczywistość telewizyjnego przekazu choć czasami potraktować jako mniej ważną niż to, co dzieje się naprawdę? Gdyby były takie chwile i takie dziania się, w których kamera nie śmie zbliżyć się zanadto, i nie ma dostojników tak ważnych, by innych dla nich odsuwać albo nie dopuszczać? I gdyby były miejsca i momenty w ogóle dla medialnej akcji niedostępne? Na przykład gdybyśmy w ogóle nie wpuszczali kamer przed Obraz Jasnogórski, a żaden polityk nie miałby prawa zabierać głosu na jasnogórskim Szczycie? Czy Polska byłaby mniej rzeczywista?