Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Żadna z licznych partii nie zaoferowała im porywającej czy choćby tylko przekonującej wizji przyszłości, żadna nie zarysowała realistycznej perspektywy, choć w przedwyborczym zapale politycy zaprezentowali wszystko, co tylko było można. Jedni przekonywali do wyrzeczeń w imię jutra, które z pewnością będzie lepsze niż dziś. Inni koncentrowali się na potrzebie odejścia od znienawidzonej polityki oszczędności budżetowych. Jeszcze inni postulowali renegocjowanie zasad, na jakich Grecja otrzymała pomoc finansową od Unii. Byli i tacy, którzy ratunek widzą w opuszczeniu strefy euro i powrocie do drachmy.
Wygrała konserwatywna Nowa Demokracja – zwolenniczka oszczędności, pozostania przy euro i renegocjacji porozumienia o pomocy. Ale cóż to za zwycięstwo? ND zdobyła zaledwie 19 proc. głosów, prawie dwukrotnie mniej niż w 2009 r., gdy wybory przecież przegrała. Socjalistyczna PASOK, ówczesny wielki zwycięzca z prawie 44 proc., spadła teraz do zaledwie 13 proc. i na trzecie miejsce – za rosnącą w siłę Koalicją Radykalnej Lewicy (SYRIZA, prawie 17 proc.), która grupuje partie odrzucające obecną politykę gospodarczą i współpracę z Unią. To wszystko oznacza koniec rządów monopartyjnych i uświęconego systemu dwupartyjnego, w którym u steru władzy zmieniały się PASOK i Nowa Demokracja.
Co czeka Grecję? To się okaże w ciągu dziesięciu najbliższych dni, gdy zakończy się – stosowana po raz pierwszy – procedura tworzenia rządu koalicyjnego, na którą konstytucja przewiduje taki właśnie czas. Podobnych doświadczeń Grecja jeszcze nie miała. Jeśli rząd nie powstanie, Greków czekają nowe wybory. I tylko to jedno wiadomo dziś na pewno.