Życie rewolucji

Zmarł Abdulaziz Buteflika, najdłużej panujący prezydent w historii Algierii. Pochowano go ukradkiem i bez honorów. 20 lat rządów Butefliki to opowieść o nadziejach, jakie niesie rewolucja, i wielkim rozczarowaniu.
w cyklu STRONA ŚWIATA

21.09.2021

Czyta się kilka minut

Algierczycy kładą róże na grobie Abdulaziza Butefliki na cmentarzu el-Alia w Algierze, 19 września 2021 r. / RYAD KRAMDI/AFP/East News /
Algierczycy kładą róże na grobie Abdulaziza Butefliki na cmentarzu el-Alia w Algierze, 19 września 2021 r. / RYAD KRAMDI/AFP/East News /

Trumnę z ciałem zmarłego w piątek prezydenta złożono na stołecznym cmentarzu el-Alia, w alei zastrzeżonej dla najbardziej zasłużonych Algierczyków, przywódców państwa i bohaterów wojny wyzwoleńczej sprzed ponad sześćdziesięciu lat. Rządowa telewizja nie transmitowała jednak uroczystości pogrzebowych, prezydenckiej trumny nie wystawiono w Pałacu Ludowym, a państwowa żałoba po jego śmierci trwała trzy dni zamiast zwyczajowych ośmiu. W ostatniej drodze Buteflice towarzyszyli państwowi dygnitarze z obecnym prezydentem Abdelmadżidem Tebbounem na czele, a także zagraniczni dyplomaci, najbliższa rodzina i przyjaciele. Postronnych żałobników wpuszczono na cmentarz dopiero po zakończeniu oficjalnej uroczystości.

Chętnych do pożegnania Butefliki nie było zresztą zbyt wielu, najwyżej kilkuset. „Niech mu ziemia lekką będzie, ale na inne pożegnanie sobie nie zasłużył i nikt tu po nim płakać nie będzie – powiedział zagranicznym dziennikarzom jeden z przechodniów obserwujących skromny, wojskowy kondukt pogrzebowy na ulicach Algieru. – Zapowiadał się na dobrego przywódcę i na początku rządów faktycznie zrobił wiele dobrego. Zachłysnął się jednak władzą i wszystko zmarnował”.

84 lata życia Abdulaziza Butefliki to kronika niepodległej od 1962 roku Algierii, największego kraju Afryki, opowieść o nadziejach, jakie niesie ze sobą rewolucją, i o tym, jak z czasem wyradza się ona w swoje przeciwieństwo i staje taką samą tyranią, jak ta, przeciwko której powstała.

Młodość

W latach 50. i 60. Algieria uchodziła za kolebkę rewolucji. Zwycięstwo Francji i Wielkiej Brytanii w II wojnie światowej ożywiło w ich zamorskich posiadłościach ruchy wyzwoleńcze. Uznając kolonializm za nierentowny przeżytek, Brytyjczycy pożegnali się wkrótce z Indiami, a w latach 60. przyznali niepodległość swoim koloniom w Afryce. Francuzi zaś walczyli o utrzymanie posiadłości w Indochinach, ale w 1954 roku ponieśli upokarzającą klęskę w bitwie pod Dien Bien Phu z wietnamskimi powstańcami i, chcąc nie chcąc, musieli wycofać się z Azji.

Zachęceni sukcesem partyzantów z Wietnamu, za broń chwycili też Arabowie z Algierii, uważanej przez Francję nie tyle za kolonię, co zamorską prowincję. Wybuchła krwawa wojna, w której zarówno kolonialna armia i francuscy osadnicy (w latach 50. mieszkało ich tam ponad milion), jak i arabscy powstańcy sięgali po najokrutniejsze sposoby walki. W walkach, zamachach bombowych, pogromach i brutalnych pacyfikacjach zginęło ponad milion ludzi.

Francuzi w końcu ustąpili, Algieria w 1962 roku stała się niepodległym państwem, a władzę przejęli powstańcy Frontu Wyzwolenia Narodowego. Obok kubańskich „brodaczy”, którzy pod wodzą Fidela Castro i Che Guevary niedługo wcześniej objęli rządy na Kubie, algierscy bojownicy Ahmeda Ben Belli i Huariego Bumediena uchodzili w tamtych czasach za awangardę i sztandar partyzanckiej rewolucji.

Buteflika przystał do partyzantów jako 19-latek. Urodził się w Wadżdzie, mieście leżącym dziś po marokańskiej stronie granicy (Maroko było w tamtych czasach francuskim protektoratem), co chętnie pomijali autorzy jego oficjalnych biografii. Młody Buteflika od dziecka wyróżniał się bystrością i chęcią do nauki. Robił tak wielkie wrażenie na nauczycielach w szkole średniej, że król Maroka zaprosił na swój dwór rodziców Butefliki, by pogratulować im tak utalentowanego syna. Ale posłany do lepszych, francuskich szkół w Algierii Buteflika, zamiast zapisać się na akademię, przystał do partyzantki. Jego bystrość sprawiła, że jeden z najważniejszych komendantów, Huari Bumedien, wyznaczył go na swojego sekretarza i adiutanta.

W pierwszym rządzie niepodległej Algierii, kierowanym przez prezydenta Ahmeda Ben Bellę, 25-letni Buteflika został ministrem od młodzieży i turystyki, a wkrótce potem, mając niespełna 30 lat, został najmłodszym na świecie ministrem dyplomacji. Do dziś nikt nie pobił tego rekordu.

Znakomicie odnalazł się w wielkim świecie. Wymowny i wyzbyty wszelkich kompleksów, władający wyszukanym francuskim, modnie ubrany, zawsze w trzyczęściowym garniturze i obowiązkowych w tamtych czasach okularach przeciwsłonecznych, brylował na światowych salonach. A gdy w 1965 roku Huari Bumedien odsunął od władzy swego niedawnego towarzysza broni Ben Bellę, Buteflika został jednym z najbliższych współpracowników nowego przywódcy.

Algieria, podobnie jak Kuba, uchodziła wtedy za państwo idealistyczne i rewolucyjne, niepoddające się ani dyktatowi Zachodu, ani Wschodu. Jako szef dyplomacji Buteflika ochoczo włączył się w działalność Ruchu Państw Niezaangażowanych, które pod wodzą Indii, Indonezji, Egiptu i ówczesnej Jugosławii próbowały wytyczyć własną drogę rozwoju. Natchnienia, inspiracji, kryjówki lub pieniężnego wsparcia szukali w Algierii Che Guevara, Nelson Mandela, Czarne Pantery z Ameryki i Timothy Leary, narkotykowy prorok hippisów i zbuntowanej młodzieży.

W 1974 roku Buteflika został najmłodszym w dziejach przewodniczącym Zgromadzenia Ogólnego Narodów Zjednoczonych. Wywołał sensację i skandal, gdy zaprosił do nowojorskiej kwatery ONZ Jasera Arafata dwa lata po zamachu dokonanym przez palestyńskich terrorystów na sportowców z Izraela podczas olimpiady w Monachium. Za czasów jego przewodnictwa ONZ wyprosiła też ze swojego grona Południową Afrykę, karząc ją w ten sposób za politykę apartheidu.

Dorastanie

Błyskotliwa kariera Butefliki została przerwana pod koniec 1978 roku wraz ze śmiercią prezydenta Bumediena. Oficjalną przyczyną śmierci była rzadka choroba krwi, ale w stolicy do dziś krążą plotki, że Bumedien został otruty.

Buteflika przymierzał się ponoć do opuszczonego prezydenckiego fotela, ale przegrał rozgrywkę o władzę z ministrem obrony, Szadlim Bendżedidem popieranym przez wszechwładnych generałów. Pozbawiony obrońcy i wpływów w Algierze, oskarżany przez politycznych rywali o nadużycia, Buteflika postanowił wyjechać z kraju. Zarzuty wkrótce odwołano, ale Buteflika uznał, że lepiej będzie, jeśli usunie się w cień. Wyjechał do Szwajcarii i Dubaju, gdzie zajął się interesami i pomnażaniem własnego majątku. W Dubaju znalazł intratną posadę na dworze tamtejszego emira.


CZYTAJ WIĘCEJ

STRONA ŚWIATA to autorski serwis Wojciecha Jagielskiego, w którym dwa razy w tygodniu reporter i pisarz publikuje nowe teksty o tych częściach świata, które rzadko trafiają na pierwsze strony gazet. CZYTAJ TUTAJ →


Tymczasem w Algierii dawni bohaterowie rewolucji przeistaczali się w pospolitych dygnitarzy, pazernych na władzę i wynikające z niej przywileje. Ruch wyzwoleńczy przepoczwarzył się w jednopartyjną dyktaturę, zazdrośnie strzegącą dostępu do władzy i bezwzględnie zwalczającą swoich przeciwników. „Le pouvoir – Władza” – tak zaczęli nazywać Algierczycy swoich niedawnych zbawców i polityczne porządki, jakie zaprowadzili. Do „Władzy” należeli partyjni przywódcy, generałowie z wojska, policji i służb bezpieczeństwa, a także zaprzyjaźnieni z nimi biznesmeni, zbijający fortuny dzięki rządowym koneksjom.

Taką właśnie Algierię, niegdysiejszą kolebkę rewolucji, zastała Wiosna Ludów, która przetoczyła się przez Europę w latach 90., kładąc kres komunizmowi i Zimnej Wojnie. Nastały nowe czasy, a niedawni zimnowojenni klienci Wschodu i Zachodu musieli się do nich dostosować. W pogrążonej w gospodarczej zapaści i politycznej stagnacji Algierii także dojrzewał bunt. Naciskana przez Wschód i Zachód „Władza” zgodziła się na pierwsze w algierskich dziejach wolne wybory.

Zamiast triumfem wolności i demokracji zakończyły się one makabrą. W głosowaniu zwyciężył Muzułmański Front Ocalenia, odwołujący się do islamu i wzorujący na Braciach Muzułmanach, odrzucających wszystko, co zachodnie. Generałowie i towarzysze z Frontu Wyzwolenia Narodowego ani myśleli oddawać mułłom władzę w Algierze. Nie życzyli sobie tego także nauczyciele demokracji z Zachodu. Przy ich milczącej aprobacie wojsko dokonało zamachu stanu i unieważniło wyniki wyborów. W Algierii wybuchła krwawa, barbarzyńska wojna domowa, która pochłonęła ćwierć miliona ofiar.

W 1999 roku wojskowi, którzy nie potrafili sobie poradzić z powstaniem algierskich mudżahedinów, niejako przyznając się do błędu, zaoferowali prezydenturę Buteflice. Prezydent Bendżedid doprowadził kraj na skraj przepaści, a na koniec dał się jeszcze pokonać mułłom w wyborach. Wyznaczony na jego następcę Mohammed Budiaf został po niewiele ponad stu dniach zabity w zamachu. Niewiele wskórali także dawni wojskowi, wybrani na prezydenta – Ali Kafi i Liamin Zerual. Buteflika, który już pod koniec lat 80. wrócił z wygnania do kraju, zgodził się przyjąć propozycję generałów i wystartował w wyborach. Wygrał ją z łatwością – wszyscy inni rywale wycofali się z rozgrywki, uznając, że skoro Buteflika jest faworytem generałów, sprawa jest rozstrzygnięta.

U władzy

W wyborach, w których był jedynym kandydatem, Buteflika zebrał trzy czwarte głosów, choć jedynie garstka wyborców pofatygowała się do wyborczych lokali. Jako prezydent zaraz rozpisał nowe głosowanie. Poddał pod nie – mimo sprzeciwu ze strony wielu generałów i dygnitarzy – projekt przyznania amnestii wszystkim mudżahedinom, którzy zgodzą się złożyć broń i wyrzec dalszej wojny. Udręczeni wojną Algierczycy opowiedzieli się za amnestią niemal (98 procent głosów) jednogłośnie. Skorzystały z niej tysiące partyzantów, a ich polityczni przywódcy zawarli z Butefliką pokój. Nieliczni nieprzejednani wycofali się na Saharę, gdzie wkrótce stali się miejscową filią Al-Kaidy. Tropieni i bezlitośnie zabijani przez ścigające ich rządowe wojsko, zostali zepchnięci jeszcze bardziej na południe, na sawanny Sahelu, gdzie do dziś toczą dżihadystyczne wojny w Mali, Nigrze i Burkina Faso.

Buteflika obiecywał, że przerwie wojnę i w 2002 roku wojna się skończyła. Dwa lata później z łatwością wygrał reelekcję. Los mu sprzyjał, bo wysokie ceny ropy naftowej sprawiały, że Algieria, dysponująca obok Libii najbogatszymi w Afryce złożami „czarnego złota”, zarabiała na jego sprzedaży krocie, stając się głównym dostarczycielem surowców energetycznych dla całej Europy. Za zarobione petrodolary Buteflika budował drogi i remontował algierskie państwo. Zachód, wdzięczny za stłumienie dżihadystycznej rebelii u brzegów Europy, udzielał mu wszelkiego wsparcia.

Teraz to on stał się „Władzą”. Kazał wykreślić z konstytucji zapis ograniczający kadencję prezydenta. W 2009 roku wygrał wybory, przedłużając rządy o kolejnych pięć lat. Trzecia kadencja nie była już tak dobra jak dwie pierwsze. Pogorszyła się koniunktura na światowych rynkach ropy i gazu ziemnego, zaczęło rosnąć bezrobocie i bieda, na ulicach Algieru i Oranu dochodziło do antyrządowych demonstracji, a w fabrykach do strajków, które Buteflika bezwzględnie rozpędzał, a politycznych przeciwników zwalczał.

Na początku 2011 roku przez kraje Maghrebu i Bliskiego Wschodu przetoczyły się uliczne rewolucje zwane Arabską Wiosną. Strąciły z tronów przywódców w Tunisie, Kairze i Trypolisie. W Libii dodatkowo wybuchła wojna domowa. W Algierii ludzie też wyszli na ulice miast, domagając się sprawiedliwości i wolności, ale widząc rozruchy i chaos u sąsiadów, a przede wszystkim pomni niedawnej własnej wojny domowej, powstrzymali się od rewolucji. Decyzję ułatwił im także Buteflika, który dla rozładowania buntu poluzował policyjne rygory, a dzięki skarbcowi pełnemu petrodolarów mógł sobie pozwolić na szczodre przekupywanie niedoszłych rewolucjonistów pospiesznie zarządzanymi podwyżkami płac i zasiłków oraz zwiększaniem rządowych dotacji.

Starość

Kiedy rewolucyjne uniesienie opadło, a przykłady Libii, Egiptu czy Syrii ostatecznie ostudziły zapał algierskich buntowników, Buteflika przestał udawać dobrodzieja i wrócił do rządów „twardej ręki”. W 2013 roku doznał rozległego wylewu (potem miał ponoć kilka następnych), w skutek którego poruszał się odtąd wyłącznie na wózku inwalidzkim i prawie stracił mowę. Prezydenckie zdrowie pogorszyło się w 2009 roku, gdy umarła jego matka, z którą mieszkał i która się nim opiekowała (według jednych źródeł bezdzietny prezydent miał też kiedyś żonę; według innych nigdy się nie ożenił).

Mimo zaawansowanego wieku (76 lat), kiepskiego stanu zdrowia i niedołęstwa w 2014 roku Buteflika po raz czwarty stanął do prezydenckich wyborów (na wyborczych wiecach jego przemówienia odczytywali pomocnicy, a na mównicach stawiano prezydenckie portrety) i znów został ogłoszony ich zwycięzcą (według oficjalnych wyników zdobył 81 proc. głosów), choć opozycja okrzyknęła wybory oburzającą farsą.

Podstarzali rewolucjoniści w generalskich mundurach z „Władzy” już wtedy ponoć wahali się, czy Buteflika dalej jest w stanie zapewnić im święty spokój, nienaruszalność rządów i majątków. Przekonał ich do tego Said Buteflika, młodszy o dwadzieścia lat brat prezydenta. To on wraz z dworem przyjaciół i krewnych rządził za schorowanego, niedołężnego i nieobecnego przywódcę, a powołując się na jego wolę, dzielił państwowy majątek i rządowe kontrakty.

Czwarta pięciolatka Butefliki zapisała się w dziejach Algierii jako czas powszechnego złodziejstwa i korupcji, biedy, drożyzny, bezrobocia i beznadziei, które sprawiały, że co roku wybuchały mniejsze i większe antyrządowe rozruchy, a młodzi całymi tysiącami uciekali za lepszym życiem do Europy.

Agonia algierskiej rewolucji zaczęła się w lutym 2019 roku, kiedy „Władza” ogłosiła, że 82-letni Buteflika, którego rodacy od lat nie widzieli nawet w telewizji, będzie ubiegał się o piątą kadencję. Tego było już za wiele nawet dla cierpliwych i doświadczonych przemocą i biedą Algierczyków. Wielotysięczne tłumy wyległy na ulice Algieru, Annaby, Konstantyny, Oranu i Dżilfy, żądając ustąpienia starego władcy, a wraz z nim jego leciwych towarzyszy.

Generałowie z „Władzy” błyskawicznie postanowili rzucić Buteflikę ulicznym tłumom na pożarcie i w kwietniu 2019 roku w rządowej telewizji odczytano jego oświadczenie, że nie będzie już więcej startował w wyborach i w ogóle zajmował się polityką. Po jego ustąpieniu „Władza” błyskawicznie urządziła pokazowe procesy. Do więzienia trafił prezydencki brat Said i jego towarzysze, a pod koniec roku odbyły się wybory, w których na nowego prezydenta został wybrany 75-letni Abd al-Madżid  Tebbun.

„Przez całe życie Buteflika myślał tylko o tym, by zdobyć władzę, a potem – żeby ją za wszelką cenę utrzymać – powiedział po śmierci algierskiego weterana jego biograf Farid Alilat. – Za młodu uważano go za rewolucjonistę, zapatrzonego w postęp, ale tak naprawdę nie wierzył w nic poza pieniędzmi i władzą

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, pisarz, były korespondent wojenny. Specjalista od spraw Afryki, Kaukazu i Azji Środkowej. Ponad 20 lat pracował w GW, przez dziesięć - w PAP. Razem z wybitnym fotografem Krzysztofem Millerem tworzyli tandem reporterski, jeżdżąc wiele lat w rejony… więcej