Nowe po staremu, stare po nowemu

​​​​​​​Wybory parlamentarne wygrały stare partie rządzące od dziesięcioleci. Tak wygląda początek nowych czasów w „nowej”, ma się rozumieć, Algierii.
w cyklu STRONA ŚWIATA

19.06.2021

Czyta się kilka minut

RYAD KRAMDI/AFP/East News /
RYAD KRAMDI/AFP/East News /

Było to już trzecie w Algierii powszechne głosowanie, odkąd wiosną 2019 roku uliczna rewolucja zmusiła do ustąpienia panującego od dwudziestu lat, schorowanego i zniedołężniałego prezydenta Abdul Aziza Buteflikę. Jeszcze w grudniu tego samego roku przeprowadzono wybory prezydenckie, w wyniku których stanowisko opuszczone przez 83-letniego władcę zajął 75-letni Abdel Madżid Tebboune, od dwudziestu lat sprawujący rozmaite ministerialne posady. Jesienią zeszłego roku urządzono w Algierii plebiscyt, w którym większość obywateli opowiedziała się za przyjęciem nowej, napisanej przez rządzących konstytucji.

W zamierzeniu rządzących wybory nowego parlamentu miały być kolejnym przykładem na to, że zrozumieli potrzebę zmian i reform i poważnie się za nie zabierają, choć nie ukrywają, że zajmie im to sporo czasu. Innym dowodem dobrych intencji miały być liczne areszty, procesy i dymisje dygnitarzy z czasów Butefliki, oskarżanych dziś o nadużywanie władzy, kumoterstwo, korupcję i zwykłe złodziejstwo.

Prezydent Tebboune zachęcał rodaków do udziału w wyborach przekonując, że będą one stanowić ostateczne zerwanie ze starym, „skorumpowanym” reżimem i narodziny „nowej Algierii”. „Chcesz zmian – idź głosować!” – namawiał prezydent.

Hirak czyli ruch

Przywódcy, a raczej uczestnicy ulicznej rewolucji sprzed ponad dwóch lat nie dali się jednak przekonać. Ruch Hirak, zrodzony z wielotysięcznych, spontanicznych ulicznych demonstracji nie przepoczwarzył się w polityczną partię. Wciąż skrzykuje się na wiece za pomocą wirtualnej sieci i w ten sam sposób się komunikuje i prowadzi polityczną debatę. Wciąż nie ma przywódców, biur ani nawet nazwy. „Hirak” po arabsku znaczy z grubsza biorąc tyle co „ruch, pospolite ruszenie”.

Wiosną 2019 roku Hirak wyprowadził na algierskie ulice setki tysięcy ludzi nie tylko po to, by nie dopuścić do przedłużenia panowania Butefliki (mimo jego rozlicznych chorób, niepełnosprawności i faktycznego ubezwłasnowolnienia, jego dworzanie zamierzali wystawić go do kolejnych wyborów). Algierskie pospolite ruszenie wyległo na ulice Algieru, Oranu, Annaby i Tizi Ouzou, żeby zaprotestować przeciwko zawłaszczeniu państwa przez kastę podstarzałych, dawnych rewolucjonistów, partyzantów i bohaterów z czasów wojny wyzwoleńczej sprzed siedemdziesięciu lat, gdy Algieria, francuska kolonia, a raczej zamorska prowincja Paryża, wybijała się na niepodległość. Po zwycięstwie, w wolnym od 1962 roku kraju, partyzanci z Frontu Wyzwolenia Narodowego przejęli władzę, a z każdym rokiem jej sprawowania coraz bardziej przypominali pazernych i zazdrosnych o wpływy karierowiczów i satrapów.


„Strona świata” to autorski serwis Wojciecha Jagielskiego, w którym dwa razy w tygodniu reporter i pisarz publikuje nowe teksty o tych częściach świata, które rzadko trafiają na pierwsze strony gazet.


Nadzieją na przerwanie dyktatury dawnych bohaterów ludowych była polityczna odwilż, jaka nadciągnęła nad Afrykę po upadku komunizmu w Europie, ale pierwsze w historii kraju wolne wybory w 1990 roku zakończyły się zwycięstwem partii odwołujących się do islamu. Algierskie wojsko, zachęcone przez przerażony Zachód, unieważniło elekcję i samo przejęło władzę. W kraju wybuchła barbarzyńska, dziesięcioletnia wojna domowa, która wyniosła do władzy Buteflikę.

Hirak wyszedł na ulice algierskich miast, żądając, by nie tylko Buteflika, ale wszyscy starzy dygnitarze i dorobkiewicze przeszli po dobroci na polityczną emeryturę, a wszechwładne wojsko i służby bezpieczeństwa raz na zawsze odczepiły się od polityki. W tym samym mniej więcej czasie i pod podobnymi hasłami  uliczne rewolucje wymusiły zmiany rządzących także w Sudanie, Iraku i Libanie. W Algierii mimo odsunięcia od władzy starego przywódcy i jego dworu, wyboru nowego prezydenta, przyjęcia nowej konstytucji i gorących zapewnień rządzących, że nie dopuszczą do powrotu do starych porządków, „pospolite ruszenie” uważa, że tak naprawdę wciąż nic się nie zmieniło. „Zmienili się niektórzy aktorzy i dekoracje, ale wciąż odgrywane jest to samo przedstawienie” – narzekają działacze Hiraku i wzywają Algierczyków, żeby nie uczestniczyli w żadnych wyborach ani plebiscytach, dopóki starzy dygnitarze i wojsko trzymają stery rządów. 

Mimo ustąpienia Butefliki, Hirak nie zaprzestał ulicznych wieców i antyrządowych pochodów. Z ulic spędził demonstrantów dopiero zeszłoroczny wybuch epidemii Covid-19. Ale w lutym, po rocznej przerwie, „pospolite ruszenie” znów wyległo na algierskie ulice domagając się zmian.

Nowa Algieria

Algierczycy zdają się podzielać zdanie Hiraku, bo do wyborów prezydenckich w grudniu 2019 roku poszło głosować ledwie 40 proc. uprawnionych, a jeszcze mniej, około 25 proc.,  wzięło udział w zeszłorocznym plebiscycie konstytucyjnym.

Namawiając do udziału w wyborach parlamentarnych, prezydent Tebboune przekonywał, że będą inne niż wszystkie dotychczasowe. Nowa ordynacja wykluczyła z nich wszystkich dotychczasowych posłów, którzy zasiadali w parlamencie przez co najmniej dwie kadencje. Z list kandydatów wykreśleni zostali też wszyscy „zamieszani w podejrzaną działalność lub transakcje”. Zakazano też korzystania z pieniędzy cudzoziemskich dobrodziejów.

Za to, by zachęcić do polityki młodych, prezydent polecił, by każdemu niezależnemu kandydatowi na posła, który nie przekroczył 40. roku życia, wypłacić ze skarbu państwa po 300 tysięcy dinarów (ponad 2200 dolarów) na koszty kampanii wyborczej. Urzędnicy dopilnowali też, by po raz pierwszych w dziejach Algierii połowa miejsc na listach wyborczych przypadła kobietom.

W ten oto sposób w nowym parlamencie większość mieli stanowić posłowie niezależni i młodzi, niezamieszani w stare, brudne sprawki, wolni od złych nawyków i nieponoszący odpowiedzialności za niechlubną przeszłość. Nowemu, politycznemu rozdaniu miała dodatkowo sprzyjać spodziewana przegrana starych partii władzy, Frontu Wyzwolenia Narodowego i sprzymierzonego z nim Demokratycznego Zgromadzenia Narodowego. Na klęskę skompromitowanych, starych partii liczyli także działacze partii, odwołujących się do islamu. Mieli nadzieję przejąć ich wyborców, a także zdobyć głosy tych Algierczyków, którzy rozczarowani władzą, nie posłuchają jednak wezwań Hiraku do bojkotu wyborów.

I tylko działacze Hiraku przepowiadali, że wybory urządzane przez „frontowców” są maskaradą, że  większość niezależnych kandydatów na posłów to niedawni „frontowcy”, którzy wystąpili z partii, żeby się odciąć od jej grzechów i grzeszków, i że to z nich Tebboune zamierza stworzyć wspierającą go w parlamencie większość i swoją polityczną bazę.

Starzy górą

Ku zaskoczeniu wszystkich w parlamentarnych wyborach, mających dać początek „nowej Algierii”, wygrali starzy „frontowcy”, którzy w nowym 407-osobowym parlamencie będą mieć 105 posłów. To aż o ponad 50 mniej niż mieli w poprzednim parlamencie i o wiele za mało, by zdobyć większość i utworzyć rząd. Nie wystarczą do tego nawet głosy posłów z bratniego Zgromadzenia, których w parlamencie będzie 57. Żeby zdobyć większość (204 głosy), „frontowcy” będą potrzebować jeszcze wsparcia 42 posłów. Szukać ich będą zapewne wśród posłów niezależnych, których w nowym parlamencie zasiądzie 78, bo na życzliwość partii religijnych (dwie partie wprowadziły łącznie 104 posłów) liczyć raczej nie będą mogli.

Choć prezydent Tebboune stara się robić dobrą minę do kiepskiej gry, Algierczycy posłuchali wezwań Hiraku i zignorowali wybory. Oficjalnie głosować poszło ledwie 30 proc. wyborców (niektóre algierskie gazety podały, że frekwencja nie sięgnęła nawet 25 proc.), a w Kabylii, ojczyźnie Berberów i twierdzy opozycji, na wybory nie pofatygował się prawie nikt (podobnie było w wyborach prezydenckich z 2019 roku i zeszłorocznym plebiscycie konstytucyjnym).

Po wyborach Algierię czeka powrót do politycznego klinczu, w jakim znajduje się od dwóch lat. Hirak, nieuznający dotychczasowych reform za wystarczające, spróbuje wrócić do ulicznych pochodów i protestów. Władze, choć liczyły na silniejszy mandat wyborczy, tracą cierpliwość do ulicznego „pospolitego ruszenia”. Coraz częściej wyławiają z bezimiennego tłumu ludzi, uznawanych za nieformalnych przywódców, aresztują ich i sądzą za łamanie prawa. Za kratki trafiają też niezależni dziennikarze.

Polityczne niepokoje nie ułatwią rządzącym zadania zaprowadzenia w kraju koniecznych reform. Reformy polityczne, ustrojowe są potrzebne, by uspokoić nastroje, ale reformy gospodarcze są niezbędne, by ratować państwo przed bankructwem. Spadek cen ropy naftowej, pogłębiony jeszcze pandemią, sprawił, że uzależniona od petrodolarów Algieria, która od dawna boryka się z gospodarczymi kłopotami znalazła się w prawdziwych tarapatach. Ekonomiści ostrzegają, że w ciągu ostatnich dziesięciu lat władze wydały ponad trzy czwarte dolarów z trzymanego na niepewną przyszłość lub „czarną godzinę” petrodolarowego funduszu strategicznego. Gospodarkę i biurokrację zżera rak korupcji, a dla młodzieży nie ma zatrudnienia ani widoków na przyszłość.

Czterdziestomilionowa Algieria jest nie tylko największym krajem Afryki, ale także żandarmem Maghrebu jedynym strażnikiem Sahary, rozciągającej się od śródziemnomorskich wybrzeży po sawanny Sahelu, ogarniętego już świętymi wojnami tamtejszych dżihadystów.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, pisarz, były korespondent wojenny. Specjalista od spraw Afryki, Kaukazu i Azji Środkowej. Ponad 20 lat pracował w GW, przez dziesięć - w PAP. Razem z wybitnym fotografem Krzysztofem Millerem tworzyli tandem reporterski, jeżdżąc wiele lat w rejony… więcej