Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Ewangelia była zaczerpnięta z 7. rozdziału św. Jana – łączyła początek i koniec Jezusowego wystąpienia w Jerozolimie na Święcie Namiotów: „W połowie świąt przybył Jezus do świątyni i nauczał. Żydzi zdumiewali się mówiąc: »W jaki sposób zna On Pisma, skoro się nie uczył?«. Odpowiedział im Jezus: »Moja nauka nie jest moja, lecz Tego, który mnie posłał. Jeśli kto chce pełnić Jego wolę, pozna, czy ta nauka jest od Boga, czy też mówię od siebie samego«. (…) W ostatnim zaś, najbardziej uroczystym dniu święta Jezus stojąc zawołał donośnym głosem: »Jeśli ktoś jest spragniony, a wierzy we Mnie – niech przyjdzie do Mnie i pije! Jak rzekło Pismo: Strumienie wody żywej popłyną z jego wnętrza«. A powiedział to o Duchu, którego mieli otrzymać wierzący w Niego” (J 7, 14-16. 37-39).
Tekst, który – wedle rozeznania Karmelu – pozwala choć trochę rozszyfrować tajemnicę wiary i świętości Teresy Wielkiej. To znaczy pozwala zapytać: Co to znaczy być „od Jezusa”? Kiedy człowiek jest/staje się „od Jezusa”? Kiedy jest „Jezusowy”?
Najpierw wtedy, gdy przyjmuje od Jezusa Słowo. Nie, nie chodzi tylko o to, że czytam Pismo. Chodzi o to, że w trakcie lektury ono staje się dla mnie Słowem od Pana – Słowem, które zdumiewa, które nie jest jedynie wyuczoną lekcją – Słowem, za którym rozpoznaję Autorytet Boga. „Wiara rodzi się ze słuchania”. Nigdy nie dość przypominania tej zasady – wiara chrześcijańska jest odpowiedzią na Słowo. Słowo to pierwszy dar Jezusa.
Nie ostatni, a nawet nie wystarczający. Pomaga to odkryć druga część tekstu: „kto jest spragniony, a wierzy we Mnie – niech przyjdzie do Mnie, i pije!”. O jakie pragnienie czy pragnienia chodzi? Ludzkie pragnienia są rozliczne, i z pewnością bardzo indywidualne. Ale czy nie chodzi tu także o te pragnienia, które obudziły się w nas w spotkaniu ze Słowem? Słowo otwiera przecież przed nami fascynującą perspektywę. Proponowany przez Słowo sposób życia niesie ze sobą niesamowitą wręcz moc perswazji i atrakcyjności. Kiedy słyszę od Jezusa: „Miłujcie waszych nieprzyjaciół; dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą; błogosławcie tych, którzy was przeklinają (…) Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny. Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni; nie potępiajcie, a nie będziecie potępieni; odpuszczajcie, a będzie wam odpuszczone” – kiedy słyszę Jezusa wypowiadającego te i podobne Słowa, nie tylko wiem, że „ma rację”; rodzi się we mnie pragnienie, by tak właśnie żyć.
A zaraz potem przekonanie (oparte na wielokrotnym doświadczeniu), że… nie potrafię. Nie umiem w ten sposób. To ponad moje siły. „Tak się nie da!”. Prawda. I właśnie dlatego ów drugi dar Jezusa – Duch Święty. By być „od Jezusa”, nie wystarczy wziąć od Niego Słowo; trzeba jeszcze wziąć Ducha Świętego, w którym staje się możliwe wypełnienie Słowa. Od Niego zależy zresztą także zrozumienie tego Słowa, a nawet przynaglenie, by po Nie sięgnąć. Od Niego zależy pierwsza nasza odpowiedź na Słowo, jaką jest modlitwa. I od Niego zależy przełożenie Słowa na działanie – na czyn. Bo to Duch jest Dokonawcą wcielenia Słowa!
Ważne jest także i to, że owo przyjęcie Ducha (podobnie zresztą jak Słowa) nie jest czynnością jednorazową. W „ofercie” Jezusa Duch jest przyrównany do Wody Żywej – do Strumienia. Nie wystarczy człowiekowi napić się raz na całe życie. Nie chodzi także o to, by jednorazowo nabrał wody do wszystkich naczyń, jakie ma, a potem je po kolei opróżniał. Nie. Duch chce być Wodą Żywą – ciągle świeżą, ciągle nową – właśnie w tej chwili wytryskającym strumieniem. Źródłem.
Dziś otwórz Słowo. I dziś otwórz się na nowe, orzeźwiające doświadczenie Ducha. A będziesz „od Jezusa”. ©