Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Przyjechał na wykłady Miłosz, o przekładach opowiadał Barańczak, Brodski śpiewnie recytował wiersze w Collegium Novum. W Collegium Witkowskiego zaś, we wtorki o 18.15, wykłady monograficzne dla polonistów prowadził ksiądz profesor Józef Tischner. Przychodziły na nie tłumy. Gdy wspominam księdza Tischnera, myślę o tym, jak wolnym był człowiekiem. Wyprostowany, uśmiechnięty – to poczucie wolności udzielało się i nam. Słowa dawały oddech. Pamiętam żonkile. Kiedyś chciałyśmy z koleżanką wyrazić księdzu Tischnerowi swoją sympatię i w św. Józefa – 19 marca – złożyłyśmy mu po wykładzie życzenia. Podziękował, ale powiedział: „Ja jestem robotnik, obchodzę imieniny 1 maja”. Niezrażone, na początku maja dałyśmy mu ponownie pęk żółtych żonkili. Myślę teraz, że to nie był dobry pomysł, ale ksiądz Tischner przyjął kwiaty z godnością. Pamiętam ten obraz: idzie przez Planty w stronę św. Anny, w swojej odwiecznej kurteczce, z teczką i pękiem żonkili w ręku. Tak już odszedł na wieki. I źle nam tu bez Niego, w naszym „czasie marnym”.