Znowu w ciemnych stronach

W zaciśniętej pięści różaniec wygląda jak pejcz zakończony czarnym krzyżykiem: okładka nowego wydania "Drewnianego różańca" musi zapadać w pamięć.

27.10.2009

Czyta się kilka minut

Kilka szczegółów z niewielkiego pokoju.

Na brzegu stolika książeczka do nabożeństwa, od pierwszej komunii świętej, biała.

Po lewej stronie brewiarz.

Nad łóżkiem renesansowa Matka Boska miażdży stopami węża.

Na szafce z książkami szopka bożonarodzeniowa. Tu zdjęcie Całunu Turyńskiego. Tam różaniec w kształcie karty płatniczej, wetknięty za ramę lustra.

Z książek w czytaniu: "Zaczęło się od Wadowic" Mileny Kindziuk i "Franciszkanin z SS" - historia młodego zakonnika powołanego do służby wojskowej w czasie II wojny światowej.

Krzyżyk na stole.

W tej jasno określonej przestrzeni porusza się autorka książki uznanej za jeden z najbardziej zaciekłych literackich ataków na Kościół w czasach PRL-u.

Chytre, nie do końca szlachetne

Literacki początek Natalii Rolleczek naznaczony jest koniecznością radykalnych wyborów. Musi zadecydować, czy wybiera milczenie, czy też chce istnieć w społecznym obiegu.

W roku 1949 piękna absolwentka polonistyki pracuje w wydawnictwie Gebethner i Wolff, któremu proponuje sztukę "Dom bez ścian" - opartą na autentycznych wydarzeniach historię przyjęcia, jakie podkrakowscy ziemianie wydali podczas wojny partyzantom z AK.

Sama wychodzi z wojny pokiereszowana - w Ravensbrück straciła starszą siostrę, przez zaangażowanie w konspirację musiała kilka lat spędzić w ukryciu. W Drohobyczu z okien zakładu szewskiego, w którym pracowała, widziała szubienicę, na której co kilka dni urządzano egzekucje. Jej wojenna miłość - partyzant Wiktor - umarł po jednej z potyczek z Niemcami. Część wspomnień umieszcza w tekście sztuki.

Po przeczytaniu "Domu bez ścian" cenzor wpada we wściekłość: 10 tysięcy gotowych do druku egzemplarzy wędruje na przemiał. Nie zachował się ani jeden egzemplarz, autorka nie ma nawet maszynopisu.

W tamtym czasie Rolleczek mieszka już w słynnym krakowskim Domu Literatów przy ul. Krupniczej 22. Rezolutna, bystra, lubi to miejsce i atmosferę żywiołowych dyskusji. Ma stypendium od Leona Kruczkowskiego, któremu spodobało się jej opowiadanie zamieszczone w "Odrze". Po wojnie przez okazałą kamienicę przewijają się wszyscy święci literatury polskiej - Gałczyński, Andrzejewski, Kisielewski, Zawieyski, Dygat. Kluczową znajomością z Krupniczej jest Adam Polewka - żarliwy komunista, który pomaga jej znaleźć tu mieszkanie.

Katastrofa pierwszej sztuki sprawia, że Rolleczek zmienia kierunek. W 1950 r. powstaje utwór "Mój zięć marksista" - sztuka przedstawiająca powojenne wcielenie pani Dulskiej, która musi mierzyć się z politycznymi przekonaniami wybranka córki (w jednym z wywiadów określi tę przemianę jako "chytrą, może nie do końca szlachetną").

W 1952 r. otrzymuje II nagrodę w konkursie Ministerstwa Kultury i Sztuki na utwór sceniczny dla Teatru Młodego Widza. Wyróżniona zostaje sztuka "W dalekim kraju, w Nowej Zelandii", w której polska młodzież rusza do Korei, by walczyć z Ameryką. Trzy akty wypełnione są szturmowym językiem. "Twarz Chin jest dumna i nie dosięgnie jej ślina Amerykanina" - tłumaczy jeden z bohaterów. Inny oznajmia, że "Imperializm amerykański rzęzi z pianą wojenną na ustach".

- W coś trzeba było wierzyć - wspomina tamten okres Natalia Rolleczek. - Poza tym nie chciałam znaleźć się na indeksie, nie mogłam sobie wyobrazić, że piszę do szuflady. Chciałam pisać i wydawać.

Hotel Bristol i wszy

Ukończony w 1953 r. "Drewniany różaniec" przynosi Rolleczek olbrzymią popularność i równocześnie staje się jej przekleństwem. Zbiór trzech autobiograficznych opowiadań przedstawia różnorodne odcienie nierówności społecznych, jakie szarpią Polską przedwojenną. Pochodzące z ubogiej rodziny Tala i Łucja skazane są na pomoc instytucji dobroczynnych, bezradnych komitetów przykościelnych, wyniosłych hrabin i baronowych w czarnych ubraniach, stowarzyszeń żywcem wyjętych z "Lalki" Prusa i postaci z "Dobrej pani" Orzeszkowej. Wywiezione na wypoczynek do przejętej losem biedoty hrabiny Goetz, mieszkają w zawilgoconym pomieszczeniu, otrzymują zakaz wstępu do pałacowego sadu i spożywania wspólnych posiłków z rodziną filantropów. To świat fałszu i obłudy, oglądany oczami przedwcześnie dojrzałych dzieci.

Żeby dobrze zrozumieć bagaż krzywdy, z jakim Rolleczek opuściła przedwojenną Polskę, trzeba przenieść się do Zakopanego wczesnych lat 30., które staje się areną najmocniej zapamiętanego opowiadania tytułowego. 13-letnia Tala trafia na dwa lata do przytułku dla dziewcząt, prowadzonego przez siostry felicjanki. Miasto w tamtych latach przeżywa gwałtowny rozkwit. Pod Tatry zjeżdżają światowe gwiazdy sportów zimowych, przybywa turystów, stałymi gośćmi są Nałkowska, Makuszyński, Axentowicz, na stałe sprowadza się Szymanowski, oblężenie przeżywają najmodniejsze lokale: Trzaski, Karpowicza...

Jest jednak i inny świat. Tala trafia do przytułku przy ul. Kościeliskiej, wówczas jedynego w podtatrzańskim kurorcie. Tuż obok urokliwego Starego Kościółka i cmentarza na Pęksowym Brzysku dzieje się świat nędzy niewyobrażalnej. Łachmany zamiast ubrań, wszy, biegunka, czerwonka, głód, kary cielesne i duszone głęboko namiętności erotyczne. Siostry zakonne i ich podopieczne żyją z tego, co wyżebrają podczas kwest. Jabłko jest dobrem niezwykle pożądanym. Dziewczynę, która kradnie chleb, koleżanki w nocy linczują. Żeby uniknąć pracy ponad siły, Tala zaciera sobie oczy denaturatem.

W "Drewnianym różańcu" przytułek jest miejscem, które Bóg dawno opuścił, zostawiając je na pastwę wysuszonych z uczuć zakonnic i biedy. Co może urodzić się w tym świecie? Martwy płód, poroniony przez jedną z dziewczyn, nienawiść, bunt.

Niewiara.

Lśniące Zakopane główna bohaterka poznaje w drodze do rzeźnika, który z litości oddaje przytułkowi rosół spod kiszek, potem używany do gotowania zupy. Na saniach przejeżdża prezydent Mościcki. "W płaszczu zaplamionym od noszenia konewek, z wyświeconym brzegiem, w za dużej czapie idiotycznie sterczącej na głowie i zbyt wielkich na moje nogi, sukiennych czarnych śniegowcach wyglądałam jak zatłuszczony knot w tej ulicy, gdzie wszystko jest białe albo kolorowe" - opowiada Tala.

Czy pani zdaje sobie sprawę?

"Drewniany różaniec" ukazuje się w jednym z najważniejszych momentów powojennej historii Polski. Jest rok 1953 i walka o pieriekowkę dusz wkracza w decydującą fazę. W lutym Rada Państwa przyjmuje dekret, w którym daje sobie prawo do kontrolowania obsady stanowisk kościelnych. Episkopat odpowiada memoriałem "Non possumus", w którym opisuje metody szykan stosowanych przez państwo i ostrzega duchownych, że przyjęcie kościelnego stanowiska z rąk komunistów będzie obłożone klątwą. We wrześniu torturowany biskup kielecki Czesław Kaczmarek przyznaje się do dywersji inspirowanej przez watykańskich i waszyngtońskich mocodawców, sąd skazuje go na 12 lat więzienia. Kardynał Wyszyński jest internowany.

Natalia Rolleczek: - Chciałam przede wszystkim wyrzucić z siebie tamte doświadczenia, bez świadomości, że książka stanie się elementem walki politycznej. Nie napisałam książki przeciwko Bogu. I z jednej strony oczywiście mogę powiedzieć, że popełniłam lekkomyślność, ale z drugiej, cóż... Ja chciałam być pisarką, chciałam być znana.

Polewka jest zachwycony książką.

Paweł Korombel, syn autorki: - Nie uwierzę, że matka mogła działać z wyrachowania, to nie ten typ człowieka. Musiała wyrwać zadrę, którą nosiła w sobie od dzieciństwa. I zrobiła to.

Natalia Rolleczek: - Nagle stałam się sławna. Pierwszy nakład 10 tysięcy egzemplarzy rozszedł się błyskawicznie, Iskry zdecydowały się na dodruki, po 50 tysięcy każdy. Książka stała się sensacją, w czym dopomogli mi księża, nawołujący z ambon, żeby trzymać się od tego bluźnierstwa z daleka. Związek Literatów i wydawnictwo zaczęły mnie wysyłać na spotkania autorskie. "Jedź, Tala, w teren, niech masy posłuchają, co masz do powiedzenia", tak tłumaczyli. Więc jeździłam, nie przeczę, z chęcią. W poniedziałek Rabka, we wtorek Bydgoszcz.

Na jedno ze spotkań przychodzi grupa rozwścieczonych kobiet wraz z księdzem katechetą. Z sali pada pytanie, czy Rolleczek zdaje sobie sprawę, że gdyby nie siostry, byłaby może prostytutką.

Inne spotkanie wspomina w swoich dziennikach Jan Józef Szczepański. Pod datą 24 VI 1956 zapisuje: "W przeddzień wyjazdu miałem wieczór autorski, a raczej brałem udział w wieczorze autorskim w Nowej Hucie (Kurczab, Rolleczek, Jaźwiec, T. Nowak, Kłyś i ja). Dziwna publiczność, nieokreślonej przynależności klasowej, raczej schludna, dość ponura, milcząca i cierpliwa. Program, z wyjątkiem świetnych wierszy Nowaka, słaby. Kurczab i Kłyś, po prostu zawstydzająca grafomania. Zwłaszcza Kurczab - stara marksistowska dewotka".

"Drewniany różaniec" dzieli środowisko literatów i dziennikarzy. Jedni traktują początkującą autorkę jak młot na kler i ciemnych katolików. Inni widzą w niej stalinówkę. Szczepański uważa, że jest zwyczajną karierowiczką, która chce płynąć z prądem epoki.

Niedowierzanie budzi fakt, że Rolleczek nie należy do partii i zapisać się do niej nie zamierza.

Adam Polewka popiera ją na wysokim szczeblu. Kolejne wydania ukazują się z adnotacją "Książka zatwierdzona przez Ministerstwo Oświaty jako pożądana w bibliotekach licealnych".

- Przez wiele lat otaczała mnie pogarda. Wielu nie mogło mi wybaczyć, że w czasie najcięższych prześladowań Kościoła wywaliłam taki tekst - wspomina pisarka.

Józefa Hennelowa: - Czytałam tę książkę z zainteresowaniem i muszę przyznać, że obserwacje na temat przedwojennej filantropii wydawały mi się bardzo celne. Również grzechy Kościoła nie są przesadzone. To wszystko nie zmienia faktu, że autorka wybrała fatalny moment na publikację. Ten gest musiał zostać potraktowany jednoznacznie, jako wpisanie się w nagonkę przeciwko Kościołowi. Więc byliśmy w rozterce - z jednej strony środowisko "Tygodnika" miało do Rolleczek straszny żal za tę książkę, z drugiej przyznawało, że jest to dobrze napisana i bardzo prawdziwa historia.

"Drewniany różaniec" ukazuje się w NRD i ZSRR, tłumaczony jest na estoński, litewski, mołdawski. A pisarka idzie za ciosem. Wydaje drugą część, "Oblubienice", narysowaną jeszcze mocniejszymi barwami. Nad łóżkiem właśnie zmarłej dziewczynki jedna z sióstr mówi do wychowanki: "Czy wiesz, moja droga, kim była matka Ludki? Stróżką o najhaniebniejszych obyczajach. Ojciec niewiadomy. Jest całkowicie prawdopodobne, że gdy Ludka dorośnie, odezwą się w niej wstrętne nałogi matki. Czyż więc nie lepiej, że umarła teraz?".

Rolleczek: - To była zła książka, czysto merkantylna. Napisałam ją, bo chciałam wykorzystać zainteresowanie "Drewnianym różańcem".

Szum podtrzymuje nakręcony w 1964 r. film Ewy i Czesława Petelskich, również zatytułowany "Drewniany różaniec". W porównaniu z książką jego przekaz jest jeszcze bardziej jednoznaczny: ochronka przypomina chwilami obóz koncentracyjny. Obcięte na krótko, wychudzone dziewczyny; scena rewizji, podczas której ubrane w łachmany pensjonariuszki stoją w szeregu, obserwując, jak siostra zakonna rozbebesza ich sienniki - wszystko to budzi oczywiste skojarzenia.

Gest i brak

W pokoiku Natalii Rolleczek można obejrzeć zdjęcie z Janem Pawłem II. Ona klęczy, on wykonuje w pobliżu jej twarzy gest. Trudno powiedzieć, czy ma ochotę chwycić ją za nos, czy pobłogosławić. Pisarka twierdzi, że to pierwsze.

- Jesienią 1939 r. zaczęłam studiować polonistykę na UJ. Razem ze mną Tadeusz Kwiatkowski, Wojciech Żukrowski, Wojtyła, Juliusz Kydryński. Tyle tego było, że zdążyliśmy pójść na kilka wykładów. Ale spotykaliśmy się czasem po domach, Wojtyła miał wspaniałego ojca, przyjaźnił się bardzo z Kydryńskim, przychodził spać do jego mieszkania. A ja z kolei często jeździłam do Wojtyłów na Tyniecką - wspomina. - Już w trakcie wojny zniknęliśmy sobie z oczu, nie wiem nawet, jaka była jego reakcja na "Drewniany różaniec". Ale kiedy został papieżem, pomyślałam, że muszę mu wyjaśnić tę historię. Wysłałam list przez przyjaciół, wiem, że dotarł. Potem trafiłam na audiencję z dużą grupą, nie było czasu, żeby porozmawiać. Tyle tylko, że ten gest...

W pierwszych scenach filmu Petelskich widać autorkę książki: w krakowskim mieszkaniu pisze na maszynie. Staranna fryzura i kostium nienaganny, pewna siebie, okulary w grubych oprawkach, kąciki ust nieznacznie opuszczone w dół, jakby w lekko ironicznym grymasie. Niedopita kawa w szklance, książki na regale. Za oknem, rozmyte i niegroźne, majaczą wieże kościoła Mariackiego. Rolleczek wygląda jak ikona polskiej małej stabilizacji. Szczęśliwa żona wysokiego rangą urzędnika krakowskiego, dwójka dzieci.

W tamtym czasie jest już uznaną autorką książek dla dzieci i młodzieży. Potrafi pięknie napisać o początkach dorastania, tak jak w "Kubie znad Morza Emskiego", którego pierwowzorem jest jeden z jej synów. Zbiera kolejne nagrody: od Wojewódzkiej Rady Narodowej w Bydgoszczy, od Miejskiej Rady Narodowej w Krakowie, od Naszej Księgarni. W 1963 r. wyróżnienie w konkursie organizowanym przez Główny Zarząd Polityczny Wojska Polskiego wręcza jej Wojciech Jaruzelski.

Coraz mocniej interesuje się też kulturą Egiptu. - Dlaczego? To proste. Bardzo chciałam tam być. Bardzo - odpowiada, ale wątku kontynuować nie chce.

W pokoju Natalii Rolleczek, za szkłem, leży zbiór szkiców biograficznych "Pisarze nawróceni" Josepha Pearce’a.

W 1970 r. przychodzi przełom. Pisarka nie chce powiedzieć, co do niego doprowadziło. Choć rozmowna, na pytanie o stosunek do religii odpowiada bardzo oszczędnie. Tak, nawróciła się, co na początku lat 70. dla pisarza było jeszcze gestem ryzykownym. Żyła przez wszystkie powojenne lata z żalem do Boga, za to, że zabrał jej starszą siostrę. Rosło poczucie osamotnienia i żadne spotkanie autorskie nie było w stanie go wypełnić. Pisała kolejne książki, wiedziała coraz więcej o kulturze Wschodu, nagród i wyróżnień przybywało. Upływały lata w pięknym mieszkaniu z rzeźbami z Desy, a jednocześnie narastał brak. Zapytała kiedyś syna, dlaczego nie chodzi do kościoła. Odpowiedział, że nigdy go nie nauczyła. To było ważne zdanie.

Ostatnie przed dzisiejszym wznowienie "Drewnianego różańca" ukazało się w 1975 r.

Specjalne pozwolenie

Po 1989 r. Rolleczek wydaje jeszcze dwie książki, które, zestawione z początkami jej twórczości, tworzą charakterystyczną klamrę. W 1993 r. ukazuje się wydany przez krakowskich pijarów "Mały proboszcz z Iwy" - wojenna historia z Kresów. Jej bohaterem jest ksiądz, który oddaje życie za ciężarną dziewczynę.

W 1997 r. ukazuje się "Zaczarowana plebania" - pogodna historia z życia krakowskiej parafii pod wezwaniem św. Józefa z Coppertino, który podobno posiadł sztukę lewitacji. Po publikacji zadzwoniły zakonnice z podziękowaniami. Przełożone udzieliły specjalnego pozwolenia na lekturę dzieła wyklętej autorki.

Żadna z tych książek nie wywołała zainteresowania.

Pisarstwo Natalii Rolleczek i jej skomplikowana biografia odeszły w cień. - Weszły nowe nazwiska, inne pisanie jest w cenie. Choć znajome bibliotekarki mówią, że moje książki nadal są czytane - opowiada. - Bardzo chcę jeszcze napisać sztukę o przyjaźni Kydryńskiego i Wojtyły. To piękna historia.

Ta historia ma niespodziewany ciąg dalszy.

W 2009 r. z Natalią Rolleczek, pisarką zapomnianą i kobietą religijną, umawia się na spotkanie Piotr Marecki, szef Korporacji ha!art, wydawnictwa, które stawia na młodych, ale stara się też przywracać do literackiego obiegu nazwiska autorów zapomnianych bądź zepchniętych w cień, jak Stanisław Czycz, Krzysztof Niemczyk czy Marian Pankowski.

Marecki, polonista i filmoznawca związany z "Krytyką Polityczną", ma do wypełnienia misję. Katolicyzm jest dla niego przeciwnikiem politycznym, synonimem ciemnoty i zacofania. Ogląda film Petelskich, zaczyna rozpytywać wśród znajomych i zdaje sobie sprawę, że dla jego pokolenia książka nie istnieje, choć jest to wydarzenie na miarę "Sióstr magdalenek" - słynnego filmu Petera Mullana, pokazującego znęcające się nad podopiecznymi zakonnice z Irlandii. "Drewniany różaniec" pozwala przypomnieć zapomnianego autora, ale może też być skutecznym narzędziem propagandowym.

Marecki przyjeżdża więc do Tarnowa, siada wśród świętych obrazków i proponuje wznowienie części "Drewnianego różańca" poświęconej przytułkowi prowadzonemu przez felicjanki, bez pozostałych dwóch.

Choć taki wybór sprawia, że czytelnik musi stracić z oczu szersze, nieograniczone jedynie do krytyki zakonnych metod wychowawczych tło, 90-letnia pisarka jest zachwycona.

- Dlaczego drukiem ukazuje się tylko ten fragment? Uznaliśmy z autorką, że powinniśmy wybrać to, co najciekawsze - tłumaczy Marecki. Po czym dodaje: - Nie ma powodu ukrywać, że opowiadanie dobrze mieści się w profilu naszego wydawnictwa. Nie mamy oporów przed pokazywaniem ciemnych stron Kościoła katolickiego.

Jednak w tekście autorka wprowadza korekty. W akapicie: "Siostra Modesta szła od łóżka do łóżka. Wprawnym ruchem prawej ręki zdzierała z leżących przykrycia, a lewą wymierzała drewnianym różańcem uderzenia w plecy" zastępuje "uderzenia" słowami "lekkie pacnięcia". Usuwa również zdanie "Drewniany różaniec gruchotał wesoło po gołych plecach".

- To było za mocne i nieprawdziwe, dlatego zmieniłam. Tak jest lepiej - twierdzi.

Okładka nowego wydania zapada w pamięć: w zaciśniętej pięści różaniec wygląda jak pejcz zakończony krzyżykiem.

W jednej z rozmów, jakie ukazały się po wznowieniu książki, Marecki twierdzi, że wydawnictwo zastanawiało się nad dołączeniem do każdego egzemplarza gadżetu promocyjnego w postaci drewnianego różańca z napisem: "przyrząd do bicia".

Natalia Rolleczek: - Nie znam tego wydawnictwa i przekonań redaktorów, nie mam pojęcia, czym się zajmują. Ale to naprawdę budujące, że ktoś sobie o książce przypomniał. Że nie zginęła tak całkiem. Dosyć trudna jest świadomość, że po tylu latach pracy literat, ot tak, przestaje być potrzebny.

I dodaje po chwili: - Czy już mówiłam, że zawsze chciałam być drukowana?

Współpraca: Marta Dvorak

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, reportażysta, pisarz, ekolog. Przez wiele lat w „Tygodniku Powszechnym”, obecnie redaktor naczelny krakowskiego oddziału „Gazety Wyborczej”. Laureat Nagrody im. Kapuścińskiego 2015. Za reportaż „Przez dotyk” otrzymał nagrodę w konkursie… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 44/2009