Złota debata

W sumie fajne to zamieszanie wokół Złotej Piłki. Rozemocjonowanych sporem, które miejsce w plebiscycie powinien zająć Robert Lewandowski, pozwala zapytać o powód, dla którego w ogóle oglądają futbol.

30.11.2021

Czyta się kilka minut

Robert Lewandowski z nagrodą Napastnika Roku, gala plebiscytu Złotej Piłki, Paryż, 29 listopada 2021 r. / Fot. FRANCK FIFE / AFP / EAST NEWS /
Robert Lewandowski z nagrodą Napastnika Roku, gala plebiscytu Złotej Piłki, Paryż, 29 listopada 2021 r. / Fot. FRANCK FIFE / AFP / EAST NEWS /

Miłosz, Herbert, czy może Różewicz? Szymborska, Świrszczyńska, czy może Miłobędzka? Liu, Gadijev, czy może Geworgian? Messi, Ronaldo, czy może Lewandowski? Który reżyser najlepszy, który najlepszy aktor, pianista, pisarz czy dziennikarz - i jakimi kryteriami się kierować w poszukiwaniu odpowiedzi na te pytania? Dlaczego w piłce nożnej ważniejsi mają być napastnicy, strzelcy bramek, niż wielcy rozgrywający albo znakomici stoperzy? Dlaczego, jeśli podliczyć punkty przyznawane przez jurorów tegorocznego plebiscytu „France Football”, napastnicy zbierają aż 1893, pomocnicy 738, podczas gdy obrońcy zaledwie 53, a bramkarze 36? Jak klasę cichych interwencji stopera zestawić z przewrotką czy wolejem zza pola karnego, w którym uderzona fałszem przez napastnika piłka mija gąszcz ciał, uderza w jeden słupek, następnie drugi i dopiero później wpada do siatki? Czy sprawiedliwe jest zestawianie zawodnika rozgrywającego kilka bardzo dobrych meczów na wielkim turnieju z takim, który imponuje nieprawdopodobną regularnością w lidze nienależącej do tych dwóch najchętniej oglądanych albo w klubie nienależącym do tych kilku najbogatszych? Czy sprawiedliwe jest zestawianie zawodnika, który jest jednym z elementów doskonale funkcjonującego organizmu - naprawdę mocnej reprezentacji, świetnie zarządzanego klubu - z takim, który w drodze po sukces ciągnie swoich kolegów na plecach? Czy powinno się kalkulować, że dla kogoś to może ostatnia szansa na wyróżnienie, a ktoś z pewnością jeszcze zdąży?

Pytania można mnożyć, wyliczam kilka najbardziej oczywistych, żeby wytłumaczyć, dlaczego werdyktem stu osiemdziesięciu jurorów biorących udział w plebiscycie Złotej Piłki jestem cudownie nieoburzony, tak samo zresztą jak nieoburzony bywam wynikami innych plebiscytów, z wyborczymi włącznie. Regulamin, którym kieruje się to szerokie grono, jest znany. Jego najważniejszy punkt mówi o tym, że trzeba brać pod uwagę osiągnięcia indywidualne i (uwaga) drużynowe w danym roku, klasę zawodnika, jego talent i postawę fair play, a także jego dotychczasową karierę. Znając ten zapis, można spokojniej pogodzić się z faktem, że na ostatniej prostej całokształt osiągnięć Leo Messiego, podobnie jak zdobyte przez niego w końcu Copa America, przeważyły w zestawieniu z kolejnym fantastycznym rokiem Roberta Lewandowskiego.

Skądinąd grono jurorów pochodzi z wielu miejsc na świecie - co jest okolicznością o tyle szczęśliwą, że pozwala przy okazji naszych sporów o Złotą Piłkę postawić także pytanie o to, na ile uświadamiamy sobie własny europocentryzm. Na ile koncentrujemy się na Euro i Lidze Mistrzów, i już nie do końca zdajemy sobie sprawę z wagi turnieju rozgrywanego (z naszej perspektywy) w środku nocy, oraz z wagi finału, w którym wygrana Argentyny nad Brazylią naprawdę nie powinna być umniejszana przez zwycięstwo Włoch nad Anglią. Nie chciałbym zapędzić się w kanał, w którym musiał się znaleźć każdy z jurorów, ale waga złotego medalu wypychającego na trzecie miejsce plebiscytu Jorginho (jasne: do spółki z wygraną Ligą Mistrzów w Chelsea) naprawdę powinna być traktowana równie serio jak waga złotego medalu z Copa America.

Być może to zresztą już niepotrzebne zdanie. Sam parę razy w życiu zasiadałem w różnych jury i z własnego doświadczenia wiem, jak rozciągliwe bywają kryteria wyboru albo jak różnie można patrzeć na dokonania tego samego człowieka. Nie chciałbym jednak w rozmowie o Złotej Piłce 2021 ograniczać się wyłącznie do powtarzania fraz o tym, że obaj są wielcy, albo że przegranie o włos z Messim to jak wygrana. Nikt z oglądających futbol w kończącym się roku nie miał chyba wątpliwości, że najbardziej celebryckie wyróżnienie w tym biznesie może dostać tylko jeden z duetu Lewandowski-Messi.

Najciekawszą i najgorętszą debatę ostatnich dni mogłem zresztą śledzić nie w związku ze Złotą Piłką, choć dotyczyła pięciokrotnego triumfatora plebiscytu. W studiu telewizji Sky Sports przy okazji niedzielnego meczu Chelsea-Manchester United były pomocnik tej drugiej drużyny Roy Keane pokłócił się z byłym obrońcą Liverpoolu Jamiem Carragherem o sensowność zostawienia wielkiego Cristiano Ronaldo na ławce rezerwowych United. Keane krzyczał, że Portugalczyk ma przecież świetne statystyki. Carragher przyznawał, że owszem - jeśli idzie o strzelanie bramek. „Ale przecież właśnie o bramki chodzi w tej grze! - pienił się Keane. - O strzelanie bramek! W piłce chodzi o strzelanie bramek, Jamie! Co robił Ian Rush [legendarny napastnik Liverpoolu]? Strzelał bramki!”, na co Carragher pytał nieśmiało, czy przypadkiem Rush nie grał również pressingiem - nie naciskał zawodników rywala, ułatwiając własnej drużynie grę obronną.

To drugi najbardziej fundamentalny spór w futbolu, obok sporu o to, czy liczy się tylko wynik, czy także styl, za pomocą którego się go osiąga. Czy postrzegamy ten sport jako rywalizację gwiazd, a o statusie gwiazdy rozstrzyga wyłącznie liczba strzelonych bramek, czy liczy się w nim raczej wysiłek całej drużyny, a wielkość gwiazdy wyraża się w tym, że biegający wokół niej zawodnicy stają się zauważalnie lepsi (w ostatnich latach był to niewątpliwie przypadek Messiego i reprezentacji Argentyny)?

Nie zamierzam oczywiście rozstrzygać żadnego z tych sporów, choć w debacie o tym, czy w futbolu chodzi o strzelanie bramek, bliżej mi do Carraghera. Pewnie najistotniejszym powodem mojego dystansu wobec burzy wokół Złotej Piłki jest po prostu to, że nie oglądam futbolu dla gwiazd, nie kręcą mnie transferowe rekordy, nie sprawdzam wyników sprzedanych koszulek ani liczb obserwujących  poszczególnych graczy w mediach społecznościowych. „Gole są przeceniane, piękno futbolu leży w zmaganiu” - to zdanie przypisuje się historykowi futbolu Jonathanowi Wilsonowi, odbierającemu zresztą tytuł sportowego pisarza roku w Anglii na gali odbywającej się tego samego wieczora, co wręczenie Złotej Piłki. Im dłużej oglądam ów sport, tym ważniejsze staje się dla mnie właśnie samo zmaganie.

A wy? Zastanawialiście się czasem, po co właściwie oglądacie ten cały futbol?

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, redaktor wydań specjalnych i publicysta działu krajowego „Tygodnika Powszechnego”, specjalizuje się w pisaniu o piłce nożnej i o stosunkach polsko-żydowskich, a także w wywiadzie prasowym. W redakcji od 1991 roku, był m.in. (do 2015 r.) zastępcą… więcej