Cristiano Ronaldo schodzi ze sceny

Na pierwszy rzut oka sprawa jest prosta: oto jeden z najlepszych do niedawna piłkarzy świata nie radzi sobie z faktem, że inni zrobili się lepsi do niego. Przyznam, że nie wystarcza mi ta odpowiedź.

22.10.2022

Czyta się kilka minut

Cristiano Ronaldo podczas rozgrzewki przed meczem Manchester United-Tottenham, 19 października 2022 r. / Fot. Oli Scarff / AFP / East News  /
Cristiano Ronaldo podczas rozgrzewki przed meczem Manchester United-Tottenham, 19 października 2022 r. / Fot. Oli Scarff / AFP / East News /

Z perspektywy osobowości narcystycznej, jaką niewątpliwie jest Cristiano Ronaldo, najbardziej dramatyczny wydaje się fakt, że jego gest z ostatniej minuty środowego meczu Manchesteru United z Tottenhamem okazał się tak bardzo pozbawiony znaczenia. Gospodarze kończyli właśnie swoje najlepsze spotkanie pod pracującym z drużyną od lata trenerem Erikiem ten Hagiem, a ich podstarzały gwiazdor - poirytowany faktem, że ani nie wystąpił od pierwszej minuty, ani nie dostał szansy jako rezerwowy, kiedy losy meczu nie były jeszcze przesądzone - wstał z ławki, ruszył do wiodącego w kierunku szatni tunelu, a następnie wyjechał ze stadionu zanim jeszcze świętujący sukces koledzy zdołali opuścić boisko, i…

Rzecz w tym, że nic się wtedy nie stało. Świat nie wstrzymał oddechu. Działacze i sztab trenerski Manchesteru United nie rzucili się, by Portugalczyka zatrzymywać lub przekonywać do powrotu. Dziennikarze w pierwszych godzinach po wygranej z Tottenhamem przystąpili raczej do analizowania skuteczności pressingu piłkarzy ten Haga i podsumowywania postępów, jaki drużyna zrobiła w ciągu ostatnich paru miesięcy. Inni zawodnicy Czerwonych Diabłów niemal nieobecności Ronaldo nie zauważyli. Kibice go nie żałowali - owszem, występujący na jego pozycji Marcus Rashford nie wykorzystał kilku wybornych okazji, które Portugalczyk zapewne zamieniłby na bramki, ale tłumaczono to w ten sposób, że gdyby Ronaldo grał, drużyna nie zdołałaby ich wypracować. Jeśli temat pojawiał się w mediach społecznościowych, to raczej dzięki memowi, w którym demonstracyjnie schodzący do tunelu piłkarz ma fryzurę ustępującej w tych dniach premier Wielkiej Brytanii Liz Truss.

Jesień legendy

Wszystko wskazuje na to, że Cristiano Ronaldo zszedł właśnie ze sceny wielkiego futbolu. Kiedy piszę te słowa, jeden z najlepszych piłkarzy świata ostatnich kilkunastu lat - pięciokrotny laureat Złotych Piłek i tytułu Piłkarza Roku UEFA, seryjny zdobywca mistrzostw Anglii, Hiszpanii i Włoch, wielokrotny król strzelców w tych krajach, jego medale i tytuły naprawdę można mnożyć - trenuje samotnie, w ramach nałożonych przez klub sankcji odsunięty od składu na arcyważny z perspektywy Manchesteru United wyjazdowy mecz z Chelsea. I wszystko wskazuje na to, że zimą odejdzie za porozumieniem stron - ale do klubu, który nawet jeśli zapłaci mu mnóstwo pieniędzy, to nie zapewni szans na sportowy sukces.

Jeszcze parę miesięcy temu coś podobnego byłoby nie do pomyślenia: po powrocie do MU, latem ubiegłego roku z Juventusu, Ronaldo był podstawowym zawodnikiem i choć pracujący wówczas z drużyną trener Ralf Rangnick również narzekał, że powierzony jego pieczy supergwiazdor nie włącza się w walkę o odbiór piłki i generalnie zaburza taktyczną strukturę, to zarazem uznawał fakt, że Portugalczyk wciąż strzela gola za golem; kiedy Tottenham przegrywał z MU w poprzednim sezonie, to właśnie dzięki bramkom Ronaldo, a trener rywali Antonio Conte mówił, że nie z drużyną United przegrał, tylko z Cristiano. Problem w tym, że to nie było, bo też i nie mogło być regułą: nie tylko w Premier League przecież mecze rzadko wygrywa się w pojedynkę, a od napastnika oprócz strzelania bramek wymaga się biegania za rywalami i zaangażowania w grę obronną.

Przyznajmy: Erik ten Hag również próbował znaleźć Ronaldo miejsce w składzie, choć już w czasie wakacji 37-letni Portugalczyk rozmyślał ponoć o kolejnym transferze i nie wziął udziału w przedsezonowym tournee do Azji i Australii. Bez niego jednak drużyna zwyczajnie wyglądała lepiej - a młodzi i bardziej dynamiczni gracze typu Sancho, Rashforda czy Antony’ego lepiej spełniali oczekiwania trenera. Trudno też nie dostrzec faktu, że czas, w którym samo pojawienie się Ronaldo na boisku wywoływało popłoch wśród rywali, zwyczajnie minął.

Są jednak kwestie bardziej zasadnicze.

Pętla na szyję

Słynny trener MU sir Alex Ferguson bardzo prosto wytłumaczył w autobiografii konieczność pozbycia się z klubu mającego już wówczas status celebryty Davida Beckhama: „Moment, w którym piłkarz zaczyna myśleć, że jest większy od trenera, to czas, żeby opuścił drużynę. David w pewnym momencie stał się większy niż Alex Ferguson. To była pętla na jego szyję”. Tyle że od tamtej pory również minęło wiele czasu, i to nie tylko dlatego, że kiedy sir Alex pisał swoje wspomnienia, Ronaldo był u szczytu.

O tym, że pozycja i miejsce supergwiazd futbolu w ostatnich latach się zmieniła, a ich znaczenie - nawet nie tyle sportowe, co marketingowe - dla klubów wzrosło, najlepiej świadczy przypadek Paris Saint-Germain, gdzie choć wszyscy wiedzą, że zbudowanie sensownie funkcjonującego organizmu piłkarskiego wokół Messiego, Neymara i Mbappé jest misją niemożliwą, o posadę muszą się martwić raczej kolejni szkoleniowcy tej drużyny, a nie którakolwiek z gwiazd (Mbappé, którego wpływy w paryskim klubie osiągnęły absurdalną rangę, chce odejść sam). Można by w tym sensie powiedzieć, że strzelający focha Ronaldo jest po prostu dzieckiem swojego czasu.

Tyle że jest nim w podwójnym sensie - i dlatego w książce „Światło bramki” pozwoliłem sobie napisać, że można patrzeć na Cristiano Ronaldo jak na postać tragiczną. Od początku - od pierwszych meczów rozgrywanych w uliczkach małego miasta na Maderze,  gdzie jego dorastanie naznaczył alkoholizm ojca; od przedwczesnego wyjazdu z domu do akademii piłkarskiej w Lizbonie, gdzie wyśmiewano jego akcent wieśniaka - chciał się stać najlepszym piłkarzem świata. Być może nawet osiągnął swój cel, ale, po pierwsze, słono za to płacąc, bo obsesja samodoskonalenia zmieniła jego życie w rozpisany z dokładnością do sekund reżim, w którym nawet sen staje się jednostką treningową, a po drugie, zaledwie na moment. Wśród żelaznych reguł tego świata znajduje się bowiem również przemijalność i to, że stare gwiazdy bezwzględnie zastępują nowe; zasada, którą znamy przecież nie tylko ze świata sportu, ale i innych gałęzi show-businessu, np. muzyki, kina czy mediów.

Skąd ten lęk

Owszem, istnieją sposoby na przedłużenie sobie kariery, ale już nie w roli cudownego dziecka czy najwspanialszego amanta Hollywood. Czasami trzeba zgodzić się na rolę drugoplanową, czasami ograć siwiznę i wykorzystać ogromne doświadczenie, czasami wejść w buty mentora młodszych - nawet jeśli faktycznie nie zdolniejszych, to i tak korzystających z przewag, jakie daje data urodzenia. Również kibice futbolu robią się zresztą coraz młodsi i wielu wielkich meczów Ronaldo zwyczajnie nie pamiętają.

Tylko czy Portugalczyk jest w stanie pogodzić się ze zmianę roli? Odnalezienie się w zespole, konieczność dzielenia się sukcesem zawsze było jego problemem - dlatego tak cenił Złote Piłki i dlatego tak dbał o indywidualne zdjęcia ze wszystkimi swoimi pucharami. „Nie ulega wątpliwości, że potrzeba bycia najlepszym i potrzeba bycia docenianym muszą być regularnie zaspokajane, gdzieś w tyle głowy zawsze czai się bowiem strach, że ktoś inny może okazać się jeszcze lepszy” – pisał jeden z jego biografów, Guillem Balagué. Jesienią 2022 roku w Manchesterze jest już oczywiste, że najlepszy w mieście i kraju jest Erling Haaland, ale może dlatego dużo ważniejsze wydaje się pytanie o źródła tego strachu.

Jeden z dyrektorów Realu Madryt, w którym Ronaldo spędził najlepsze lata kariery, zauważył kiedyś trzeźwo: „Gdy nie rozumiemy jakiegoś zachowania lub publicznego gestu piłkarza, oceniamy to na podstawie kryteriów właściwych dla normalnego życia, którego ci chłopcy nigdy nie mieli”. Ciekawe, że właśnie to zdanie wróciło do mnie najsilniej, kiedy patrzyłem na opuszczającego Old Trafford gwiazdora. Postać tragiczną także dlatego, że nie wygląda na to, by mogła mieć normalne życie również wtedy, kiedy zejdzie ze sceny na dobre.

Czytaj także: Michał Okoński: Dokąd leci Lewandowski

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, redaktor wydań specjalnych i publicysta działu krajowego „Tygodnika Powszechnego”, specjalizuje się w pisaniu o piłce nożnej i o stosunkach polsko-żydowskich, a także w wywiadzie prasowym. W redakcji od 1991 roku, był m.in. (do 2015 r.) zastępcą… więcej