Ziemia za rakiety

Zamieszanie wokół tarczy to kolejny przejaw kryzysu w relacjach polsko-amerykańskich - i kolejny cios dla pozycji Polski i USA w Europie.

08.07.2008

Czyta się kilka minut

Zasadnicza część polsko-amerykańskich negocjacji w sprawie umieszczenia w Polsce elementów systemu obrony przeciwrakietowej dobiegła końca. Uzgodniono warunku techniczne, na podstawie których tarcza mogłaby powstać w Polsce, gdyby rząd zgodził się na jej budowę. Fiaskiem skończyły się natomiast rozmowy w sprawie zobowiązań USA dotyczących zwiększenia bezpieczeństwa Polski.

Nie mogło być inaczej. Przez ostatnich kilkanaście miesięcy w miejsce poważnego dialogu o zagrożeniach dla bezpieczeństwa narodowego Polski i USA - oraz próby znalezienia formuły nadającej tarczy wymiar geopolitycznego łącznika - obserwowaliśmy spektakl medialny. Jego finałem jest dziś pogłębienie trwającego od wojny w Iraku kryzysu w dwustronnych relacjach oraz (przy zachowaniu proporcji) kolejny cios dla prestiżu oraz pozycji Polski i USA w Europie.

Na prawdziwy kompromis uwzględniający racje obu stron nie ma już czasu. Dla USA kalendarz wyborczy okazał się ważniejszy niż wzgląd na zbudowanie politycznej zgody wokół projektu "tarczy". Projektu, który jest odpowiedzią na nieistniejące jeszcze zagrożenie, którego działanie nie jest sprawdzone i którego finansowanie jest sprawą dyskusyjną. Pośpiech nie ma zatem uzasadnienia. Ulegając presji - a wiele wskazuje, że jest to wynik rozgrywek na linii rząd-prezydent - Polska popełnia błąd. Decyzja premiera Tuska, aby ofertę USA odrzucić, nie rezygnując jednak z dalszych rozmów, nie daje niczego poza przerzuceniem odpowiedzialności za ich fiasko na USA.

Tymczasem jeśli prawdą jest, że oferta amerykańska dotycząca stacjonowania w Polsce baterii rakiet przeciwlotniczych "Patriot" zakładała, iż podlegałyby one dowództwu USA i pojawiałyby się w Polsce raz na kwartał, to właściwszym posunięciem strony polskiej powinno być ostateczne zamknięcie rozmów, a nie trwanie przy chęci ich kontynuowania. Amerykanie "rzutem na taśmę" mogą wprawdzie polepszyć tę - w moim odczuciu upokarzającą polskiego sojusznika - ofertę (np. przez częstszą rotację), a rząd może wtedy odtrąbić propagandowy sukces. Będzie to jednak zwycięstwo pozorne, odniesione nie w sferze bezpieczeństwa, ale w obszarze technicznych aspektów doktryny obronnej. Będzie tym, czym okazała się słynna "Joanina" dla pozycji Polski w UE.

Wymuszenie na Amerykanach ustępstw w sprawie rakiet "Patriot" (lub trwałe przekazanie przez nich innego materialnego zobowiązania związanego z bezpieczeństwem Polski) jest więc konieczne dla uniknięcia blamażu. Nawet wtedy jednak otwarte pozostaje pytanie: po co to wszystko? I czy po ostatnich doświadczeniach "tarcza" w Polsce będzie czynnikiem cementującym relacje atlantyckie, w tym polsko-amerykańskie, czy też kolejnym - trwałym - zarzewiem sporów?

Skoncentrowanie się na problemie "ziemia za rakiety" przesłoniło polityczny sens polskich zabiegów. A ten jest przecież najważniejszy. "Tarcza" miała być wehikułem wzrostu politycznego zaangażowania USA w naszym regionie i pozycji Polski w USA. Dziś nikt o tym już nawet nie wspomina. Sytuacja nie jest jedynie wynikiem merkantylnego podejścia obu stron i słabości przywództwa politycznego. Dowodzi przede wszystkim, że ideowe spoiwo łączące obu sojuszników w postrzeganiu otaczającego ich świata wypaliło się. W jego miejsce pojawiła się obojętność na wzajemne problemy i coraz silniejszy instrumentalizm. USA jako strona silniejsza i określająca warunki współdziałania ponosi za to większą odpowiedzialność. Próba grania kartą litewską - jako alternatywną lokalizacją "tarczy" - jest tego smutnym i wiele mówiącym dowodem (oczywiście ze względu choćby na brak czasu i obawy dotyczące reakcji Rosji "tarcza" na Litwie nie powstanie).

Polska nie powinna iść szlakiem wyznaczanym przez obecną administrację USA, bo na jego końcu nie ma nic, co miałoby dla nas wartość. Dlatego jedynym sensownym dziś rozstrzygnięciem jest brak finału: ogłoszone wspólnie porozumienie w sprawie zawieszenia negocjacji, czyli obopólne wzięcie odpowiedzialności za ich fiasko. A następnie przeanalizowanie powodów obecnej sytuacji. Do tego trzeba jednak odwagi i dojrzałości polityków. Tej jednak nad Wisłą i Potomakiem jest teraz jak na lekarstwo.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 28/2008