Zdrowotna psychuszka

Jednym z celów rządu Marka Belki i trwania parlamentu miało być ratowanie systemu ochrony zdrowia. Tymczasem w dniu zaprzysiężenia rządu premier miał kłopot z przypomnieniem sobie, jak nazywa się jego nowy minister zdrowia, a ostatnio i tak opóźnione parlamentarne prace zawieszono, bo rząd skieruje do Sejmu zupełnie inny projekt.

18.07.2004

Czyta się kilka minut

Polski system ochrony zdrowia znalazł się w szczególnej sytuacji, której opis niechybnie trafi do podręczników prawa i zarządzania. W styczniu Trybunał Konstytucyjny uznał ustawę o Narodowym Funduszu Zdrowia za niekonstytucyjną. Dał parlamentowi rok na uchwalenie nowej. W praktyce ustawa winna wejść w życie pod koniec sierpnia, tak by jesienią można było zacząć podpisywać kontrakty z lekarzami i szpitalami. Ale wyrok Trybunału powinien być czymś jeszcze, oprócz stwierdzenia niekostytucyjności ustawy. Powinien być czerwoną kartką dla rządów SLD-UP.

Ustawa o NFZ była nie tylko regulacją jednej z najistotniejszych sfer życia publicznego. Była realizacją przedwyborczych obietnic SLD-UP i Leszka Millera. Za jej skutki odpowiada nie tylko były minister Mariusz Łapiński, ale cała formacja tworząca rząd, a także prezydent, który ją podpisał. Ta formacja powinna odejść razem z bezprawną ustawą i niesprawnym systemem. Niestety prezydent i premier Miller, kilka miesięcy wcześniej obiecujący przyśpieszone wybory zaraz po wejściu do Unii Europejskiej, zmienili zdanie. Przeżycie spadającej w notowaniach lewicy postawili nad zdrowiem obywateli.

Nową ustawę przygotowała nie tylko ta sama koalicja, ale również rząd, który właśnie odszedł. Mało tego: choć minister zdrowia się zmienił, to prace nadzorowała współautorka fatalnej ustawy - wiceminister Ewa Kralkowska (UP). Gdy wreszcie podała się do dymisji, zastąpił ją Mieczysław Błaszczyk, były szef gabinetu Aleksandra Naumana, ex-prezesa NFZ, a więc współtwórca NFZ. Ci sami ludzie, ten sam sposób myślenia, ten sam parlament i brak czasu. To nie mogło się udać.

Powtórzono błędy popełnione przy pracach nad ustawą o NFZ, choć oczywiście nikt nie jest w stanie dorównać aroganckiemu stylowi Łapińskiego. Pracowano w pośpiechu, a i tak nie dotrzymano terminów. Nie skonsultowano szeroko projektu, więc gdy trafił pod obrady sejmowej komisji zdrowia, wszystkie spory wyszły na jaw ze zdwojoną siłą. Tam okazało się, że przedstawiciele rządu nie potrafią odpowiedzieć na podstawowe pytania posłów, ani rozwiać ich wątpliwości.

Propozycję premiera Belki, by ratować sytuację uchwalając tylko małą nowelizację, przedstawiono jako przykład nowego stylu rządzenia. Tymczasem jest to dowód niekompetencji rządu i niemożności wypracowania ponadpartyjnego porozumienia w Sejmie. Od początku było jasne, że ochrona zdrowia to zbyt skomplikowana materia, by jej problem można było całościowo rozwiązać w ciągu sześciu miesięcy. Jakaś mała nowelizacja, by umożliwić podtrzymanie życia systemu w 2005 r., to wszystko, czego może dokonać ten rząd i parlament, oraz wszystko, co w tym roku mógłby zrobić następny, gdyby doszło do wyborów. Budowa nowego systemu ochrony zdrowia to praca ustawodawcza na wiele miesięcy, a organizacyjna - na lata.

Tymczasem sytuacja polityczna dobrze jej nie wróży. Do jesieni 2006 r. czekają nas wybory parlamentarne, prezydenckie i samorządowe, czyli permanentna kampania wyborcza, która nie sprzyja szukaniu ponadpartyjnych porozumień. Nowe wybory, niezależnie od wyniku, też nie przyniosą przesilenia w kwestii ochrony zdrowia. Według ostatnich sondaży Platforma Obywatelska oraz Prawo i Sprawiedliwość mogłyby utworzyć większościowy rząd, ale problem w tym, że ugrupowania te mają w kwestii służby zdrowia diametralnie rożne poglądy. PO akceptuje system ubezpieczeniowy, a PiS opowiada się za finansowaniem służby zdrowia z budżetu. Rzecznik Praw Obywatelskich Andrzej Zoll zaproponował ostatnio gotowość objęcia patronatu nad ponadpartyjnymi pracami nad reformą systemu ochrony zdrowia. Jednak politycy, nawet ci walczący werbalnie z partyjniactwem, pominęli tę propozycję milczeniem.

Prawdziwy kłopot w tym, że problemy ochrony i służby zdrowia w Polsce nie wynikają jedynie ze skomplikowania materii. Są wynikiem tych samych chorób, na które cierpią i inne obszary państwa: nietrwałości prawa i niskiej jego jakości (określanych jako biegunka legislacyjna), uchwalania go bez analizy zastanej rzeczywistości (np. NFZ nawet nie wie, czego nie wie), pisania ustaw pod potrzeby grup lobbingowych (biopaliwa), partii (ordynacje wyborcze) lub grup coś trzymających (ustawa o mediach) itd. Z wszystkimi tymi patologiami mamy do czynienia również przy konstruowaniu systemu ochrony zdrowia. Cechuje się on jednak tym, że te same przyczyny dają bardziej tragiczne objawy. Nie da się więc skutecznie naprawić służby zdrowia bez naprawy państwa.

“Zdrowie psychiczne Polaków wymaga światłych decyzji polityków" - stwierdzili niedawno uczestnicy Zjazdu Psychiatrów Polskich. Deklaracja dotyczyła stanu lecznictwa psychiatrycznego, ale bez większego nadużycia można ją potraktować jako deklarację polityczną dotyczącą nie tylko zdrowia psychicznego. Czy możemy liczyć na owe światłe decyzje? Cóż, medycyna i historia Polski zna przypadki cudownych wyzdrowień.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 29/2004