Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Otóż Namysłowski, z rozeznaniem i rozmachem zagarniając do swojego grania różne muzyczne rodzaje i gatunki, budował własny i oryginalny styl. Ten styl, ta jedyna jakość saksofonisty i kompozytora są nadrzędne: inne głosy stają się składnikami muzyki Namysłowskiego, przefiltrowanymi przez nią (będącą, co ważne, czymś bardziej pierwotnym) i jej podporządkowanymi. Trochę inaczej rzecz się ma w przypadku żartobliwych stylizacji (charleston w “Loli pijącej miód") czy wręcz parodii, jak w bigbitowej “Szafie". Choć i te utwory są równorzędnymi konstruktami układu płyty; poza tym dynamiczna prostota “Szafy" pojawia się po to, by równie głośno zespół mógł się od niej odbić.
Zasadnicza melodia znakomitej “Siódmawki" (od metrum 7/4) jest oczywiście inspirowana folklorem góralskim, ale pozostaje przede wszystkim jazzem Namysłowskiego. Logika kompozycji i wykonania, owszem, wyodrębnia zróżnicowane części, ale i je łączy. W innym wypadku niemożliwe byłoby zgranie motywu na sposób ludowy tęsknego z paroma frazami - realizowanymi na alcie! - w których słychać Coltrane’a.
Nieobca zespołowi stylistyka free jest tu mocno kontrolowana i służy bardziej zmienności muzyki niż totalnie wyzwolonej ekspresji. W kompozycji “Straszna Franka" (po angielsku: “Frances the Terror") do duetu grających free Namysłowskiego i pianisty Adama Matyszkowicza (czyli Makowicza) dołączają się, coraz głośniejsze, kontrabas (Janusz Kozłowski) i perkusja (Czesław Bartkowski). Rosnąca dynamika sprzyja nerwowej, zakręconej grze alcisty. Ale w końcu nastąpi powrót do wyjściowej figury, tj. dwóch unisonowych akordów saksofonu i fortepianu. Świetna płyta.