Zapis prywatny

Przyjaciel jest bardzo chory. Dróżka między życiem a śmiercią, ta, którą każdy z nas idzie, zdaje się coraz zawężać, już może tylko w wąską nitkę. Od chwili, kiedy to wiem, wszystko przesunęło się na mapie spraw ważnych i nieważnych; nie tylko przesunęło, ale w ogóle traci jakąkolwiek wyrazistość. Codzienny serwis informacyjny uczy nas zupełnie nieraz pozornej, wydumanej wielkości ludzi i zdarzeń, każe nam niepokoić się czy podniecać sprawami rozdętymi do rozmiarów nadnaturalnych, a potem, gdy przytomniejemy, klęsnących jak przekłute balony. Dlaczego jednak przytomnieć musimy wtedy dopiero, gdy grozi prawdziwa strata, prawdziwy ból? Dlaczego uczymy się człowieka aż do końca, a najbardziej wtedy, gdy możemy go utracić?.

23.11.2003

Czyta się kilka minut

Cóż mnie obchodzi w tej chwili ranking polityków albo następne konwulsje obopowskich sondaży poparcia dla partii takich i owakich. Przecież to wielkości doskonale pozorne. W pamięci jest tylko dobroć przyjaciela, taka zadziwiająca w swoim spokoju i równowadze - niewzruszona umiejętność dostrzegania w ludziach przede wszystkim tego, co w nich warte uznania, poparcia, a przynajmniej współczucia. Gdzieś tam przepychanki w wyścigu do pierwszych miejsc, gorączki, a w pamięci jest tylko zdumienie nad faktem, potwierdzanym przecież nieustannie przez dziesiątki lat, że przyjaciel, taki mądry i z takim dorobkiem, nigdy nawet nie zwrócił uwagi na to, że żadnego pierwszego miejsca nie otrzymuje, że pozostaje w cieniu, chociaż zasługiwałby na coś zupełnie innego. Mówię sobie: to w gruncie rzeczy skandal - i zaraz przytomnieję: ależ to naprawdę nigdy nie miało dla niego żadnego znaczenia. A jeśli jeszcze zostanie z nami, to dalej po to, żeby być dobrym i dzielić się mądrością, ale nie żeby wysuwać się gdziekolwiek przed szereg, bo dalej by mu to nigdy na myśl i chęć nie przyszło.

W takich chwilach dopiero rozumiem naprawdę, że gdy się jest obdarzonym obecnością przyjaciela, to nawet nie to, co zrobi i powie, jest najważniejsze, tylko sama obecność. Niechby i milcząca, jeśli brakuje sił. Niechby i ograniczona, gdy kondycja słabnie. Dobroć i mądrość komunikują się także bez takiej pomocy. Tylko że zbyt często ta lekcja przychodzi do nas za późno.

Przysłowie żydowskie, wypisywane na medalu wręczanym za ocalenie z Szoah, brzmi: Kto ratuje człowieka, ratuje cały świat. Można je odwrócić i odczytać jako ostrzeżenie: jeśli odchodzi jeden człowiek godny miana człowieka, stratą dotknięty jest cały świat, choćby o nim nic przedtem nie wiedział.

13 listopada 2003

PS. Dopisuję 14 listopada: nie wiedziałam, że to pożegnanie Bronka jest już ostateczne. Chociaż nasze spotkanie jest pewne w innym wymiarze.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, publicystka, felietonistka, była posłanka. Od 1948 r. związana z „Tygodnikiem Powszechnym”, gdzie do 2008 r. pełniła funkcję zastępczyni redaktora naczelnego, a do 2012 r. publikowała felietony. Odznaczona Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 47/2003