Zapis odchodzenia

Zygmunt Mycielski: NIBY-DZIENNIK OSTATNI 1981–1987 – czekaliśmy na tę książkę jedenaście lat, od publikacji „Dziennika 1960–1969”.

08.10.2012

Czyta się kilka minut

Nie wiem, czy to już wszystko i czy prócz wydanego wcześniej „Niby-dziennika” z lat 1969–1981, który był autorskim wyborem, nie ma jeszcze jakichś ineditów z tamtych lat – na pewno jednak cztery tomy zapisków Zygmunta Mycielskiego są jednym z najważniejszych dzieł literackich i zarazem świadectw historycznych drugiej połowy XX wieku.

Zygmunt Mycielski (1907–1987) był przede wszystkim kompozytorem, krytykiem muzycznym i eseistą. Studiował w Paryżu u Nadii Boulanger, walczył w kampanii wrześniowej, następnie na froncie francuskim, a po kapitulacji Francji został uwięziony w obozie jenieckim. Po wojnie współtworzył polskie życie muzyczne, działał w Związku Kompozytorów Polskich, pracował w redakcji „Ruchu Muzycznego” i przez kilka lat kierował tym pismem.

W 1968 roku po inwazji wojsk Układu Warszawskiego na Czechosłowację skierował list solidarnościowy do kompozytorów czeskich i słowackich, opublikowany przez paryską „Kulturę”; obok podobnego listu Jerzego Andrzejewskiego do prezesa Związku Pisarzy Czechosłowackich był to jedyny protest przeciw inwazji wystosowany przez znaną postać życia publicznego mieszkającą w kraju. W latach 70. podpis Mycielskiego znalazł się pod kilkoma innymi listami otwartymi, w tym pod protestem przeciw zmianom w konstytucji i deklaracją założycielską Towarzystwa Kursów Naukowych. Sympatyk Komitetu Obrony Robotników, nie znalazł się jednak wśród jego członków. Publikował w podziemnym „Zapisie”.

Dziennik Zygmunta Mycielskiego nie jest kroniką wydarzeń bieżących. Zanotowane w nim fakty stanowią punkt wyjścia dla szerszej refleksji, która obejmuje zarówno życie polityczne i społeczne realia Peerelu, jak i pytania metafizyczne. Notatki uważnego obserwatora świata sąsiadują z introwertycznymi zapiskami artysty i powrotami w przeszłość, aż po dzieciństwo w rodzinnym majątku w Wiśniowej, a surowy sąd nad rzeczywistością – z równie surowym sądem nad samym sobą.

Tom wydany obecnie rozpoczyna się w styczniu 1981 roku w samym środku karnawału Solidarności. Wydarzenia, które toczą się wokół, fascynują Mycielskiego, ale zachowuje wobec nich dystans (dotyczy to także wypowiedzi i działań „polskiego Papieża”). „Moja historia trwa 74 lata – notuje – więc dzień dzisiejszy widzę historycznie”... Nie ulega zbiorowym emocjom, jest pełen obaw o przyszłość, a przy tym wyjątkowo dotkliwie odczuwa postępującą zapaść cywilizacyjną Polski. Już po wprowadzeniu stanu wojennego zapisuje: „Godzina Wigilii. Z radia kolędy... Śniła mi się mieszanina domu, miejsc za granicą, pomieszanie umarłych i żywych. Rzeczywistość senna: czy bardziej dziwna od tej na jawie? Od tych kolęd, które komunistyczne radio nadaje, w strachu przed rzeczywistością kraju, dla którego pasterka jest ważniejsza niż racjonalna gospodarka, robota, organizacja...”.

Po zjeździe Związku Kompozytorów Polskich w marcu 1983 roku pisze o jego uchwałach, że były „katastrofalnie patriotyczne” – równocześnie koresponduje z uwięzionym Adamem Michnikiem, włączając do dziennika jego listy. Potem przygotowuje dla Jerzego Giedroycia wybór pism Piłsudskiego, dotąd niestety niewydany. Rzeczywistość w rozpadzie, epoka wielkiej zmiany, której konsekwencje wciąż są niewiadome, oglądana jest tutaj od wewnątrz i od zewnątrz, w schizofrenicznym niemal rozdwojeniu. Pokoik przy Chmielnej, lodówka, której nie ma czym zapełnić, „kraj nakryty płachtą brezentu” – a za chwilę zamek w Vaduz, stolicy Liechtensteinu, gdzie Mycielski jest gościem księcia Franza Josefa II, albo kalifornijska rezydencja zaprzyjaźnionej milionerki.

Jest wreszcie ten tom dziennika czy też „niby-dziennika” zapisem starzenia się i oddalania od życia, a równocześnie walki o dopełnienie własnego dzieła, o dokończenie ostatnich utworów. „A ja – ciągnę swój finał. Dłuższy, krótszy, lepszy, gorszy”. Przejmująco piękny ten finał. (Wydawnictwo Iskry, Warszawa 2002, ss. 744. Redakcja Barbara i Jan Stęszewscy. Posłowie Zofia Mycielska-Golik. Na końcu przypisy i indeks osób.)

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Tomasz Fiałkowski, ur. 1955 w Krakowie, absolwent prawa i historii sztuki na UJ, w latach 1980-89 w redakcji miesięcznika „Znak”, od 1990 r. w redakcji „TP”, na którego łamach prowadzi od 1987 r. jako Lektor rubrykę recenzyjną. Publikował również m.in. w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 42/2012