Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Świadomość naszych możliwości jest cechą, jaką wyrabiamy sobie stopniowo. Dzieci, małe dzieci, mają ją w znikomym stopniu i dlatego, kiedy zaczną chodzić, trzeba na nie tak bardzo uważać. Mój starszy kot, kiedy zobaczył jak nowo nabyty młody kociak wspina się na szczyt akacji, też chciał dokonać tego wyczynu i zleciał. Z minimalnymi - na szczęście - obrażeniami. Nie obliczył sił na zamiary, bo to powiedzenie opisuje dokładnie realizm w ocenie nas samych, a nieumiejętność mierzenia sił na zamiary jest właśnie przejawem zadufania. Zdawanie sobie sprawy z własnych możliwości i ograniczeń zmusza nas do analizowania samego siebie, ale trzeba uważać, bo łatwo jest w tej analizie posunąć się za daleko i bądź to uznać, że w gruncie rzeczy nie stać nas na niemal nic, czyli popaść w błąd perfekcjonizmu, bądź zbytnio zainteresować się naszym "ja" i popaść w błąd autopsychoanalizy. Nadmierne zainteresowanie samym sobą jest nadzwyczaj szkodliwe i dlatego, żeby znać swoje możliwości, nie trzeba analizować siebie pod wszystkimi względami, ale zawsze i wyłącznie w konkretnych przypadkach. Dotyczy to także konkretnych zachowań, tak nawet banalnych jak: "czy zdążę wyprzedzić tego tira" lub "czy umiem usmażyć jajecznicę".
Konsekwencje zadufania mogą jednak być dalece niebanalne. Najmniej istotne są te konsekwencje, które dotyczą tylko nas samych. Przecież, jeżeli się łudzimy, że damy radę skończyć wyższą uczelnię, a z różnych powodów nie jesteśmy do tego zdolni, to przegramy tylko my. Jednak w licznych przypadkach negatywne konsekwencje zadufania dotykają najbliższych czy osoby postronne, tak jak to bywa przy wypadkach drogowych spowodowanych brawurą czy w przypadku bankructwa przedsiębiorstwa, którego dyrektor przeinwestował. Na co dzień mamy jednak do czynienia z bardziej zwyczajnymi konsekwencjami, czyli z konsekwencjami zwyczajnego zadufania polegającego na przekonaniu, że potrafię być dobrym ojcem, mężem, pracownikiem, przyjacielem. Skutkami naszej błędnej oceny własnych możliwości obarczeni zostają wtedy inni ludzie, a zadufanie staje się cechą wyjątkowo nieprzyjemną i godną potępienia.
Albowiem, jeżeli skąpstwo czy pedanteria są, między innymi, wynikiem wypaczenia charakteru, zadufanie jest po prostu wynikiem głupoty. Trudno usprawiedliwić skłonności psychopatyczne, ale jeszcze trudniej usprawiedliwić zwyczajną głupotę. Rozpowszechniona jest jednak, zwłaszcza wśród mężczyzn (których czasem określamy jako "prawdziwych" mężczyzn) postawa polegająca na unikaniu autoanalizy i zamachiwaniu się z motyką na słońce. Co ciekawe, ludzie mogą być bardzo roztropni w sprawach publicznych i zupełnie nieroztropni w sferze prywatnej.
Istnieją czy istniały wreszcie ideologiczne projekty oparte na zadufaniu. Były to przede wszystkim projekty utopijne, a w praktyce - totalitarne. Kiedy w młodości musiałem uczyć się śpiewu i - mimo braku wszelkich uzdolnień w tym kierunku - śpiewać na lekcjach, to wynikało to z komunistycznej teorii pedagogicznej, głoszącej, że każdy człowiek może wszystko. Jednak ślady tych, dzisiaj potępianych, poglądów przetrwały także w społeczeństwie liberalnym. Poważnym, a czasem dramatycznym w konsekwencjach przykładem zadufania, jest przeświadczenie, że wiem, co uczynić z przysługująca mi wolnością indywidualną lub prywatną. Spójrzmy wokół i zobaczmy, jak bardzo wielu ludziom zupełnie niepotrzebnie wmówiono ten rodzaj zadufania.