Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Dwa pierwsze elementy to decyzja racjonalna. Na radykalną zmianę politycznej strategii - np. innego kandydata na prezydenta - już za późno. Zresztą, ubiegłoroczne próby zmiany kursu nie były nigdy konsekwentne. Bracia Kaczyńscy nie staną się kimś innym, najwyżej mogą próbować wygładzić niektóre swoje szorstkości, szczególnie drażniące otoczenie. Niemniej ich pozycja w partii jest niepodważalna. Lech ciągle jest prezydentem, a jego szanse na reelekcję, choć mało przekonujące, nie są jednak zerowe. Są nadzieją tysięcy działaczy partii, która powstała wokół niego jako ministra, która rosła w siłę za sprawą jego warszawskiej prezydentury i której dostarczył największego tryumfu, gdy został prezydentem całej Rzeczypospolitej. O nowym kursie najwyraźniej można będzie dyskutować nie wcześniej, niż kiedy te nadzieje się rozwieją.
Jeśli zaś chodzi o paliwo, to kongresowe wystąpienie prezesa cechowała nie tylko przewidywalność, lecz i znamienna równowaga trzech standardowych przekazów opozycji: wspominanie własnych przewag z przeszłości, krytykowanie teraźniejszych działań rządu i roztaczanie obiecujących wizji przyszłości. Było w nim kilka wartych uwagi wątków (przestroga przed powtórką z Grecji, wizja Polski w gronie 20 najzamożniejszych krajów), przemieszanych jednak z wątpliwymi próbami zobrazowania słabości Tuska ("nieznośne dziecko w supermarkecie") czy marzeń Polaków (plaże w Egipcie i Tunezji).
Po roku wahania, czy być "anty-Tuskiem", czy "lepszym Tuskiem", Jarosław Kaczyński próbuje być obydwoma jednocześnie. Być może utrzymanie partii pod parą wymaga palenia wszystkim, co się pod rękę nawinie. Lecz może też nasuwać myśl, że stare paliwa są już na wyczerpaniu, brakuje zaś pomysłu i przekonania do alternatywnych źródeł energii.