Z misją naprzeciw

„Karşıyaka” to w wolnym przekładzie „naprzeciw”. To także nazwa izmirskiej dzielnicy, w której mieści się kościół św. Heleny. Jego drzwi są otwarte dla chrześcijan i muzułmanów. A proboszczem jest Polak.

09.10.2017

Czyta się kilka minut

Ks. Dariusz Białkowski w obecności abp. Lorenza Piretto obejmuje urząd proboszcza parafii św. Heleny w Izmirze, 13 września 2017 r. / ARCHIWUM KS. DARIUSZA BIAŁKOWSKIEGO
Ks. Dariusz Białkowski w obecności abp. Lorenza Piretto obejmuje urząd proboszcza parafii św. Heleny w Izmirze, 13 września 2017 r. / ARCHIWUM KS. DARIUSZA BIAŁKOWSKIEGO

Księdza Dariusza Białkowskiego pierwszy raz spotykam w Meryem Ana Evi – Domu Maryi, który góruje nad ruinami antycznego Efezu. Polscy chrześcijanie z oddalonego o 80 km Izmiru tutaj właśnie spotykają się na nabożeństwach, piknikach, pasterkach i śniadaniach wielkanocnych. Przyjeżdżają też bez okazji, korzystając z gościny niewielkiego domu zajmowanego przez braci Macieja i Jacka – kapucynów opiekujących się sanktuarium.

Jest jesień 2016 r. Ksiądz Dariusz właśnie przybył do Turcji, próbującej otrząsnąć się z szoku po nieudanym puczu wojskowym. Siedzimy w zacienionym ogrodzie, pijemy herbatę z małych szklaneczek napełnianych co chwilę przez turecką gospodynię zakonników, i rozmawiamy o tym, że wielu katolików nie ma poczucia humoru. Jeden z braci opowiada dowcip. Naprzeciwko siebie mieszkali dwaj przyjaciele: ksiądz i rabin. Któregoś dnia ksiądz zobaczył, że rabin ma brudny samochód. Zrobił więc sąsiadowi niespodziankę i umył auto. Następnego dnia rabin siedzi przy jego samochodzie i piłuje rurę wydechową. „Co robisz?” – pyta rabina. „Ty mi wczoraj ochrzciłeś samochód, to ja twój dziś obrzezam”.

Żart idealnie oddaje rzeczywistość, z jaką rok później przyjdzie się zmagać nowemu duszpasterzowi Izmiru.

Dobry klimat

Radykalni muzułmanie zwykli mówić: „Izmir to siedziba bezbożników”.

Rzeczywiście, mieszkający tu Turcy wolą spędzać wieczory w nadmorskich knajpkach niż w meczetach. Może to dzięki liberalnym poglądom i otwartym umysłom izmirczyków, a może dzięki historii tego miasta, w którym od zawsze koegzystowali wyznawcy różnych religii i przedstawiciele różnych kultur, tak dobrze mają się tu chrześcijanie. Metropolia skrywa imponującą liczbę chrześcijan różnych tradycji i konfesji. Choć różnych obrządków, chrześcijanie z Izmiru, żyjąc wśród muzułmanów, na co dzień współpracują ze sobą. Tak jak w czasach osmańskich, największą, dziś 6-tysięczną grupę stanowią chrześcijanie obrządku wschodniego. Miejsce Greków (wysiedlonych stąd w 1923 r. na mocy traktatów o wymianie ludności między Turcją a Grecją) zajęli Ukraińcy, Rosjanie i Bułgarzy. Prężnie działają też protestanci, którzy zarejestrowali w mieście aż 16 zgromadzeń.

Do kościołów katolickich chodzi ok. 2,5 tys. wiernych. Na ogół są to obcokrajowcy, np. potomkowie żyjących tu jeszcze przed powołaniem republiki Francuzów i Włochów, ale coraz większą grupę stanowią Polacy. Ci, którzy mają tureckich współmałżonków, ci, którzy przyjechali do Turcji pracować, oraz żołnierze służący w miejscowym dowództwie NATO. Zdecydowana większość katolików, i tych „starych”, i „nowych”, mieszka w nadmorskiej dzielnicy Karşıyaka. Jedyna mieszcząca się tu świątynia, nieremontowany od przeszło dekady kościół św. Heleny, przez ostatnie 3 lata był zamknięty. Wcześniej proboszczem był tu Włoch; brak powołań sprawił, że nie było komu przyjechać na jego miejsce. Wiernym z Karşıyaki, którzy musieli jeździć na nabożeństwa do kościoła Matki Boskiej Różańcowej na Alsancak, do kościoła św. Antoniego w zatłoczonej dzielnicy Bayraklı lub jeszcze dalej – do Meryem Ana Evi, nie zawsze starczało zapału.

Przy jednym stole

Kościół św. Heleny mieści się przy alei numer 1729, nazywanej też „ulicą Kościelną”. Zapach świeżych owoców, oliwy z oliwek i ziół wystawionych przed sklepy miesza się z aromatem chleba z pobliskiej piekarni i faszerowanej papryki z maleńkiej restauracji. Przed białą bramą kościoła kram z książkami, kawałek dalej ciąg sklepów z odzieżą. Dochodzi osiemnasta, ale handel będzie tu kwitł do wieczora.

Dziesiątki ludzi wędrują ulicą, nie zwracając najmniejszej uwagi na postawioną tu pod koniec XIX w. świątynię. Tymczasem w środku trwa pierwsza od dawna msza św., której przewodniczy ordynariusz archidiecezji izmirskiej abp Lorenzo Piretto. Okazje są dwie: odpust św. Heleny i oficjalne objęcie przez księdza Dariusza probostwa w tej parafii. Po mszy odbywa się poczęstunek. Jedzenie przygotowała muzułmanka – właścicielka tej restauracji obok kościoła.

– Wszędzie spotykam się z życzliwością. Moi sąsiedzi muzułmanie zawsze mi pomagają w sprzątaniu, pracach porządkowych czy, jak kilka dni temu, w gotowaniu – mówi nowy proboszcz. Dodaje, że sąsiadka-restauratorka na kilka godzin zajęła przykościelną kuchnię i nakarmiła duchownych i wiernych. Burmistrz dzielnicy zaś z okazji rozpoczęcia Ramadanu zaprosił księdza na uroczystą, świąteczną kolację. Przysłał nawet po niego samochód.

Ksiądz Dariusz: – Niemal wszyscy w okolicy ucieszyli się, że tak długo zamknięta świątynia będzie znów otwarta.

Z dachem na głowie

Lata bez gospodarza i trzęsienia ziemi, które latem kilkakrotnie nawiedziły tureckie wybrzeże Morza Egejskiego, sprawiły, że proboszcz od razu musiał zabrać się do roboty.

– W wyniku wstrząsów popękały ściany, a duży fragment gzymsu z dachu spadł na ławkę i ją połamał – opowiada i dodaje, że gdyby stało się to podczas nabożeństwa, ktoś niechybnie straciłby życie. – Na razie nie pada deszcz, ale boję się, że gdy przyjdzie zima, woda będzie kapała nam na głowy. Do wymiany jest też oświetlenie i nagłośnienie. To potężne wydatki, na które nie ma pieniędzy.

Choć Karşıyaka uchodzi za zamożną dzielnicę, parafianie księdza Dariusza nie należą do bogaczy. To często starsi ludzie, utrzymujący się z wynoszącej nie więcej niż tysiąc lir (równowartość ok. 1000 zł) emerytury. Nawet jeśli dają na tacę, trudno uzbierać więcej niż 400 lir w ciągu miesiąca. A remont dachu oraz popękanych po trzęsieniu ziemi ścian pochłonie ich ponad 140 tys. Młodzi wierni – konwertyci z islamu – też zresztą nie mają pieniędzy. – Dwoje z nich musiało przenieść się do Izmiru z innych tureckich miast, bo rodziny nie zaakceptowały ich decyzji o zmianie wyznania. To raczej my staramy się ich wesprzeć finansowo. Choćby zlecając prace przy kościele – mówi ks. Dariusz.

Ostrożnie z Dobrą Nowiną

Tolerancja i sympatia, jaką gościnni Turcy i tureckie władze okazują wyznawcom innych religii, kończy się w chwili, gdy ci usiłują nachalnie nawracać muzułmanów. Ostatnio kilku protestanckich pastorów musiało nawet opuścić Izmir. Oficjalnym powodem miały być ich związki z organizatorami ubiegłorocznego puczu wojskowego, ale izmirscy chrześcijanie sądzą, że chodziło raczej o zbyt dużą aktywność ewangelizacyjną. Ksiądz Dariusz jest więc bardzo ostrożny. – W kościele zawsze dyżurują wierni. Gdy przychodzi ktoś, kto nie tylko chce zwiedzić kościół, ale też poznać Chrystusa, rozmawiamy, zapraszamy na msze – opowiada. – My nie możemy wychodzić do ludzi, ale Bóg przysyła ich do nas.

Pytam księdza, czy nie bał się jechać do kraju, gdzie kilka lat temu pewien mężczyzna targnął się na życie włoskiego księdza (za namową imama niedoszły zabójca duchownego sam zgłosił się na policję). Odpowiada: – W Polsce wiele osób, łącznie z moimi rodzicami, łapało się za głowę słysząc, że wyjeżdżam na misję do Turcji. Ale ja nie czuję się zagrożony. Gdy Bóg stawia przed człowiekiem zadanie, daje też siłę, by je wykonać.

Boskie planowanie

Z tym zadaniem to też ciekawa historia. Nowy proboszcz z Karşıyaki nie sądził, że kiedyś wyjedzie na misję.

– Przed kilku laty odwiedziłem w Turcji znajomych kapucynów, Bartosza Poznańskiego i Pawła Szymalę. Ówczesny biskup Izmiru Ruggero Franceschini (też należy do tego zakonu) zaprosił mnie na kawę. Pod koniec spotkania zapytał: „To kiedy przyjeżdżasz z nami pracować?” – opowiada duszpasterz. Wtedy nie wziął pytania na poważnie. Biskup jednak stwierdził: „Mimo wszystko będę się modlił o księdza przyjazd”.

Jakiś czas później, już jako duszpasterz młodzieży diecezji bydgoskiej, ksiądz Dariusz znów znalazł się w Turcji, tym razem nad Morzem Czarnym. Okazją była wymiana młodzieży. – Chyba wtedy pojawiła się gdzieś w głowie myśl o Turcji, ale znów ją odpędziłem – opowiada. – Polski Kościół szykował się wtedy do wizyty papieża i organizacji Światowych Dni Młodzieży, w co byłem bardzo zaangażowany. Mimo to modliłem się o rozpoznanie i o to samo poprosiłem siostry z bydgoskiego klasztoru klarysek oraz siostry karmelitanki. Prosiłem o znak. Wtedy abp Ruggero z Izmiru napisał, że potrzebuje księży z Polski.

Ksiądz Dariusz poszedł do swojego biskupa z pytaniem o zgodę na wyjazd przekonany, że ten odmówi. Stało się inaczej.

– „Niech ksiądz jedzie” – powiedział. Ustaliliśmy jednak, że wyjazd nastąpi nie wcześniej niż po Światowych Dniach Młodzieży.

W tym czasie w Izmirze zmienił się arcy­biskup. Lorenzo Piretto, dominikanin, potwierdził gotowość przyjęcia księdza do pracy, bo w diecezji, której terytorium obejmuje obszar równy Polsce, brakowało ich jeszcze kilku.

Po Wielkanocy ks. Dariusz złożył w tureckiej ambasadzie dokumenty niezbędne do wydania pozwolenia na pracę. Sądził, że formalności potrwają długo. Tymczasem 29 lipca, gdy ksiądz Dariusz przygotowywał się do Drogi Krzyżowej z papieżem podczas ŚDM, zadzwonił telefon. To ambasada informowała o przyznaniu mu wizy pracowniczej na pięć lat. Miał ją odebrać we wtorek; właśnie tego dnia o 6 rano do Bydgoszczy wracały ostatnie grupy młodzieży z Krakowa. – Pan Bóg ma dobre planowanie – śmieje się dzisiaj ksiądz.

Tu, gdzie wypełnia się słowo

Proboszcz z Karşıyaki na facebookowym profilu kościoła umieścił ostatnio słowa św. Ignacego Loyoli: „Módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga, działaj tak, jakby wszystko zależało od ciebie”. Podczas gdy inni przyjeżdżający do Turcji księża i zakonnicy mieli na ogół czas na uczenie się języka i odnalezienie się w nowym środowisku, on od razu rzucił się w wir pracy. Po wakacyjnej przerwie wrócił właśnie na intensywny kurs tureckiego. Niedzielne kazania przygotowuje w kilku językach: po polsku, włosku, angielsku i turecku. Zaprzyjaźnił się z tureckimi policjantami, którzy zostali oddelegowani do pilnowania kościoła w czasie nabożeństw, i zaangażował się w działalność polonijnego Stowarzyszenia Kultury i Przyjaźni. No i remontuje kościół, co – zważywszy na sposób bycia Turków – jest chyba najtrudniejsze.

– Tutejsze yarin, czyli „jutro”, może trwać nawet dwa tygodnie. Normą jest, że ktoś umawia się na rano, a zjawia się o siódmej wieczór. Tego my, niecierpliwi ludzie Zachodu, musimy się nauczyć. Na ławki do kościoła czekam już trzy tygodnie i coś mi mówi, że jeszcze poczekam – mówi ks. Dariusz.

Niedogodności wynagradza mu fakt, że oto jest w Smyrnie. To jedyna z siedmiu wspomnianych w Apokalipsie wspólnot chrześcijan, która przetrwała.

– To niezwykłe patrzeć, jak realizują się słowa Apokalipsy – opowiada. – Dla innych wspólnot już się one dokonały, nie zachowały czujności i nie przetrwały. Izmir, czyli dawna antyczna Smyrna, jest inny. Małe wspólnoty wiernych przetrwały mimo prześladowań. To tutaj, w Turcji, rodziło się chrześcijaństwo.

Jeszcze chwilę rozmawiamy o tym, jak wiele biblijnych wydarzeń miało miejsce właśnie na tych – wciąż jeszcze nie odkrytych przez chrześcijańskich pielgrzymów – terenach. Rozmawialibyśmy dłużej, ale księdza wzywają obowiązki. Ma do odrobienia pracę domową z tureckiego.©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, korespondentka „Tygodnika Powszechnego” z Turcji, stały współpracownik Działu Zagranicznego Gazety Wyborczej, laureatka nagrody Media Pro za cykl artykułów o problemach polskich studentów. Autorka książki „Wróżąc z fusów” – zbioru reportaży z… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 42/2017