Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Autor przez dwa lata wędrował śladami swego bohatera przez trzy kontynenty, odwiedził Meksyk, Boliwię, Kolumbię, Argentynę, Angolę, Etiopię, Kenię, Ugandę, Tanzanię, Kanadę i Stany Zjednoczone, rozmawiał z dziesiątkami osób, a bibliografia zamykająca jego książkę liczy 30 stron. Po podpisaniu umowy z wydawnictwem Znak otrzymał też wysoką jak na polskie warunki zaliczkę i zwrot kosztów podróży.
Kłopoty zaczynają się, kiedy Domosławski kończy pracę. Jerzy Illg, redaktor naczelny Znaku, prosi o wprowadzenie szeregu zmian, na które autor się nie zgadza. Mają one dotyczyć m.in. rozdziałów o życiu osobistym Kapuścińskiego, jego relacjach z córką, a także wypowiedzi niektórych rozmówców. Ponieważ strony nie mogą dojść do porozumienia, Domosławski zwraca zaliczkę i podpisuje umowę ze Światem Książki. Kiedy książka trafia do drukarni, z pozwem o zablokowanie publikacji występuje Alicja Kapuścińska, wdowa po pisarzu. Powołuje się na prawo dobrej pamięci po zmarłym. Sąd pozew oddala.
Jednocześnie - jak doniosła prasa - prawnik Kapuścińskiej wysyła listy do zachodnich wydawców, którzy są zainteresowani drukiem książki. Informuje w nich, że "Kapuściński. Non-fiction" zawiera błędy merytoryczne, narusza prawa autorskie oraz prywatność Alicji Kapuścińskiej. Część zachodnich wydawców Kapuścińskiego wycofuje się z negocjacji.
25 lutego Jerzy Illg wysyła do sądu okręgowego i apelacyjnego w Warszawie oświadczenie:
"(...) wedle mojej wiedzy pan Artur Domosławski nie informował pani Alicji Kapuścińskiej, że pracuje nad biografią Jej zmarłego męża (...). Co więcej, pan Artur Domosławski wyraźnie zastrzegał, że informacja o tym, iż zamierza napisać i wydać biografię Ryszarda Kapuścińskiego, nie powinna być ujawniona Alicji Kapuścińskiej. Utrzymując Ją w przeświadczeniu, że pisze dzieło o światowej recepcji twórczości Ryszarda Kapuścińskiego, nadużył okazanego mu zaufania, korzystając jednocześnie z domowego archiwum oraz udzielonej mu pomocy i rekomendacji. Wskazane okoliczności były jednymi z powodów, dla których odmówiłem Panu Arturowi Domosławskiemu publikacji przedstawionego dzieła. Powyższe jestem gotów świadczyć przed sądem".
Z oświadczenia Jerzego Illga wynikają dwie możliwości. Pierwsza: wydawnictwo nie wiedziało, czym zajmuje się autor, i w to akurat trudno uwierzyć, Znak bowiem precyzyjnie określa swoje żądania wobec współpracowników i ściśle kontroluje postęp prac, szczególnie w tak kluczowych projektach. Druga: krakowski wydawca od początku wiedział, że autor pisze biografię, nie podejrzewając jedynie, że będzie ona miała tak wnikliwy charakter. I jeśli, w co również trudno uwierzyć, Artur Domosławski oszukiwał Alicję Kapuścińską (Domosławski zaprzecza), oznacza to, że Znak działał z nim w zmowie. Konflikt między autorem a wydawcą zaczął się więc niedługo przed wydaniem książki, a nie w momencie podpisywania umowy.
Zresztą książka o "recepcji" została już przez Znak wydana: dwa lata temu ukazała się rzetelna praca "Ryszard Kapuściński. Biografia pisarza", napisana przez Beatę Nowacką i Zygmunta Ziętka, literaturoznawców od lat zajmujących się autorem "Cesarza". Nowacka i Ziętek dużo miejsca poświęcają recepcji twórczości słynnego reportera, pokazują nawet wykaz pierwszych zagranicznych wydań książek Kapuścińskiego i listę przyznanych mu odznaczeń - kontrowersyjne elementy biografii ominęli jednak szerokim łukiem.
Wydaje się również nieprawdopodobne, by wydawnictwo udzieliło Domosławskiemu wysokiej zaliczki na książkę wyłącznie o "recepcji" i sfinansowało jego podróże po świecie. Nie podejmuje się takiego ryzyka dla publikacji, którą można sprzedać w 10 tys. egzemplarzy. Co więcej: jeden z pracowników Znaku w anonimowej rozmowie przyznał, że w umowie z Domosławskim pada słowo "biografia".
Jerzy Illg nie chciał rozmawiać z "Tygodnikiem", choć pytanie, czy za jego deklaracjami nie kryje się rachunek biznesowych zysków i strat, pozostaje zasadne. W swoim tekście na portalu wyborcza.pl Domosławski wspomina, że Znak zamierzał wydać książki Kapuścińskiego w formie pocket-booków, na co potrzebna jest zgoda wdowy po pisarzu.
W krótkim oświadczeniu przesłanym prasie naczelny Znaku stwierdził, że zawsze był przeciwko cenzurze prewencyjnej, ale rozumie działania podejmowane przez wdowę po słynnym reporterze.
Próbujemy wyjaśnić te niejasności, ponieważ spór o koleje książki Artura Domosławskiego zaciemnia tylko istotę sprawy - samą zawartość biografii mistrza reportażu.