Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Szeryf Gąsienica- Makowski to zauważył, i postanowił skończyć z przymykaniem oczu na hałas. Co tam hałas - jazgot niemożebny. Bowiem w ośrodkach narciarskich na Podhalu dziarsko ryczy ogólnoświatowe uma-umpa gęsto przetykane reklamami. Nie ma przed tym ucieczki: chcesz doznać kontaktu z naturą, jesteś przysłowiowym "amatorem białego szaleństwa" - to musisz sobie obligatoryjnie przez uszy czas umilić przy wyciągu. Słup tatrzańskiego powietrza wokół ciebie musi drgać rytmicznie odmóżdżająco. Co tu owijać w bawełnę: estetyczna masakra w okolicach Parku Narodowego. Karłowicz przewraca się w grobie.
Trzymając kciuki za szeryfa Gąsienicę-Makowskiego i jego misję, przerzucam sobotnio-niedzielne wydanie "Gazety Wyborczej" i natrafiam na wywiad z Michałem Bonim, trafnie w moim mniemaniu zatytułowany "Samo zaciskanie pasa to żadna reforma". Ponieważ z niecierpliwością czekam na nową wersję raportu "Polska 2030", potraktowałem rozmowę na tematy istotne z Szefem Zespołu Doradców Strategicznych Premiera jako przystawkę. OFE, budowanie kapitału społecznego, Pakt dla Kultury, gospodarka oparta na wiedzy, zagrożenie peryferyzacją - tematy fascynujące, a na łamach mediów zdecydowanie zbyt rzadko obecne.
Co mamy zrobić, gdy wkrótce okaże się, że finansowi podpalacze poprzebierani za strażaków to jednak troszkę za mało, aby zażegnać katastrofę? A jeśli ta wersja kapitalizmu się rozpadnie? Czy w ogóle się nad tym zastanawiamy? Nie za bardzo mamy jak, gdyż na naszym swojskim stoku rynku zbytu rżnie smoleńska "muzyczka". Warto wywiad w "Wyborczej" czytać komplementarnie nie z Balcerowiczem, ale z zamieszczoną jakiś czas temu na portalu "Krytyki Politycznej" rozmową z prof. Kazimierzem Frieskem - kierownikiem Zakładu Problemów Społecznych i Planowania Społecznego Instytutu Socjologii UW. "Teza o końcu państwa to bzdura" - już sam tytuł jest rozpaczliwie zaczepny. A teraz pytanie i odpowiedź.
"- Czy nie odnosi pan wrażenia, że w debacie publicznej mamy do czynienia niemal wyłącznie ze sporami zastępczymi?
- To akurat żadne odkrycie. Dziś dopalacze, wcześniej przemoc w szkole - to dość oczywiste przykłady wzbudzania paniki moralnej, można się spierać, czy są one wywoływane celowo dla podtrzymania jakichś interesów klasowych. Na poziomie nauk społecznych wiemy całkiem sporo - potrafimy w ogólnym przynajmniej zarysie odróżnić realne problemy od pozornych. Ale nasz głos to rachityczne popiskiwanie w debacie...".
Co zrobić, żeby uświadomić sobie nader realną perspektywę kataklizmu i nie stracić niepowtarzalnej szansy na naprawdę zasadnicze reformy?
Czas już wyłączyć otępiającą smoleńską "muzyczkę". I zjeżdżać w ciszy.