Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Odwlekanie decyzji można tłumaczyć bałaganem w Kancelarii Prezydenta, niechęcią Lecha Kaczyńskiego do polityków mających odmienne od niego poglądy albo cechami charakteru głowy państwa; takie interpretacje brzmią prawdopodobnie, ale nie są zbyt poważne. Można też połączyć wspomnianą sprawę z kwestiami znacznie istotniejszymi: stylem sprawowania władzy i związaną z nim filozofią odznaczania (czyli wskazywania zasłużonych dla państwa).
Zasadniczym rysem aktualnej prezydentury jest ciągłe przypominanie konstytucyjnych uprawnień najwyższego przedstawiciela RP. Prezydent jedzie do Brukseli, by przypomnieć, że może tam jechać; prezydent nie mianuje tego czy owego sędzią albo profesorem, by przypomnieć, że mianowanie należy do jego prerogatyw; prezydent nie pozwala przyjąć obcego orderu, bo wolno mu to uczynić, etc. Przy okazji zaś: wychowuje premiera, sędziów, naukowców, polityków. Niech wiedzą, w jakim kraju żyją.
Praktykowana przez Lecha Kaczyńskiego filozofia odznaczeń jest równie klarowna. Na order zasługują przede wszystkim ci, którzy oddali życie w walce za niepodległość (z tym przekonaniem nikt nie dyskutuje); w rozsądnej odległości za nimi znajdują się ci, którzy mają słuszne poglądy; reszta jest kwestią suwerennej i niewymagającej uzasadnienia woli prezydenta. Czy Kazimierz Marcinkiewicz poległ za niepodległość? Nie poległ. Czy ma słuszne poglądy? Nie ma. Więc: niech czeka i cieszy się, że wolno mu czekać.
O konstytucyjnych uprawnieniach prezydenta przypomina w ostatnich czasach najczęściej minister Piotr Kownacki. On to właśnie zauważył, że zgoda na przyjęcie przez polskiego obywatela odznaczenia innego państwa w niektórych przypadkach jest wyrażana, w niektórych nie jest. Trudno jaśniej rzecz wyłożyć. Minister Kownacki jest znakomitym urzędnikiem, twórczo wykorzystującym doświadczenia klasyków państwowej propagandy. Czekam na dzień, w którym usłyszymy z jego ust, że jego przełożony jest nie tylko najlepszym prezydentem niepodległej Polski (to już wiemy), ale też największym człowiekiem epoki, w której przyszło nam żyć.