Wypełnianie boskiej luki

"Nie brak nam w kraju ani ludzi o schorowanej wyobraźni, ani księży na manowcach - mówił bp Tadeusz Pieronek, nawiązując do tytułów książek patrona krakowskiej imprezy. - Dlatego kto sięgnie do dzieł Tischnera, przekona się, jak bardzo są dziś aktualne i potrzebne.

15.05.2007

Czyta się kilka minut

Bp Pieronek głosił homilię na rozpoczynającej Dni Tischnerowskie Mszy św. w środę wieczorem w kościele św. Anny. "Ks. Józef Tischner żył w czasach ciekawych i trudnych, kiedy zarówno wartości religijne, jak i patriotyczne były narażone na wielkie niebezpieczeństwa - mówił. - Wierni i obywatele, zniewoleni, często zagubieni i potrzebujący przewodnika w gąszczu głoszonych ideologii, znaleźli w nim myśliciela umiejętnie porządkującego istniejące problemy".

Bardzo tischnerowscy

Następnego dnia rano w Auditorium Maximum UJ licznie zgromadzona publiczność słuchała laureatów nagrody im. ks. Józefa Tischnera, przyznawanej przez wydawnictwo i pismo "Znak".

Ks. Adam Boniecki, przewodniczący jury, podkreślił, że w działalności nagrodzonych przejawia się kontynuacja spuścizny ks. Tischnera. Laureaci otrzymali 15 tys. zł ufundowane przez Ergo Hestię i statuetkę autorstwa rzeźbiarza Mariana Gromady ("bardzo ciężką" - zaznaczył naczelny "TP").

Prof. Władysław Stróżewski, wyróżniony za "myślenie według wartości" przyznał, że nagrody "już się nie spodziewał". Prezes "Znaku" Henryk Woźniakowski wyjaśnił w laudacji, że nad Stróżewskim od lat ciążyło to, że związany jest ze środowiskiem miesięcznika i wydawnictwa. "Ale w końcu doszliśmy do wniosku: cóż on jest temu winien?" - żartował. Prof. Stróżewski wspomniał przyjaźń z ks. Tischnerem i wspólne z nim źródło myślenia filozoficznego: seminarium Romana Ingardena. Przypomniał, że ten wielki uczony pisał, iż "w dyskusji trzeba umieć zawieszać własne przekonania, żeby lepiej dosłyszeć głos drugiej strony".

"To manifest nowej Polski, wyraz takiego sposobu uprawiania polityki, który nie ma nic wspólnego z tym, co obserwujemy w wykonaniu polskich partii" - mówił Jarosław Gowin o książce "Nowe horyzonty" Rafała Dutkiewicza, laureata kategorii "publicystyka na tematy społeczne". Prezydent Wrocławia "uważnie śledzi zmiany cywilizacyjne i w tym jest bardzo tischnerowski" - zaznaczył Gowin. Co więcej: "nie jest zainteresowany słupkami popularności, walką ze wszystkimi naokoło, ale rozwiązywaniem konkretnych problemów. Działalność polityczna według Dutkiewicza to nie droga do władzy, ale służenie innym".

Sam Dutkiewicz w trzyminutowej wypowiedzi podkreślił, że Polska stoi przed wielką szansą, której nie można zmarnować. Tymczasem "roczny zysk przedsiębiorstwa, które produkuje metale na wręczane nam statuetki, jest wyższy niż roczne nakłady państwa na naukę".

Nagrody za inicjatywy duszpasterskie i społeczne otrzymał brat Moris Marin, wyróżniony za książkę "Wierzę w Kościół". "Ta książka to jest dynamit, w Polsce takich nie ma - podkreślał w laudacji ks. Adam Boniecki. - Przyznając nagrodę apelujemy, by przeczytał ją każdy, kto jeszcze o niej nie słyszał". Jako zdanie kluczowe dla myślenia brata Morisa ks. Boniecki zacytował: "księża nie są bardziej chrześcijanami niż ludzie świeccy".

Wystąpienie samego brata Morisa rozsadziło plany organizatorów spotkania: zakonnik mówił bez mała pół godziny. Publiczność zachwycił, kiedy zdjął mikrofon ze statywu i oświadczył: "Kiedy mówię, lubię przechadzać się i patrzyć na ludzi. Tak czuję się lepiej".

"Jestem tylko prostym starszym człowiekiem, który żyje pośród prostych ludzi" - zastrzegł na początku. Potem mówił o tym, że Kościół w Polsce, obecnie potężny, może czekać poważny kryzys, taki jak we Francji w 1968 r. Tymczasem wielu hierarchów nie chce widzieć konieczności zmian i ignoruje wszelką krytykę. Do seminariów wstępują młodzi ludzie skuszeni wizją ustatkowania. Kryzysu, jak podkreślał, nie trzeba się jednak bać. "On przyniesie Kościołowi oczyszczenie i pozwoli nam całkowicie oddać się Jezusowi".

Na koniec spotkania bp Pieronek wręczył stypendium im. ks. Tischnera Stanisławowi Burdziejowi. Młody naukowiec wykorzysta je, by badać "boską lukę", czyli, jak wyjaśnił, rolę religii w życiu społecznym i politycznym.

Po co jest praca

Specjalnym gościem tegorocznych Dni Tischnerowskich był prof. Rocco Buttiglione, włoski filozof i polityk chadecki. Urodził się w 1948 r. i jeszcze w młodości zafascynowała go myśl społeczna Karola Wojtyły. Jako profesor na rzymskim Uniwersytecie św. Piusa V był nieraz proszony przez Jana Pawła II o pomoc przy redagowaniu dokumentów o treści społecznej. Równolegle z karierą naukową, Buttiglione rozwijał polityczną; jest jednym z odnowicieli włoskiej chadecji po kryzysie lat 90., obecnie - senatorem.

Aula Collegium Novum pękała w piątek w szwach; przybyli zarówno profesorowie, jak i licealiści. Buttiglione powiedział, że ks. Tischner był nie tyle filozofem, co "mistrzem, który pisał w duszach swoich przyjaciół i uczniów".

"Poszukiwanie prawdy dokonuje się przez kontakt z innymi ludźmi - mówił. - A celem jej poszukiwania jest odnalezienie Boga, który czeka na końcu drogi. Filozof nie może nikomu przekazać prawdy. Ona musi się narodzić we wnętrzu każdego".

Buttiglione zauważył, że Tischner był człowiekiem polemiki; kiedy coś dostrzegł, chciał, by zobaczyli to również inni. "Dlatego część krytyki skierowanej przeciw niemu niewątpliwie jest prawdziwa" - podkreślił.

Zastanawiając się nad istotą pracy włoski filozof zaznaczył, że jest ona wyrazem miłości: kiedy ludzie się kochają, muszą pracować, aby się utrzymać. "To nieprawda, że w pracy każdy tylko wykonuje swoje zadania - mówił. - Wszyscy są odpowiedzialni za wspólne działanie. Powstaje wspólnota woli, aby sobie nawzajem pomagać: to jest właśnie solidarność. Praca tworzy wspólnotę". Według Buttiglionego, dzięki temu procesowi człowiek staje się lepszy.

Włoch wspomniał również o idei wolnego rynku. Powiedział, że równowaga instytucji wolnego rynku i solidarności jest konieczna dla sprawiedliwości społecznej: "w gospodarce nakazowej relacje między ludźmi są zakłócone" - stwierdził. Zaznaczył jednak, że także w gospodarce wolnorynkowej konieczna między ludźmi jest relacja wdzięczności oraz obszary przyjaźni i bezinteresowności.

Opisać "Solidarność"

Do problemu solidarności przez wielkie i małe "s" powrócili w piątek wieczorem goście "Jaskini filozofów". Późna pora sprawiła niestety, że wielka sala Auditorium Maximum, zacieniona i przyozdobiona oklapłymi fioletowymi tulipanami, świeciła pustkami. Ci, którzy przyszli, pozostali jednak do końca.

Karol Modzelewski powiedział, że "Solidarność" to nazwa procesu politycznego, w żadnym wypadku nie partia. "To był wielki ruch aktywności tłumów, miał charakter bardzo egalitarny" - zaznaczył. "Solidarność" to według jednego z pierwszych przywódców opozycji w Polsce ruch socjalistyczny, skierowany przeciw systemowi za niespełnienie socjalistycznych obietnic. Filozof polityki Zbigniew Stawrowski zauważył, że niedawnym przejawem solidarności w naszym społeczeństwie były zdarzenia po śmierci Jana Pawła II. Sama "Solidarność" stanowiła zaś według niego "wspólnotę całkowicie niepolityczną. Nie łączył jej wspólny wróg, ale wspólna odpowiedzialność za dom".

Rocco Buttiglione jako zewnętrzny obserwator polskich przemian wspomniał, jakim przełomem był wybór Karola Wojtyły na papieża. "Ks. Tischner powiedział mi wtedy: coś się zdarzy, coś się musi zdarzyć". Samą "Solidarność" Włoch nazwał doświadczeniem bycia ludem. "Byłem pod wielkim wrażeniem, że to był ruch bez przemocy" - dodał profesor.

Według socjolożki Mirosławy Grabowskiej znaczącą rolę w budowaniu między ludźmi solidarności odegrał Kościół. Jej tezę skontrował młody filozof z PAT-u Adam Workowski. "Przecież w Kościele ludzie gromadzili się od wieków, dlaczego więc wcześniej nie było solidarności?" - pytał. "Tu zaszło coś więcej: nawet wielu dobrych samarytan nie stworzy jeszcze solidarności".

Rozmówcy zastanawiali się też, na ile tzw. druga "Solidarność" z 1989 r. była jedynie przejawem mitu pierwszej, i czy idee łączące polskie społeczeństwo musiały upaść po obaleniu komunizmu. Zgodnie stwierdzili, że dziś takie zjawisko nie jest już możliwe. "Solidarność była jak młoda dziewczyna, w której wszyscy się zakochali - podsumował Workowski - ale nikt nie umie jej opisać".

PS. W tegorocznym programie Dni Tischnerowskich znalazła się także zorganizowana przez "TP" sobotnia debata "Ksiądz na manowcach - kapłaństwo według Tischnera"; więcej o niej za tydzień.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz działu „Wiara”, zajmujący się również tematami historycznymi oraz dotyczącymi zdrowia. Należy do zespołu redaktorów prowadzących wydania drukowane „Tygodnika” i zespołu wydawców strony internetowej TygodnikPowszechny.pl. Z „Tygodnikiem” związany… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 20/2007