Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Podpisany 13 grudnia 2007 r. w lizbońskim klasztorze Hieronimitów traktat to owoc kompromisu. O tym, w jakich bólach się rodził, opowiada Ryszard Holzer. Potem przez dwa lata poszczególne państwa poddawały go procedurze ratyfikacyjnej - szczególnie dramatycznej w Irlandii. Wreszcie, 1 grudnia 2009 r., traktat zaczął obowiązywać we wszystkich państwach Unii Europejskiej.
Jaki jest? Co nam, Europejczykom, daje? Czy bez niego byłoby lepiej? Na te pytania starają się odpowiedzieć Anna Mackiewicz oraz Janusz Lewandowski - odpowiedzialny za sprawy budżetowe komisarz w nowej Komisji Europejskiej. "Traktat lizboński obiecuje bardziej sprawny mechanizm decyzyjny, bo w wielu wypadkach decyzje będą podejmowane większością głosów - przekonuje polski komisarz. - Wszystkie inne nowe wynalazki, w postaci stałego prezydenta, europejskiej służby zagranicznej, inicjatywy obywatelskiej i pełnoprawnej roli Parlamentu Europejskiego muszą dopiero ulec weryfikacji. Zatem nie przeceniam roli traktatu".
"Lizbona" nie jest doskonała i raczej nikt za nią nie będzie umierał. Jednak obecnie jest to jedyna wspólna droga do dalszego rozwoju Europy. Zdają sobie z tego sprawę zdecydowani zwolennicy traktatu, jak i jego krytycy. Najbliższe lata zweryfikują argumenty jednych i drugich, a wiele zależeć będzie od Komisji Europejskiej, która pokieruje Unią do 2014 roku - od 27 komisarzy, którzy w tzw. 27 obszarach zawiadywać będą tym bezprecedensowym projektem.