Wymiana

Na głowie worek, ręce skrępowane. Ten, kto go skuwał, nie lubi „separów”: plastikowe kajdanki założył ciasno, przecięły skórę... Jak na froncie rosyjsko-ukraińskim wygląda wymiana jeńców?

14.06.2015

Czyta się kilka minut

Ukraiński negocjator Wasyl Budik (pierwszy z lewej) i jeniec Siergiej Małyszkowski prowadzony na wymianę. / Fot. Paweł Reszka
Ukraiński negocjator Wasyl Budik (pierwszy z lewej) i jeniec Siergiej Małyszkowski prowadzony na wymianę. / Fot. Paweł Reszka

Siedzi przytulony do ściany pancernej furgonetki. W czasach pokoju wożono nią pieniądze do banku. Teraz jeździ nią ukraiński kontrwywiad SBU. Transportują jeńców na linię frontu. Tu zawsze może zdarzyć się ostrzał. Opancerzona furgonetka jest jak najbardziej na miejscu. W mieście nie przyciąga zbędnej uwagi. Na aucie nie ma żadnego napisu, żadnych znaków szczególnych. Od innych furgonetek różni ją tylko okienko, przez które da się prowadzić ogień. Gdyby nie okienko, można by pomyśleć, że to zwykły dostawczak. Gdy sunie przez Kramatorsk, Konstantinowkę i inne miejscowości w drodze na front, nikt nie zwraca na nią uwagi.

Trudno się domyślić, że ukrywa kilku dobrze uzbrojonych, opiętych kamizelkami kuloodpornymi bojców SBU. No i jeńca.


1.

Jeniec jest odhumanizowany. Nie ma imienia, nazwiska ani twarzy. Ochrona SBU nie musi wiedzieć, kogo eskortują. Wiedzą, że to „separ”, którego wymieni się na „naszego”.

Do frontu jest kawał drogi, będziemy się zatrzymywali dwa razy na stacjach benzynowych. Natalia, żona Wasilija Budika – który zorganizował wymianę – podejdzie do furgonetki. Zapyta, czy może dać tamtemu kawy. – Jemu? – zdziwi się dowódca ochrony.

Sam Budik – który tu decyduje o wszystkim – nie interesuje się teraz jeńcem. Telefon mu się urywa. „Swoi” podają mu hasła, które zapewnią przejazd przez punkty kontrolne w kolejnych sektorach. „Tamci” też dzwonią, żeby upewnić się, czy Budik jedzie z jeńcem. Czy będzie na czas? Oni chcą, żeby Budik przyjechał na ich blokpost.

– Ale dlaczego na wasz? – pyta Budik i słucha odpowiedzi. – No to zamieniajmy się na ziemi niczyjej – proponuje i znów słucha przez chwilę. – Dobrze, pośrodku, na górce.

Patrzę na Natalię. Wydaje mi się, że odetchnęła z ulgą. Będzie mogła widzieć swojego męża przez cały czas przez lornetkę. Tak samo jak nasi snajperzy. I tak samo jak ich snajperzy.


2.

Natalia wie, co to strach o męża. Zanim Budik został doradcą wiceszefa ukraińskiego ministerstwa obrony, odpowiedzialnym za wymianę jeńców, sam był w niewoli u Rosjan. Przesiedział tam 88 dni. Separatyści pojmali go w Gorłowce – między Słowiańskiem a Donieckiem. Wchodził właśnie z Natalią do sklepu. Za co? Bo nie ukrywał niechęci do separatystów. Był aktywnym uczestnikiem Majdanu w Gorłowce. W telefonie miał esemesy od znienawidzonego na wschodzie Dmitrja Jarosza, lidera Prawego Sektora.

Każda podła rzecz, którą ludzie robią innym ludziom, ma eufemizm. Tortury, które zadawano Budikowi, nazywały się oficjalnie „nadzwyczajnym przesłuchaniem w warunkach polowych”. Wśród metod, jakimi przesłuchiwano tak Budika, było przekłuwanie kolan bagnetem i cięcie skóry na brzuchu i klatce piersiowej.

– Jak przecięli mi tętnicę, krew tryskała aż do sufitu – mówi Budik. Natalia odwraca głowę, jakby nie chciała sobie przypominać.

Grozili mu rozstrzelaniem. Postawili pod ścianą. – Dali mi szansę – mówi Budik. – Powiedzieli, że pierwszy strzał będzie ze ślepaka. Jeśli zdążę upaść przed drugim, przeżyję. To jakaś odmiana rosyjskiej ruletki.


3.

Pijemy kawę. Natalia gdzieś poszła, więc pytam Budika, jak to jest, kiedy stawiają człowieka pod ścianą. Czy jest tylko dziki strach, czy też można o czymś myśleć? – Jestem wierzący, więc myślałem: „Chyba wracam do domu” – Budik pokazuje palcem w niebo.

Tortury przypisane są do wojny. Bo na wojnie w serce człowieka wlewa się nienawiść.

Budik – obywatel Ukrainy i etniczny Gruzin – mówi o tym ze spokojem wyszkolonego jeszcze w Związku Sowieckim oficera wywiadu wojskowego. A także z goryczą człowieka, którego rodziców zamordowano w Suchumi. – Dowiedziałem się, że ich głowy powiesili na płocie, przed domem. Wtedy poczułem w sercu wielką nienawiść. Uratowała mnie wiara w Boga – opowiada o sobie. A potem o młodszej siostrze, która została w Doniecku. Niedawno napisała do niego: „Stanąłeś po stronie faszystów, nie chcę cię znać”.

Budik: – To właśnie istota tej wojny. Dzieli najbliższych sobie ludzi. Moja siostra jest tylko o dwa lata młodsza. Byliśmy obok siebie przez całe życie. Przeszliśmy razem przez śmierć rodziców, razem wyjechaliśmy z rodzinnych stron na Ukrainę. A teraz ona mnie przeklina.


4.

Ruszamy. Dojazd do posterunku Wysokowoltnaja koło Marinki – tam, gdzie pod koniec maja Rosjanie podjęli nieudaną próbę zdobycia miasta – zajmuje jeszcze godzinę. Dalej są już tylko „tamci”. – Pogadaj z nim, jeśli chcesz – Budik pokazuje na jeńca.

O co można zapytać człowieka z workiem na głowie?

– Cieszy się pan, że to koniec?

– Tak – wydobywa się spod worka.

Budik rozkazuje przeprowadzić więźnia do swojego auta. Każe zdjąć mu kajdanki i worek.

Tamten mruży oczy od światła. Rozgląda się niepewnie.

– Jak pana traktowano? – pytam.

– Kiedy byłem w rękach Prawego Sektora, byłem bity. Kiedy przejęło mnie SBU, było już dobrze.

– Za co pan trafił do niewoli?

– Przekazywałem informacje na tamtą stronę.

– Skąd?

– Ze Słowiańska. To moje rodzinne miasto.

– Chce pan przekazać coś rodzinie?

– Babcia Luba mieszka na ulicy Makijewskiej. Gdyby pan mógł powiedzieć, że widział pan jej wnuka Siergieja. Że ze mną dobrze.

Gdy patrzy ci w oczy, przestaje być przedmiotem, zmienia się w bliźniego. Dlatego będę błądził potem po ulicy Makijewskiej w poszukiwaniu babci Luby.

Pytam Budika o torturowanie jeńców: – To się nie powinno zdarzać, ale na wojnie zdarza się często. Bywa, że złapią jeńca, dadzą mu kilka razy w łeb. Bywa, że potną nożem, jak mnie. Jestem zdania, że każde przestępstwo wojenne powinno być ukarane. Bez względu na flagę, pod którą zostało popełnione.

– A ten worek? Kajdanki?

– Wie pan, to nie jest bezsensowne wyżywanie się nad jeńcami. Moje zadanie jest proste. Wymienić ich człowieka na naszego. Tu nie może być żadnego niepotrzebnego ryzyka. Może w przypływie szaleństwa jeniec zacznie uciekać? I co wtedy? A może naszym żołnierzom nie spodoba się, że ogląda ich twarze czy nasze pozycje obronne? Stąd związane ręce i worek na głowie. Gdy jeniec siada koło mnie i jedziemy na punkt wymiany, nie ma worka ani kajdanek.


5.

Jeniec Siergiej Małyszkowski – bo tak się nazywa – siada koło Budika. Srebrna skoda oddala się. Ukraińscy żołnierze przywierają do celowników optycznych. Tamci robią to samo. Auto zatrzymuje się pośrodku ziemi niczyjej. Siergiej wychodzi z auta. Z naprzeciwka, o kulach, ciągnie się nasz. Nazywa się – jak się potem okaże – Aleksander Ponomariow. Żołnierz wywiadu wojskowego; Rosjanie pojmali go w kwietniu w Doniecku.

Zamieniają się miejscami. To wszystko.


6.

Skoda wraca na naszą linię. Za chwilę nastąpi jedna z najdziwniejszych scen, jakie widziałem w życiu. Budik wychodzi z auta. Snajper i żołnierze, którzy ubezpieczali operację, opuszczają broń. Napięcie schodzi ze wszystkich. A uwolniony Ponomariow? Został w aucie. Jakby wszyscy o nim zapomnieli, nikt go nie wita... Ciężko wychodzi o kulach.

– Siedź sobie spokojnie – mówią do niego.

Ale on się nie poddaje: – Chcę do chłopaków.

Wychudzony Ponomariow kuśtyka. Noga zakuta w dziwny aparat ortopedyczny ma niepokojący kolor. To początek gangreny. Nikt nie rusza w jego stronę. Jakby wszyscy bali się go dotknąć, jakby się bali, że przyniesie im pecha, że skończą jak on. Ponomariow materializuje ich strach przed tym, co się stanie, gdy wpadną w łapy tamtych.

– Męczyli cię, Sasza? – pytam.

– Nie życzę nikomu, żeby się tam znalazł. Szczegóły opowiem tylko dowódcy – mówi.

Tamci w końcu wyciągają ręce na powitanie, robią mu miejsce na skrzynkach po amunicji.

Sasza rozcina bandaże na kulach. Pod nimi ukrył zapiski od towarzyszy niedoli: „Zdrowiej Sasza!”, „Matki i ojczyzny się nie wybiera”, „Jedna Ukraina, do zwycięstwa” – hasła ku pokrzepieniu serc, które dostał, gdy inni jeńcy dowiedzieli się, że będą go wymieniać.

Podaję mu telefon.

– Mogę?

– Jasne.

Najpierw dzwoni do żony: – Nie płacz, Jula... Proszę cię... Weź się w garść... Już dobrze.

Potem do matki: – Mamusiu, już nie jestem w niewoli. Zadzwonię potem.


7.

Na posterunku wszyscy spuszczają głowy i patrzą w ziemię. Ktoś w końcu klepie Saszę w plecy, na „witaj w domu, chłopie”. To pierwsza czułość od tamtego 17 kwietnia, gdy go złapali, więc Sasza ma łzy w oczach.

– Jak noga?

– Dobrze – mówi Sasza, choć widać, że źle. Przestrzelona prawie dwa miesiące temu, ma dziwny kolor i zapach.

W mieście Sasza dostanie używaną komórkę i pakiet startowy do telefonu.

– Kiedyś należała do separatysty, który już nie żyje. Jak kupisz sobie nową, tę wyrzuć.


8.

Wracamy do Kramatorska, szukać karetki i miejsca w szpitalu dla Saszy. Wiadomość o jego uwolnieniu jest już w mediach. – Sam prezydent ogłosił – śmieje się Budik.

Dziennikarze dzwonią do Budika. Telefony filtruje Natasza. Najbardziej wkurza ją, gdy dzwonią dziennikarki: – Jest zajęty, proszę zadzwonić później.

Budik się śmieje. Gdy Natalia go łączy, powtarza jak mantrę: – Do wymiany jeńców doszło dzięki współpracy SBU, ministerstwa obrony i Wiktora Medwiedczuka, „odpowiadającego za sprawy humanitarne w ramach grupy kontaktowej do uregulowania sytuacji na wschodzie Ukrainy”. Pod tym długim tytułem kryje się ukraiński oligarcha, oskarżany o zdradę i wspieranie separatystów. Budik w każdym wywiadzie podkreśla jego zasługi.

Natasza patrzy na męża: – Przesadzasz!

– Zrobię wszystko, żeby wyciągnąć jak najwięcej chłopaków.


9.

Od kiedy sam wyszedł z niewoli, w sierpniu zeszłego roku, Wasilij Budik osobiście wynegocjował uwolnienie blisko 300 ukraińskich żołnierzy.

Według jego szacunków, po uwolnieniu Aleksandra Ponomariowa w niewoli pozostaje jeszcze 135 wojskowych oraz od 500 do nawet 1500 cywilów. Budik ma też listę 70 osób, których wymiany domaga się strona rosyjska. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, felietonista i bloger „Tygodnika Powszechnego” do stycznia 2017 r. W latach 2003-06 był korespondentem „Rzeczpospolitej” w Moskwie. W latach 2006-09 szef działu śledczego „Dziennika”. W „Tygodniku Powszechnym” od lutego 2013 roku, wcześniej… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 25/2015