Wykorzystana szansa

Festiwal idealny? Bez słabych punktów? Bynajmniej - obok licznych kreacji absolutnie zjawiskowych znalazło się kilka koncertów nader wątpliwych. Szczęśliwie były to wydarzenia incydentalne, rychło zagłuszane przez kolejne wybuchy interpretacyjnych bomb.

28.09.2007

Czyta się kilka minut

I tak przezroczyste i niemrawe wykonanie dzieł Johanna Sebastiana Bacha przez lutnistę Jakoba Lindberga nie wytrzymało porównania z występem Pietera Wispelweya. Fascynujące okazało się jego odczytanie kompletu suit wiolonczelowych lipskiego kantora: grane smyczkiem krótkim, barwą surową, dziwnie wstrzemięźliwe, pełne z trudem powstrzymywanego żaru, kiedy trzeba zadziorne i frywolne, częściej jednak skryte i wzruszające. W konfrontacji z dopieszczoną wokalnie, elegancką i świeżą wizją Monteverdiowskich madrygałów autorstwa Concerto Italiano, blado wypadł w repertuarze renesansowym niewyrównany głosowo, intonacyjnie chwiejny zespół The Cardinall's Musick. Do umiarkowanie udanych zaliczyć jeszcze trzeba interpretacje kwartetów smyczkowych Wolfganga Amadeusza Mozarta. Warszawski The Royal String Quartet w Kwartecie B-dur KV 589 nie wyszedł poza poprawny akademizm, a lipski Iturriaga Quartet przedstawił niespójną i mocno rozedrganą koncepcję Kwartetu "Myśliwskiego" B-dur KV 458.

Porażka mistrza

Trudno uwierzyć, że sprawcą największej rysy w programie "Wratislavii" był sam Paul McCreesh. W finałowych "Vespro della Beata Vergine" Monteverdiego, prowadząc Gabrieli Consort & Players - a więc artystów najwyższej próby, technicznie nieskazitelnych, szczególnie przecież wrażliwych na muzykę dawną - poniósł niemal całkowitą porażkę w realizacji partytury barokowego mistrza.

Szaleńcze tempo, jakie narzucił McCreesh, pozbawiło muzyków możliwości pełnego oddania gwałtownych afektów religijnego dzieła, publiczności zaś odebrało niezbędną podczas słuchania (bodaj najsłynniejszych w historii muzyki) "Nieszporów" okazję do modlitewnej refleksji i ekstatycznych uniesień. Agresywnie odśpiewany psalm "Dixit Dominus", w pośpiechu i chaotycznie wykonywane imitacyjne melizmaty psalmu "Nisi Dominus", z nieporadną grą polichóralną, beznamiętnie i od niechcenia odgrywane interludia organowe, w końcu wykrzyczany i płytki wyrazowo "Magnificat" - były nie do przyjęcia.

Okazało się jednak, że gdy wybrzmiały ostatnie dźwięki rozbudowanego "Magnificat", McCreesh wyhamował zbyt wartki przebieg dźwiękowy i pozwolił muzykom i słuchaczom na chwilę wytchnienia. Już w "Sonata sopra Sancta Maria", z przejmującym cantus firmus głosu żeńskiego, prowadził frazę gestem lżejszym, by w "Duo Seraphim" oddać już pełnię władzy śpiewakom, delektującym się żarliwymi liniami melodycznymi, zgrabnie okraszanymi ledwie muśniętymi ozdobnikami. Na najpiękniejszy fragment "Vespro" publiczność musiała czekać do końca koncertu. Olśniewające concerto "Audi coelum", z zastosowanym efektem echa rodem z drammi per musica, zyskało oprawę intymną, silnie ekspresyjną, doskonale odzwierciedlającą nastrój poetyckiego hymnu ku czci Marii Panny.

Mroczne stany

Istotnym wątkiem programu tegorocznej "Wratislavii" była muzyka romantyczna. Kameralną jej odsłonę zaprezentował Dietrich Henschel, śpiewając "Liederkreis" op. 39 Roberta Schumanna do słów Josefa von Eichendorffa. W niezwykle przekonującej interpretacji niemieckiego barytona, wspieranej pianistycznym kunsztem Michaela Schäfera, maestria XIX-wiecznej liryki wokalnej, jej predestynacja do malowania przyrodniczych pejzaży i oddawania mrocznych stanów ludzkiego ducha objawiła się w całej swej doskonałości. Natchniony głos, o olbrzymich możliwościach ekspresyjnych i szerokim wachlarzu odcieni dynamicznych - atut, którym śpiewak wyśmienicie szafował - służył subtelnemu podkreślaniu obrazów pieśni "Schöne Fremde", "Wehmut" czy "Zwielicht".

Pozostając w kręgu pieśni romantycznej, koniecznie trzeba wyróżnić koncert Rias-Kammerchor. Śpiewacy zaproponowali kompozycje Brahmsa, Mendelssohna-Bartholdy'ego i Mahlera. Uginając się pod miękkimi ruchami dłoni dyrygenta Hansa-Christopha Rademanna, chór pysznie budował ekspresyjne napięcia, precyzyjnie i z wielką czułością wieńczył frazy, stabilnie, a jednocześnie barwą plastyczną stawiał nasycone kolorystycznie współbrzmienia.

Paul McCreesh nie zawiódł w repertuarze XIX-wiecznym. Pod jego batutą "Ein Deutsches Requiem" Brahmsa wykonali brytyjska sopranistka Mhairi Lawson, Dietrich Henschel, Sinfonia Varsovia i Chór Filharmonii Wrocławskiej. Jakkolwiek była to interpretacja dość chłodna, intelektualnie zrównoważona, a na pewno pozbawiona szalonego mistycyzmu właściwego kapelmistrzom specjalizującym się w filharmonicznym repertuarze, konsekwencją prowadzenia narracji zachwyciło "Denn alles Fleisch, es ist wie Gras", zaś lekkością przebiegu i wyrazistą partią sopranu "Wie lieblich sind Deine Wohnungen, Herr Zebaoth".

Interesującym załącznikiem do "Niemieckiego Requiem" był cykl "Vier Präludien und Ernste Gesänge", przez Brahmsa przeznaczony na głos z fortepianem, a w 2005 r. zorkiestrowany przez niemieckiego kompozytora Detleva Glanerta. Muzyka, zahaczająca w harmonice i melodyce o aurę brzmieniową ekspresjonistycznych utworów Albana Berga, nie została pozbawiona ducha dzieł niemieckiego romantyka.

Hołd i prawykonanie

Projektując festiwal, McCreesh złożył hołd jednemu z najwybitniejszych polskich kompozytorów. W jubileuszowym roku Karola Szymanowskiego, w onieśmielającym wnętrzu Katedry Polskokatolickiej zabrzmiał jego "Król Roger". Jacek Kaspszyk wraz z Mikołajem Zalasińskim (Roger), Iwoną Hossą (Roksana), Krzysztofem Szmytem (Edrisi), Ryszardem Minkiewiczem (Pasterz) oraz orkiestrą i chórem miejscowej Filharmonii nadał opus magnum Szymanowskiego rys dzieła skrajnie ekspresjonistycznego. Uwypuklając dysonansowość harmoniki i kanciasty rysunek melodyczny głosów solowych, podbijając dynamicznie instrumenty dęte blaszane i odpalając co rusz kolorystyczne fajerwerki w orkiestrze, Kaspszyk pokazał inne oblicze muzyki Szymanowskiego, mocno zbliżone do późnych oper Ryszarda Straussa.

Ambiwalentne uczucia wzbudził premierowy utwór Agaty Zubel "nad Pieśniami". Swoją drogą, dobrze, że szefostwo "Wratislavii" powróciło do chlubnego zwyczaju zamawiania kompozycji i prawykonywania jej podczas festiwalu. Praktykę tę przecież stosują najbardziej renomowane festiwale muzyczne, z bońskim Beethovenfest na czele. Tym samym repertuar współczesny staje się równoprawnym elementem programu.

Posiłkując się biblijnym tekstem "Pieśni nad Pieśniami", wrocławianka skomponowała blisko godzinę muzyki przeznaczonej na głos żeński - sama wykonała partię śpiewaną, wiolonczelę - Andrzej Bauer, żeński i męski chór - Camerata Silesia oraz orkiestrę kameralną - AUKSO pod batutą Marka Mosia. Sporo było w utworze miejsc pięknych, sonorystycznie wysmakowanych, czasem zbliżonych do zmysłowej i tajemniczej kolorystyki poematów Kaji Saariaho, kiedy indziej intrygujących ekwilibrystycznych eksperymentów wokalnych - jak zwykle świetna Zubel. Frapujące dźwięki matowych flażoletów wiolonczeli Bauera, oświetlane metaliczną perkusją, charakterystyczny kręgosłup meliczny utworu, zajmujące dialogowanie skandujących chórów, sąsiadowały wszakże z fragmentami nużącymi, dramaturgicznie pustymi. Być może część winy ponosi tutaj Marek Moś, który początkowo prowadził muzyków ociężale, dopiero w połowie utworu odkrywając ich energetyczny potencjał.

***

Dobrze się stało, że Wrocław pozyskał do współpracy Paula McCreesha. Po kilkuletniej szamotaninie programowej, spadku frekwencyjnym, przed "Wratislavią Cantans" pojawiła się kolejna w jej historii szansa. Cieszy, że jest ona skrzętnie wykorzystywana. Tegoroczna edycja festiwalu udowodniła bowiem, że w Polsce może być normalnie. Że rozsądna współpraca odważnej estetycznie dyrekcji, wrażliwych na kulturę władz miasta i wyrozumiałych sponsorów zaowocuje imprezą zaplanowaną z rozmachem, skrojoną na miarę najlepszych festiwali europejskich.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Muzykolog, publicysta muzyczny, wykładowca akademicki. Od 2013 roku związany z Polskim Wydawnictwem Muzycznym, w 2017 roku objął stanowisko dyrektora - redaktora naczelnego tej oficyny. Stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”.

Artykuł pochodzi z numeru TP 39/2007