Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Dla przeciwników Netanjahu i jego Likudu wybory miały być szansą na zmianę, bo po raz pierwszy od dekad pojawił się godny rywal: Benny Gantz i jego młoda partia Kahol Lawan (hebr. Niebiesko-Biała). Ten były szef sztabu generalnego, nieskażony skandalami, zwolennik społecznych reform, których tak brakuje, odniósł ogromny sukces, depcząc Netanjahu po piętach. Ale to nie starczyło, by przejąć władzę – premierem jest ten, kto sformuje koalicję. Kolejny Kneset pokaże więc radykalizującą się twarz Izraela: w koalicji Netanjahu będzie skrajna prawica, ultraortodoksi, nacjonaliści, osadnicy, nastawieni homofobicznie, antyarabsko i przeciwni dialogowi z Palestyńczykami, przeciwni przyjmowaniu uchodźców.
Mówi się, że za decyzją Netanjahu o przyspieszeniu wyborów (miały być jesienią) stał jego prywatny interes. Miał on po cichu wprowadzić prawo, które zabroni sądzenia premiera. Dlatego lewica i centrum, przestraszone widmem dyktatury, liczą teraz na szybką reakcję prokuratora generalnego: przesłuchanie Netanjahu i akceptacja materiałów zebranych przez policję mogą doprowadzić do szybkiego postawienia go przed sądem. Jeśli tak się nie stanie, Izrael utwierdzi się w przekonaniu, że Netanjahu (już teraz najdłużej rządzący premier) może wszystko. ©
CZYTAJ TAKŻE