Wszystko i nic

Literatura potrafi świetnie bawić się tym, co już było, pod jednym wszelako warunkiem - że pisarz zechce wykorzystać wypracowane już możliwości.

20.06.2006

Czyta się kilka minut

 /
/

Mam nadzieję, że Mariusz Grzebalski, świetny i doceniany poeta, podejmując decyzję o pokazaniu światu debiutanckiego tomu prozy, przygotował się na to, że wymagania wobec jego pisarstwa będą "na wejściu" wysokie. Gdybyśmy przymknęli oko na jego świetną lirykę, powiedzielibyśmy zapewne, że "Człowiek, który biegnie przez las" to przykład dość typowego, przeciętnego debiutu. Trudno jednak zastanawiać się nad artystycznym poziomem opowiadań Grzebalskiego, zapominając o jego wierszach; a w tym zestawieniu wypadałoby stwierdzić, że debiutancka proza Grzebalskiego jest po prostu słaba.

"Człowiek, który biegnie przez las" to składanka jedenastu tekstów, przy czym dwa z nich ("Telefonik" i "Po godzinach") uznać trzeba raczej za prozatorskie impresje niż opowiadania w sensie ścisłym. Trudno wskazać wyraźną dominantę tematyczną zbioru - Grzebalski opisuje kilkudniowy rodzinny urlop ("Kemping"), torsje połączone z myśleniem o "różnych sprawach" ("Pawiana") i dialog podróżujących pociągiem kobiet ("Ballada o łapserdakach"). Tom otwierają "Dni", wspomnieniowa narracja o czasach studenckich, ważna o tyle, że ujawnia się w niej wszystko to, co w różnych konstelacjach i ze zmiennym natężeniem przewijać się będzie w całym zbiorze - nostalgia i, jeśli wolno tak rzec, maskulinizacja prozy Grzebalskiego.

Te opowiadania zaludnione są bowiem przede wszystkim przez mężczyzn, postaci kobiet jest niewiele, a jeśli są, nie odbiegają zbytnio od stereotypowych ról społecznych matki czy kochanki. W tekście otwierającym tom dwóch przyjaciół spotyka się, by powspominać dawne dobre czasy studiów, praktyk w zakładach metalurgicznych i niekończących się imprez w Babilonie, czyli jednym z poznańskich akademików. Mamy tu klasyczny motyw niespełnienia - narrator (jak w większości tekstów zbioru - pierwszoosobowy) ewokuje opowieść, której przedmiotem jest konfrontacja młodzieńczych planów i marzeń, formułowanych najczęściej w momentach szczerości wzmacnianej alkoholem, z aktualnym stanem rzeczy. "Siedzieliśmy coraz bardziej rozmarzeni - wspomina - coraz bardziej rozgadani o tym, kto kim w życiu będzie, jak daleko zajdzie i czego dokona".

Życie zazwyczaj negatywnie weryfikuje tego typu plany, wszyscy o tym wiemy. Dlatego figura braku, utraty - podstawowa figura dyskursu nostalgicznego - pojawia się w opowiadaniach twórcy "Drugiego dotknięcia" bardzo często. Tak jest w "Zdjęciach" - rzewnym zapisie tęsknoty za czasami, kiedy narrator był jeszcze zdolny do miłości i kiedy tak wybornie smakował żywiec z sokiem malinowym. W opowiadaniu tytułowym zwykły jogging staje się dla bohatera pretekstem do krytycznego rozliczenia własnej przeszłości z jednej strony, a nieustannego jej przywoływania - z drugiej. Z identyczną praktyką spotykamy się, śledząc historię wuja Mateusza (z opowiadania pod tym samym tytułem), który tak naprawdę "facetem na schwał" był kiedyś, w czasach, gdy mieszkał na Bałutach - w dzielnicy Łodzi, "która opiera się zmianom".

Otóż to - ów opór wobec zmian jest chyba źródłem nieszczęścia bohaterów Grzebalskiego. Świadomość nieodwracalności własnego losu i myśl o bezpowrotnie utraconej, często idealizowanej przeszłości, sprawiają, że są oni sfrustrowani, zagubieni, niepewni siebie. Proza poznańskiego poety skrywa głęboką niekonsekwencję - oto uświadomiona w pełni nostalgia nie prowadzi do konstruowania tożsamości bohaterów, nie porządkuje ich życia, nie organizuje biografii, a co za tym idzie - opowieści. Nie znajdziemy też w opowiadaniach Grzebalskiego oznak mityzacji, która zazwyczaj sprzężona jest z nostalgią. Przywoływane okruchy przeszłości nie stanowią żadnej sensownej podstawy, w oparciu o którą można by nie tylko "zbudować" własną biografię, ale też sprostać brutalnej rzeczywistości naszych czasów.

Stąd nie dziwi wyznanie narratora "Pawiany": "Niestety, zachowałem pamięć. Jeśli istnieje piekło, polega właśnie na tym: nie możesz zapomnieć". Niemożność zapomnienia i sentymentalna w istocie potrzeba restytucji przeszłości, świadomość utraty i konieczność egzystencji w "ułomnym" (bo teraźniejszym) świecie - nieustanne ścieranie się tych antonimii leży u źródeł rozczarowań bohaterów. Nic dziwnego, że nie radzą sobie z życiem - mają problemy w pracy, zniszczone małżeństwa, ćpają i piją, by świat stał się znośniejszy.

Grzebalski wziął zatem na warsztat tematy, które przerabiano już wielokrotnie. Oczywiście dobra literatura potrafi takie zgrane tematy pokazać już to z odmiennej perspektywy, już to w nowej formie. Jest w stanie świetnie bawić się tym, co już było, pod jednym wszelako warunkiem - że pisarz zechce jakoś wykorzystać i konstruktywnie przekształcić wcześniej wypracowane możliwości. Niestety, w debiucie prozatorskim Grzebalskiego śladów aktywnego podejścia do zasobów tradycji literackiej nie widać.

Nie zadbał też o spójność zbioru - trochę tu sentymentalnych wspomnień, nieco oniryzmu, szczypta autobiografizmu. Narracja wydaje się tu być niezwykle wymuszona, znać warsztatowy wysiłek, ale też widać literackie szwy, co wywołuje z kolei wrażenie sztuczności wykreowanego świata. Sprawę ratuje nieco język - miejscami zaskakujący, miejscami błyskotliwie metaforyczny, często (jak w "Balladzie o łapserdakach") żywy, zdradzający wyczulone na różnorakie rejestry językowe ucho poety. To jednak za mało, by uratować całość.

Nie chcę przez to powiedzieć, że Grzebalskiego-prozaika definitywnie przekreślam, przeciwnie - obdarzyłbym go najchętniej takim kredytem zaufania, jakiego udziela się autorom rzeczywiście rozpoczynającym przygodę z pisaniem. Jedno nie ulega kwestii: jeśli zechce jeszcze kiedyś wdać się w romans z prozą, nie będzie się musiał zmagać z syndromem wybitnego debiutu.

Mariusz Grzebalski, "Człowiek, który biegnie przez las", Warszawa 2006, Wydawnictwo W.A.B.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 26/2006

Artykuł pochodzi z dodatku „Książki w Tygodniku (26/2006)