Wszystkie dzieci są nasze

Nastoletni Finowie są najlepszymi uczniami na świecie: to dziś niemal tak oczywiste jak prawo ciążenia. Do Helsinek przybywają pedagodzy z Japonii czy Australii, aby rozgryzać tajemnicę sukcesu fińskiej szkoły. Co nie znaczy, że ideał nie ma wad.

18.02.2008

Czyta się kilka minut

Bezkresne puszcze, przeraźliwie mroźne zimy, telefony nokia i marka znanej wódki - z tym zwykle kojarzy się Finlandia. Jednak od kilku lat ten skandynawski kraj ma jeszcze jeden znak firmowy: model dziewięcioletniej, egalitarnej szkoły podstawowej, która wypuszcza w (prawie) dorosłość świetnie wykształconych nastolatków.

Efekt "fińskiego modelu" - bo tak już się o nim mówi - jest taki, że fińscy uczniowie od lat znajdują się w światowej czołówce wszelkich rankingów, mierzących poziom edukacji w różnych krajach - od Europy, przez obie Ameryki i Azję aż po Australię. Tak wynika przede wszystkim z tzw. badań PISA (Program Międzynarodowej Oceny Umiejętności Uczniów), prowadzonych w krajach OECD co trzy lata, począwszy od roku 2000. Finowie zajmują w nich zawsze pierwsze miejsce, bijąc na głowę innych Europejczyków czy Azjatów.

Fiński sukces edukacyjny jest kolejnym "cudem" w tym wielkim i zarazem słabo zaludnionym kraju, gdzie powierzchnię trochę większą od Polski zamieszkuje nieco ponad 5 mln ludzi. A wcześniejsze cuda? To, przykładowo, dynamiczny rozwój technologiczny w latach 90., ale także zachowanie niepodległości po 1945 r., mimo starcia z sowieckim gigantem.

Wszystko to zdaje się dowodzić, że - mając wysoką motywację i dobrą strategię - osiągnąć można wszystko. No, może prawie wszystko.

Jest nas mało, więc liczy się każdy

Nie zawsze było tak świetnie. Reforma systemu edukacji ruszyła w Finlandii dopiero w latach 70. ubiegłego wieku. Za jej ojca uważany jest Erkki Aho, zaledwie 35-letni wówczas polityk socjaldemokratyczny. A także wizjoner, wierzący w sprawiedliwość. "Dostęp do podstawowej edukacji na dobrym poziomie jest jednym z praw człowieka" - tak Aho tłumaczył niedawno w jednym z wywiadów swoją determinację sprzed lat.

Wszystkie fińskie dzieci miały otrzymać taką samą szansę na wykształcenie. Stąd dziewięcioletnia szkoła podstawowa, taka sama w całym kraju - bez testów kwalifikacyjnych czy innych sposobów, które miałyby określać, czy uczeń spełnia oczekiwania danej placówki. Szkoła bezpłatna, oferująca wszystkim darmowe posiłki i pomoce - od podręczników po ołówki. Szkoła, do której chodzą dzieci i ministra, i woźnego. Dopiero po jej zakończeniu nastoletni Finowie zdają egzaminy, które pomagają podjąć decyzję o dalszej edukacji: kształcenie zawodowe albo trzyletnie liceum (po nim mogą starać się o przyjęcie na uniwersytet).

System opracowany przez Aho obejmował też - co było nowością w tamtych latach - dzieci niepełnosprawne fizycznie lub z jakiś stopniem upośledzenia umysłowego. "To jest bardzo mały kraj, mamy tylko 5,3 mln mieszkańców. Jeśli jest się wielkim narodem, można sobie pozwolić na stratę miliona, dwóch milionów itd. Ale jeśli masz tylko 5 mln ludzi, musisz zająć się każdym, każdym dzieckiem" - mówił Aho.

Dziećmi mieli zajmować się nauczyciele - najlepsi z najlepszych. Ich właśnie objęła kolejna fala reformy: postanowiono, że wszyscy nauczyciele, nawet (a może przede wszystkim) ci z małej wiejskiej szkoły pod kręgiem polarnym - muszą mieć ukończone studia wyższe. Dotyczyło to również nauczycieli starszych wiekiem: dano im szansę na uzupełniające szkolenia i dostosowanie się do nowych warunków. Wysokie kwalifikacje (i motywacje) nauczycieli to jeden z kluczy do fińskiego sukcesu.

Kolejnym jest społeczny i polityczny konsensus wokół systemu edukacji. Żadna z opcji politycznych nie podważała sensu reform ani nakładów na szkolnictwo. Fińska szkoła zdaje się być traktowana jako wspólne dzieło narodu i pomaga ten naród jeszcze bardziej konsolidować. Każda klasa jest swego rodzaju minispołecznością. To, jak uczniowie w ciągu dziewięciu lat uczą się współpracować, profituje w dorosłym życiu. "Jestem pewny, że bardziej od współzawodnictwa w naszym złym świecie liczy się przyjaźń i współpraca" - mówił Aho. Jedyną dziedziną, w której panuje przyzwolenie na rywalizację, jest zapewne sport.

Przeciętność i wyjątkowość

Vesa-Pekka Leino jest dyrektorem szkoły podstawowej w Eurajoki - miasteczku na zachodnim wybrzeżu Finlandii. Nauczyciel od prawie 20 lat, ma u siebie 250 uczniów, na których przypada 14 nauczycieli i 6 asystentów-pedagogów. - Każdy mój dzień jest inny. Oczywiście, lekcje przypadają na określone dni, ale nie ma dwóch takich sa mych dni. Może dlatego tak lubię swoją pracę - opowiada w rozmowie z "Tygodnikiem".

Annukka Räihä uczy fińskiego w szkole w Lappeenranta, prowadzi też z uczniami zajęcia teatralne. - Czasem wszyscy jesteśmy zmęczeni, uczniowie i nauczyciele. Takie jest życie - mówi. - Mimo to uważam, że uczenie się powinno być przyjemnością.

O swej pracy, wykonywanej od siedmiu lat, Annukka opowiada wciąż z entuzjazmem: - Moi uczniowie czytają co najmniej sześć książek rocznie, autorów fińskich i zagranicznych. Mamy świetne biblioteki, w których można znaleźć każdą potrzebną książkę. Poza tym, nawet jeśli ktoś chce oglądać telewizję, to musi albo szybko czytać, albo znać języki obce, bo filmy nie są dubbingowane, ale emitowane z napisami - śmieje się.

Annukka uważa, że jej uczniowie radzą sobie tak dobrze w międzynarodowych testach również dlatego, gdyż w Finlandii tradycja czytania jest mocno zakorzeniona. Zgadza się, że inne czynniki to kwalifikacje nauczycieli i egalitarna szkoła. Ale także - podkreśla - wsparcie, które najsłabsi uczniowie otrzymują ze strony szkolnych pedagogów.

- To, że jesteśmy w stanie zapewnić wszystkim uczniom edukację na takim samym poziomie, jest siłą naszego systemu - zgadza się Vesa-Pekka Leino.

- Dla mnie problemem, z którym musiałem się zmierzyć w szkole podstawowej, była właśnie zasada "równości". W moim odczuciu oznaczała ona "przeciętność" - wspomina szkolne lata Jussi Jalonen, młody doktor historii z uniwersytetu w Tampere. - Kiedy poszedłem do pierwszej klasy, potrafiłem już pisać i czytać. Nauczyciel bez ogródek uświadomił jednak mojej mamie, że to żadna zaleta, bo nikt nie będzie tu specjalnie traktowany.

Standard jest jeden - i o ile dzieci mniej zdolne mogą liczyć na pomoc pedagogów, to uczniowie ponadprzeciętni muszą poskromić swe ambicje aż do czasów licealnych. - Można powiedzieć, że to część naszej protestanckiej kultury, ale często odczuwałem to jako dyskryminację zdolniejszych uczniów. Nawet przez nauczycieli, którzy nie przepadali za bystrymi dziećmi - wyznaje Jalonen, który lepiej w szkole poczuł się dopiero, gdy pod koniec podstawówki pojawiły się poważniejsze wyzwania,jak nauka kilku języków obcych.

Nadal jest bardzo sceptyczny wobec reform Aho: - Nie posunąłbym się tak daleko, by twierdzić, że nasze szkoły dopiero teraz zaczynają się podnosić po reformatorskiej katastrofie z lat 70. Można jednak powiedzieć, że nasze dzisiejsze dobre wyniki to efekt również i tego, że nie wszystkie reformy zrealizowano.

Rysy na ideale

Opinia Jalonena może wydać się dziwna - w końcu fakty (tj. badania PISA) mówią same za siebie. Podobnie jak liczne delegacje nauczycieli i specjalistów od edukacji z różnych stron świata, którzy stali się już stałym "elementem krajobrazu".

Ale w swym krytycznym spojrzeniu na fiński system edukacyjny nie jest odosobniony. Dyskusja wybuchała akurat w chwili, gdy pod koniec 2007 r. opublikowano kolejne wyniki badań PISA, w których pierwsze miejsce zajęli znów Finowie.

Prawicowa gazeta "Nykypäivä" zarzuciła rządowi (zresztą centrowo-konserwatywnemu), że wykorzystuje badania PISA do "propagandy samozadowolenia", a także ich wyniki są zniekształcone przez stosowanie innych standardów niż w niektórych z pozostałych krajów. Np. w Niemczech udział w testach, sprawdzających m.in. umiejętność czytania ze zrozumieniem, brały wszystkie dzieci, które ukończyły 15. rok życia, również te z dysleksją, a w Finlandii nie.

Wątpiący zwracają też uwagę, że w fińskich szkołach - inaczej niż w Niemczech czy Francji - właściwie nie ma dzieci imigrantów, które gorzej wypadają w testach opartych na biegłości językowej. Naukowiec ze Szwecji Peter Fredriksson porównał wyniki szwedzkie i fińskie: według niego, gdyby z grupy szwedzkiej wyłączyć imigrantów, rezultaty byłyby porównywalne do tych osiągniętych w Finlandii - kraju, który jest w dużym stopniu jednolity pod względem narodowościowym.

O ile jednak o tych zarzutach można dyskutować (w rankingu wysoko sytuowała się także np. Australia, kraj imigrantów, tyle że najwyraźniej dobrze zintegrowanych w społeczeństwie), o tyle na fińskim ideale są także rysy - i to poważne. Socjologowie od lat stwierdzają, że w porównaniu z nastolatkami z innych krajów nastoletni Finowie częściej popełniają samobójstwa i częściej popadają w alkoholizm.

"Zły świat", o którym wspominał Aho, wstrząsnął Finlandią szczególnie mocno w listopadzie ubiegłego roku: w szkole w miejscowości Jokela 18-letni Pekka--Eric Auvinen zastrzelił osiem osób, a na końcu popełnił samobójstwo. O takich wydarzeniach słyszano dotąd jedynie w doniesieniach z USA. O zabójcy wiadomo, że brał leki antydepresyjne i w szkole był dręczony przez kolegów.

- Do tej pory przemoc nie była problemem w fińskich szkołach. Dopiero ostatnio problem ten został zauważony, bo szkoły stają się coraz większe. W miastach problemem okazują się też narkotyki i inne substancje odurzające - mówi dyrektor Vesa-Pekka Leino.

- Najważniejsze, aby między nauczycielem i uczniem było zaufanie - mówi nauczycielka Annukka Räihä. - Relacje między nami są nieformalne, uczniowie mówią do nas po imieniu, nie muszą wstawać do odpowiedzi. Choć, oczywiście, zdarzają się problemy z dyscypliną czy brakiem motywacji.

Idą nowe czasy

O tym, że fińska szkoła musi się zmieniać i dostosowywać, przekonany jest także sam Erkki Aho. Imigracja i konieczność wsparcia dzieci imigrantów w integracji z fińskim społeczeństwem to jeden z problemów. Inne są podobne, jak np. w Polsce: kłopoty dzieci w rodzinach, rozwody rodziców czy ich problemy finansowe. Bo fińskie społeczeństwo zmienia się: nadal jest homogeniczne, nadal żyje w gruncie rzeczy na dość podobnym poziomie, ale np. podziały na tle materialnym stają się coraz głębsze.

Poza tym, jeśli Finlandia chce utrzymać obecne tempo rozwoju gospodarczego, musi wpuścić imigrantów - tak uważa wielu socjologów, wskazujących, że Finowie należą do tych społeczeństw, które szybko się starzeją, a przyrost naturalny jest niski.

- Rośnie przepaść między bogatymi i ubogimi. Niektórym brakuje energii, aby sprostać obowiązkom rodzicielstwa. Odbija się to na dzieciach i oznacza większą mobilizację dla nas, nauczycieli - mówi Vesa-

-Pekka Leino, dyrektor z Eurajoki. - Coraz więcej wiemy też o takich kwestiach jak dysleksja, ADHD czy zespół alkoholowy, zespół płodowy FAS. Szkoła i rodzice muszą pomóc sobie nawzajem.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka działu Świat, specjalizuje się też w tekstach o historii XX wieku. Pracowała przy wielu projektach historii mówionej (m.in. w Muzeum Powstania Warszawskiego)  i filmach dokumentalnych (np. „Zdobyć miasto” o Powstaniu Warszawskim). Autorka… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 04/2008