Wśród książek

06.01.2002

Czyta się kilka minut

DOM

■ S. Małgorzata Chmielewska: WEZWANIE - „Kiedy podjeżdżam pod bramę któregoś z naszych domów i widzę na podwórku kręcących się ludzi, ktoś zamiata, inny czyta gazetę, z kuchni dochodzi zapach obiadu i kucharz wychyla się pytając, czy będę jadła, dzieci wrzeszczą: »Siostra przyjechałaś, na sznurach nieustające pranie, a w popielniczce przy wejściu jak zwykle pełno petów, to czuję, że jestem u siebie, że to jest moja rodzina i mój dom”. W Wigilię kładziemy na stole dodatkowe nakrycie dla niespodziewanego przybysza, ale poza dniem wigilijnym rzadko myślimy o ludziach, dla których zabraknie miejsca przy stole, bo nie mają stołu ani domu. Domy Wspólnoty Chleb Życia, której polską gałęzią kieruje siostra Małgorzata Chmielewska, powstały właśnie z myślą o takich ludziach: odrzuconych, nie umiejących dać sobie rady, często chorych fizycznie bądź psychicznie.

Drogę s. Małgorzaty do Wspólnoty, a także założenia Wspólnoty i jej codzienność poznaliśmy dzięki książce rozmów przeprowadzonych przez Michała Okońskiego. „Wezwanie” z tej wspólnotowej codzienności także obficie czerpie. Punktem wyjścia krótkich medytacji jest zwykle fragment Pisma, a ilustracją: konkret, czasem nawet drastyczny, i świadectwo któregoś z uczestników Wspólnoty. I między tymi dwiema warstwami książeczki panuje dziwna harmonia - no ale trudno o tekst bardziej zanurzony w konkrecie niż Biblia...

„Wezwanie”, „Nawrócenie”, „Wędrówka”, „Pustynia”, „Przebaczenie”, „Pokora”, „Miłosierdzie”, „Nadzieja”, „Modlitwa”, „Trud”, „Wolność”, „Wspólnota”, „Sprawiedliwość”, „Szczęście”... tytuły medytacji wskazują etapy wewnętrznego rozwoju albo każą zatrzymać się nad pojęciami najbardziej podstawowymi. Bardzo wyraziście stawia się nam tutaj pytanie o sens naszych wyborów i zaangażowań, po prostu - naszego życia. O miejsce w nim miłości. I o to, kim jest dla nas Chrystus.

„Kiedy przychodzi do nas człowiek brudny, zawszony, przepity, głupi, nieznośny w swojej agresji, chorobie, to tylko spojrzenie oczami Chrystusa może sprawić, że przyjmę go jak brata. Że przyjmę go - więcej - jak Chrystusa samego” - tłumaczy s. Małgorzata. I pisze dalej z humorem: „Tak właśnie sam Jezus Chrystus, biorąc pod uwagę smutny fakt, że nie nadawałam się do żadnego porządnego klasztoru, stworzył Wspólnotę Chleb Życia... I tu czuję się jak u siebie, z setkami ludzi, którzy do niczego się nie nadają, z tą wiarą, że świetnie się wszyscy nadaje-my do Jego Królestwa, a nawet niektórzy mogą być w nim pierwszymi. Więc na końcu życia uczepię się nogi któregoś z moich ubogich braci i on wciągnie mnie do nieba”... (Wydawnictwo Fides, Kraków 2001, s. 132. Przedmowa zmarłego niedawno tragicznie ks. biskupa Jana Chrapka.)

ŚWIADEK
■ Józef Czapski: ŚWIAT W MOICH OCZACH - proza Józefa Czapskiego (1896-1993) ma swój specyficzny ton, „własny styl, osobisty, żarliwy, przejęty światem”, jak pisał Wojciech Karpiński. Dotyczy to zarówno eseistyki, jak i słynnej relacji wspomnieniowej „Na nieludzkiej ziemi” oraz znanego tylko we fragmentach dziennika, który czeka dopiero na odczytanie i publikację. To proza, w której słychać żywy głos autora.

Ten głos słyszymy także czytając książkę „Świat w moich oczach”, choć nie Czapski nadał jej kształt. Stanowi ona zapis rozmów, jakie ze znakomitym malarzem przeprowadził w 1989 roku Piotr Kłoczowski. „To były moje ostatnie rozmowy z Józefem Czapskim - pisze we wstępie. - W dziewięćdziesiątym trzecim roku życia, które uważał za tak długie, że skazywało go na zupełne wygnanie... Może stąd kapryśność pamięci, która nie dba już o chronologię, o epicką ciągłość wydarzeń. Z wielkopańską dezynwolturą miesza czasy, miejsca, ludzi... Pozostaje im jednak nieomylnie wierna w toku powtórzeń, nawrotów, błyskawicznych dygresji, oddaleń i przybliżeń chwil życia... nad tumultem i widmami życia raz po raz zwycięża artysta”.

Życie Czapskiego objęło kilka epok i niewyobrażalną niemal skalę doświadczeń. Trudno o bardziej powikłany szlak niż ten, który prowadził od pałacu Thu-nów w Pradze, miejsca narodzin przyszłego autora „Oka”, poprzez ziemiańską rezydencję w Przyłukach pod Mińskiem, carski i rewolucyjny Petersburg, Warszawę i Kraków doby Dwudziestolecia, międzywojenny Paryż malarzy, obóz w Starobielsku, etapy wojennego marszu armii Andersa, po emigracyjną przystań w Ma-isons-Laffitte. A na tym szlaku spotkania z ludźmi, ideami, książkami i obrazami, przeżywane z niezwykłą intensywnością.

I jeszcze jedno: starość często kojarzy się nam z zachowawczością, z usztywnieniem poglądów, z niezdolnością do ich zmiany. U Czapskiego przeciwnie: jakby w miarę upływu lat coraz silniej powodowała nim potrzeba zrewidowania własnych, niewzruszonych kiedyś sądów, przesadnego nawet autokrytycyzmu, oddania innym sprawiedliwości, świeżego spojrzenia. Stąd też świeżość i, chciałoby się rzec, czystość tych wspomnień, snutych przy tym wobec rozmówcy wrażliwego i umiejącego współodczuwać. „Trudno jest znaleźć człowieka, z którym się tak mówi, jak ja teraz z tobą. To jest jakaś współ-dźwięczność na pewne nuty” - zauważa w pewnej chwili Czapski.

W „Świecie w moich oczach” wracają obrazy i tematy znane już z innych książek Czapskiego, jak historia niezwykłej religijnej wspólnoty stworzonej w ogarniętym rewolucją Petersburgu przez Antoniego Marylskiego (późniejszego współzałożyciela ośrodka w Laskach) z udziałem rodzeństwa Czapskich, czy opowieść o wizycie u Dymitra Mereżkowskiego. Są też i nowe wątki, dotyczące zwłaszcza znajomych i przyjaciół Czapskiego, a także jego związków uczuciowych. To jakby galeria mniej lub bardziej migawkowych portretów wywoływanych na kliszy pamięci: Jan Tarnowski, Siergiej i Nikołaj Nabokov, Ludwik Hering (po wojnie współtwórca z Białoszewskim Teatru na Tarczyńskiej), „królowa Paryża” Misia z Godebskich Sertowa, Dymitr Fiłosofow (rosyjski myśliciel osiadły po rewolucji w Warszawie), oczywiście koledzy-kapiści (zwłaszcza Zygmunt Waliszewski), Konstanty Jeleński i wielu, wielu innych.

*

Jednak prócz anegdotycznych szczegółów, prócz klimatu czasów i środowisk nieodwołalnie minionych, prócz autoportretu Czapskiego, który prześwituje jakby przez jego opowieść, jest w tej książce coś jeszcze: zatrzymana w pół zdania refleksja nad tajemnicą malarskiej wizji, która dla Czapskiego była doznaniem metafizycznej natury, i krytyczna rekapitulacja własnej drogi artystycznej.

„Przyjeżdżałem do Francji, która ryczała ze szczęścia - opowiada malarz. - Przecież właściwie malarstwo impresjonistyczne to było szczęśliwe malarstwo i cała moja kapistowska rodzina szła w to zupełnie, w tę radość malarstwa... Czasami jest mi żal. Czasami jest mi żal, że oni mnie tak przeciągnęli w swoim kierunku, że mój tragiczny stosunek do świata prawie nie znalazł odbicia w moim malarstwie. Choć moi przyjaciele twierdzą, że to jest nieprawda, że oni ciągle ten tragizm czują...” Wcześniej zaś, zapytany właśnie o naturę wizji, wraca do zapamiętanego obrazu Murzynki czekającej na pociąg, który niespodziewanie stał się dla niego jedną z najsilniejszych malarskich podniet. „Miało się wrażenie, że w tłumie tej stacji w Maisons-Laffitte była sama jak na pustyni. Le probleme de la solitude [problem samotności] ”. Gdy zaś Piotr Kłoczowski pyta: „Czym jest to, co zwykłe spojrzenie zamienia w wizję? Nie poruszamy się tu w obszarze czystej estetyki, prawda?”, Czapski odpowiada: „Absolutnie masz rację. Jeżeli chodzi o tę kobietę, to jest skrajne współczucie”. Potem zaś „wieczna tęsknota za wyrażeniem tego współczucia, które jest we mnie, współczucia wobec grozy życia”. I jeszcze raz wraca do tamtego obrazu z dworca w Maisons-Laffitte: „Może ja takich Murzynek sto widziałem, ale żadnego wrażenia na mnie przedtem nie zrobiły. Ale właśnie ta kobieta jest dla mnie problemem, bo uważam, że to, co namalowałem, to jest... mydło w porównaniu do tego, co przeżyłem. Inni mówią, że to nieprawda. Ale człowiek nie może siebie sądzić. Człowiek nie. To wszystko jest wędrówką w ciemność”. (Apostolicum. Wydawnictwo Księży Pallotynów i Editions du Dialogue. Ząbki-Paris 2001, s. 184. Kolekcja „Świadkowie XX wieku”, tom 6.)

Lektor

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Tomasz Fiałkowski, ur. 1955 w Krakowie, absolwent prawa i historii sztuki na UJ, w latach 1980-89 w redakcji miesięcznika „Znak”, od 1990 r. w redakcji „TP”, na którego łamach prowadzi od 1987 r. jako Lektor rubrykę recenzyjną. Publikował również m.in. w… więcej