Wrocław elektroakustyczny

Muzyka elektroakustyczna jest dziś postschaefferowska, liberalna i interaktywna - drugi festiwal Musica Electronica Nova we Wrocławiu prowadzi do zaskakujących wniosków.

03.06.2007

Czyta się kilka minut

Kiedy 12 lat temu do Wrocławia przyjechał Stanisław Krupowicz (1952) - kompozytor i matematyk, który przez kilkanaście lat poznawał najnowocześniejsze programy komputerowe w prestiżowych ośrodkach muzyki elektroakustycznej na świecie - nic nie zapowiadało, że tamtejsza Akademia Muzyczna stanie się centrum muzyki komputerowej w Polsce. Założone przez niego Studio Kompozycji Komputerowej stało się jednak istną wylęgarnią talentów, a wychowankowie Krupowicza dzisiaj już sami opiekują się młodszą generacją kompozytorów.

Nic zatem dziwnego, że właśnie tam, dwa lata temu, pojawił się pomysł zorganizowania festiwalu Musica Electronica Nova. Wówczas zaprogramował go Stanisław Krupowicz, w tym roku zrealizowano pomysły kompozytora młodszego pokolenia, świetnie poruszającego się w obszarze nowych mediów, Michała Talma-Sutta (1969).

Paryskie inklinacje

Był środek wojny, rok 1942, kiedy młody inżynier-elektronik - Pierre Schaeffer, rozpoczynał w Paryżu badania nad muzyczną akustyką. Korzystając z brzmień naturalnych (np. stukotu kół pociągu), nagrywając je i przetwarzając, stworzył cały zestaw tzw. dźwięków konkretnych. Kilka lat później w Niemczech podjęto podobne badania nad dźwiękiem. Tyle że dla niemieckiego twórcy-prekursora muzyki elektronicznej, fizyka Wernera Meyera-Epplera punktem wyjścia były dźwięki całkowicie sztuczne, nieistniejące w naturze, generowane, syntetyczne, elektronowe jak je nazywano.

Po wysłuchaniu kilkudziesięciu utworów prezentowanych na festiwalu Musica Electronica Nova, za patrona nowej elektroniki uznać można Francuza. To jego pomysł na muzykę elektroakustyczną - zdaje się udowadniać Michał Talma-Sutt - zyskał w oczach współczesnych twórców uznanie, bliższa jest im tradycja paryska, mniej niemiecka, choć dla porządku przyznajmy, że i z tej drugiej chętnie czerpią.

Najbardziej reprezentatywną artystką francuskiego kręgu estetycznego, związanego z paryskim IRCAM-em była Kaija Saariaho, bohaterka tegorocznej edycji festiwalu. Urodzona w Finlandii kompozytorka, od lat mieszkająca w stolicy Francji, z lubością łączy brzmienia elektroniczne z tradycyjnym instrumentarium, zaś jej mistyczna, już to złowroga, już to subtelnie szklista aura muzyki, ów pastelowy kolor orkiestry, charakterystyczny głęboki pogłos i metaliczne barwy elektroniki są znakiem rozpoznawczym muzyki skandynawskiej.

Znakomitą retrospektywę jej utworów na głos, flet i komputer zaproponowali Agata Zubel i Jan Krzeszowiec. Nostalgiczne, niezwykle zmysłowe, o ludowym rysie, niemal transowe Lohn w wykonaniu świetnej Zubel przeniosło słuchaczy do nierzeczywistego wymiaru odczuwania czasu, z kolei mocno skontrastowane, z wieloma drapieżnymi sekwencjami, ale i gęstą, mikrotonowo myślaną fakturą "From the Grammar of Dreams" na głos i elektronikę pokazało, że Saariaho świetnie panuje nad formą. Podobną grę odmiennych wyrazowo faz pokazał w "NoaNoa" Jan Krzeszowiec, młody flecista, który w repertuarze współczesnym czuje się znakomicie.

Wydarzeniem festiwalu był koncert Arditti String Quartet, zespołu, do którego przez lata należała palma pierwszeństwa w wykonawstwie muzyki współczesnej. I choć skład, oprócz prymariusza - Irvine’a Ardittiego - zmieniał się kilkakrotnie, we Wrocławiu muzycy tylko potwierdzili swoją markę. Monumentalny String Quartet No. 4 z udziałem elektroniki Jonathana Harveya, Anglika również blisko związanego z IRCAM-em, okazał się mistrzowsko zakomponowaną muzyczną podróżą. Od początkowych szumów, zrazu nieregularnych, później urytmizowanych, przez zaczepne dysonanse, odbijające się w głośnikach rozmieszczonych w sali Teatru Współczesnego, na potężnej, niemal beethovenowskiej z ducha kulminacji kończąc, dzieło zachwycało nie tylko spójnością, ale niezwykłą wyobraźnią kolorystyczną kompozytora.

Nieco gorzej wypadł "Spirali" na kwartet smyczkowy i elektronikę Marco Stroppy. I choć nie można odmówić włoskiemu twórcy talentu, monotonna narracja, niewielkie zróżnicowanie kolejnych elementów kompozycji mogły mniej wprawnych słuchaczy znużyć. W tym estetycznym kontekście zjawiskowo zabrzmiał akustyczny "Streichquartett III »Grido«" Helmuta Lachenmanna, uznawanego już za klasyka przełomu wieków. Ach, ta wyrafinowana struktura kompozycji, doskonałe panowanie nad materiałem i zaskakujące dźwięki, jakie można wydobyć z instrumentów smyczkowych! Magia i doskonałość w każdym calu.

Przepaść zasypywana?

Podczas tegorocznej Electroniki Talma-Sutt zrealizował pomysł na polskie warunki pionierski: zderzył, zmusił do dialogu dwa istniejące obok siebie i lekko na siebie naburmuszone środowiska - akademickie i amatorskie, czyli wywodzące się z tradycji undergroundowej, didżejowskiej, techno. Do Wrocławia przyjechał kultowy już dziś duet fińskich DJ-profesjonalistów Pan Sonic, który dał fenomenalny koncert z włoskim zespołem muzyki współczesnej Alter Ego, ze znakomitym "akademickim" altowiolistą z Irlandii Garthem Knoxem improwizował nieco mniej znakomity polski DJ Lenar, z wizualizacjami brytyjskiej grupy D-Fuse wystąpił DJ Scanner (również Brytyjczyk), a z polskim perkusistą Jackiem Kochanem zagrał do szpiku kości awangardowy gitarzysta, a także twórca najrozmaitszych "instrumentów" służących do dźwiękowej plądrofonii, Japończyk Kazuhisa Uchihashi.

Czy alternatywne środowiska muzyków "elektro" były reprezentatywne? Do pewnego stopnia tak. Nie to jest wszak najważniejsze. Festiwal organizowali kompozytorzy akademiccy i naiwnością byłoby sądzić, że nastąpi natychmiastowa integracja obu środowisk. Te spotkania doprowadziły nas jednak do dość zaskakujących wniosków. Akademia nie kojarzy się przecież z wolnością, zaś amatorzy z definicji powinni być niczym nieskrępowani. Otóż nic bardziej mylnego. Z perspektywy festiwalu muzyka akademicka wydaje się prawdziwie ożywczą oazą wolności i indywidualizmu, zarówno w zakresie technologii, jak i estetyki. Muzycy nieakademiccy ze swoimi dźwiękowymi działaniami wydają się za to kurczowo przywiązani do pulsacji - w przypadku didżejów, lub dźwięków o noisowym rodowodzie - w tym przodował zwłaszcza Kazuhisa Uchihashi. Nieprzewidywalna i zaskakująca była muzyka kompozytorów wykształconych na uczelniach, amatorzy zaś jawili się raczej jako współcześni szamani kreujący terapeutyczne sesje dla bardziej ambitnych słuchaczy, czyli takich, którym banalne techno bądź słodycze kompozycji Rubika już nie wystarczają.

Electronika pokazała też tendencje wspólne dla obu środowisk: zarówno w konceptach akademików, jak i artystów tzw. niezależnych - jakże okazali się zależni od własnych nawyków i gustów publiczności można było się wielokrotnie przekonać - dominuje myślenie postschaefferowskie. Dźwięki konkretne są w obu środowiskach zdecydowanie bardziej pożądane od generowanych sztucznie. Tradycja paryska więc, póki co, wygrywa.

Interakcja w cenie

Kolejna festiwalowa obserwacja prowadzi do wniosku, że współcześni artyści muzyki elektroakustycznej raczej odcinają się od precyzji dzieła stworzonego, zamkniętego, utworów należących do nurtu - jak nazywają go Anglosasi - tape music. Dziś programy komputerowe, zwłaszcza rozwijany w paryskim IRCAM-ie Max MSP, na którym pracują wrocławscy kompozytorzy, służą nie tylko do "komponowania" barw, lecz dają możliwość natychmiastowego reagowania na impulsy płynące od grającego na żywo muzyka. Zatem interaktywność, duch improwizacji, niepowtarzalności wykonania zdaje się dziś najbardziej pożądanym sposobem tworzenia muzyki z udziałem elektroniki.

I koncerty bardzo wybitnych muzyków-solistów - Gartha Knoxa, francuskiego flecisty grającego na instrumentach dawnych Juliena Feltrina i polskiego wiolonczelisty Andrzeja Bauera - pokazały, że live electronics i ścisła współpraca wykonawcy z kompozytorem jest niezwykle twórczą dziedziną muzyki elektroakustycznej. Polscy twórcy w niczym przy tym nie ustępują kolegom z zagranicy. Wymieńmy chociażby wykonane przez duet ElettroVoce (Agata Zubel - głos i Cezary Duchnowski - fortepian, elektronika) agresywne, acz niebywale kolorystycznie zajmujące "Mimesis" Ryszarda Osady, porządnie skrojone dziełko o lirycznych inklinacjach "Vox Moduli" Michała Talma-Sutta, czy nieco katarynkową, czasem natarczywą "Akwafortę" Sławomira Kupczaka.

Na miano gwiazdy festiwalu zasłużyła zaś Dobromiła Jaskot, młoda kompozytorka, w dziedzinie elektroakustyki wychowanka Duchnowskiego, która prawdziwie zahipnotyzowała publiczność kompozycją "Hannah". To muzyka przeznaczona na dźwięki konkretne (przetworzone brzmienia wiolonczeli i syk kobry), wiolonczelę oraz interaktywne przetwarzanie spektrum dźwięków tego instrumentu przez komputer.

Druga edycja inteligentnie skonstruowanego festiwalu Musica Electronica Nova nie tylko pokazała polskiej publiczności najnowsze tendencje w muzyce elektroakustycznej, ale także udowodniła, że nie musimy bać się muzycznej przyszłości. Rodzime akademie kształcą kompozytorów z wielką muzyczną wyobraźnią, bez kompleksów starszej generacji, sprawnych warsztatowo i śmiało flirtujących z rozmaitymi idiomami dźwiękowymi.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Muzykolog, publicysta muzyczny, wykładowca akademicki. Od 2013 roku związany z Polskim Wydawnictwem Muzycznym, w 2017 roku objął stanowisko dyrektora - redaktora naczelnego tej oficyny. Stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”.

Artykuł pochodzi z numeru TP 23/2007