Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Na początku listopada armia wkroczyła do zbuntowanej północnej prowincji Tigraj. W walkach zginęło ponad tysiąc żołnierzy, a Amnesty International alarmuje, że wojujące strony dopuszczają się zbrodni na cywilach. Abiy oskarża Tigrajczyków, Tigrajczycy oskarżają wojska rządowe. Uchodźcy opowiadają o pogromach i grabieżach etiopskiego wojska. Tigrajczycy twierdzą, że atakowani są także przez wojska sprzymierzonej z Abiyem Erytrei (to za podpisanie z nią pokoju otrzymał on w zeszłym roku Nobla), i że w odwecie ostrzelali z rakiet Asmarę i czerwonomorski port w Massawie.
Wojna wybuchła z powodu reform Abiya, który chce przerobić Etiopię z federacji na państwo unitarne. Sprzeciwiają się temu Tigrajczycy, niedawni towarzysze partyjni Abiya, którzy rządzili w Addis Abebie przez ostatnich 30 lat, i którzy wynieśli go do władzy, by spacyfikować bunt jego rodaków, Oromów z południa, narzekających, że choć w Etiopii najliczniejsi, traktowani są jak obywatele drugiej kategorii. Tigrajczycy skarżą się, że umocniwszy się u władzy Abiy usuwa ich z urzędów i próbuje obciążyć ich całą winą za wszelkie zło z czasów, gdy rządzili w Addis Abebie. ©℗
Więcej w "Stronie świata" - specjalnym serwisie "TP" z reportażami i analizami Wojciecha Jagielskiego