Niech giną!

Tigrajowi, zbuntowanej etiopskiej krainie spacyfikowanej przed pół rokiem przez armię rządową, grożą rozbiory, a jego mieszkańcom – głód i zagłada. „To ludobójstwo!” – załamuje ręce patriarcha etiopskiego Kościoła.
w cyklu STRONA ŚWIATA

14.05.2021

Czyta się kilka minut

Zniszczony czołg w zachodnim Tigraju, 1 maja 2021 r. / Fot. Ben Curtis / AP Photo / East News /
Zniszczony czołg w zachodnim Tigraju, 1 maja 2021 r. / Fot. Ben Curtis / AP Photo / East News /

Barbarzyństwo króluje w dzisiejszej Etiopii, ale to, z czym mamy do czynienia w Tigraju, jest skrajnym okrucieństwem i bestialstwem” – orzekł na początku maja patriarcha etiopskiego Kościoła prawosławnego Abune Mathias, sam będący Tigrajczykiem. Były to jego pierwsze wygłoszone publicznie słowa o tym, co dzieje się w Tigraju, do którego pół roku temu wkroczyła armia etiopska, by złamać opór północnej prowincji. „Nie wiem, dlaczego chcą zgładzić cały lud Tigraju, ale on niczemu nie przewinił. Mamy tu do czynienia z ludobójstwem i cały świat powinien o tym wiedzieć” – powiedział.

Jak liście z drzew

Orędzie patriarchy nagrał telefonem komórkowym jego amerykański przyjaciel, który odwiedził go w kwietniu w stołecznej Addis Abebie. Dobiegający osiemdziesiątki Abune Mathias skarżył się, że w Etiopii nie pozwalają mu mówić o tym, co się dzieje w Tigraju. Amerykanin zaproponował więc, że nagra jego orędzie, wywiezie z Afryki i zamieści w internecie. Przemawiając po amharsku (Tigrajczycy są mniejszymi, ale najbliższymi kuzynami Amharów, uważających się za założycieli i strażników złotych czasów etiopskiej państwowości) i wyliczając zbrodnie, mordy, gwałty, grabieże, do których dochodzi wciąż w ogarniętym wojną Tigraju, sędziwy biskup wezwał rodaków i współwyznawców do wytrwałości. „Ludzie padają jak liście z drzew – powiedział Abune. – Bóg widzi to wszystko, i Bóg to wszystko osądzi. Lata chude przeminą”.

Słowa biskupa wywołały w Addis Abebie poruszenie. W 1980 roku Abune jako pierwszy dostojnik Kościoła potępił ówczesne rządy „czerwonego negusa” Mengistu Hajle Mariama (przymiotnik „czerwony” odnosił się zarówno do krwawych rządów, jak i politycznych poglądów pułkownika, który obalił i zastąpił ostatniego cesarza Hajle Sellasje I). Musiał wtedy uciekać z kraju, żeby uniknąć zemsty Mengistu.

W obawie, że wypowiedź biskupa ściągnie na niego gniew również dzisiejszego przywódcy Etiopii, premiera Abiya Ahmeda Alego, ambasador USA w Addis Abebie pani Geeta Passi zaprosiła go do ambasady, dając do zrozumienia władzom kraju, by potraktowały ten gest jako „list żelazny”, wystawiony duchownemu przez Amerykanów.

Zajazd na Tigraj

Wojna w Tigraju, górzystej krainie położonej na północy Etiopii, wybuchła w pierwszych dniach listopada, gdy premier Abiy rozkazał wojsku, by zmusiła tę prowincję do posłuszeństwa. A bunt Tigraju zaczął się właściwie już w dniu, w którym Abiy, przed trzema laty, objął władzę. Przed nim, przez 30  lat, od 1991 roku rządzili Tigrajczycy, którzy po partyzanckiej wojnie pokonali i obalili Mengistu. Oddali stery państwa Abiyowi, żeby uniknąć rebelii, jaką podnosiły liczniejsze od nich i narzekające na dyskryminację ludy Oromów i Amharów. Oromo stanowią ponad jedną trzecią ponad 100-milionowej ludności kraju, a Amharowie ponad jedną czwartą.


Czytaj także: Wojciech Jagielski: Sparta czerwonomorska


Tigrajczyków jest zaledwie około 5 milionów, a źródłem ich politycznych wpływów była zwycięska wojna domowa i zawłaszczone w jej skutek instytucje państwa, zwłaszcza wojsko i służby bezpieczeństwa. Oddając władzę Abiyowi, towarzyszowi partyjnemu, mieli nadzieję, że jego awans uspokoi gniew Oromów i Amharów (matka Abiya wywodzi się z Amharów, a ojciec – z Oromów), a on sam zadowoli się szumnym tytułem i pozostawi im w rękach stery państwa.

Abiy nie zamierzał być jednak marionetką i przejąwszy władzę, zabrał się za remont etiopskiego państwa, które z federacji etnicznych prowincji zamierzał przerobić na państwo unitarne, w którym o wszystkich najważniejszych sprawa decydować ma rząd z Addis Abeby. Zaczął też szybko pozbywać się z rządu swoich dobrodziejów, Tigrajczyków, którzy rozczarowawszy się niewdzięcznikiem, z partyjnych towarzyszy stali się jego najgroźniejszą polityczną opozycją. 

W czerwcu, z powodu epidemii COVID-19, Abiy odwołał zapowiedziane wybory parlamentarne, pierwszą w dziejach Etiopii wolną elekcję, która miała uprawomocnić jego rządy. Tigrajczycy wyłamali się i wybory u siebie przeprowadzili. Abiy ich nie uznał, a wybrany w ich wyniku tigrajski rząd ogłosił nieprawowitym. W odpowiedzi Tigrajczycy za nieprawowite – z powodu odwołanych wyborów – uznali jego rządy w Addis Abebie. Otwarte starcie było kwestią czasu.

Latem Tigrajczycy, rugowani z wojska, policji i urzędów w Addis Abebie, wyjeżdżali coraz liczniej do siebie, na północ. Mnożyły się prowokacje. Wreszcie, 3 listopada, gdy świat zajęty był wyborami prezydenckimi w Ameryce, etiopska armia ruszyła do natarcia. Bez najlepszych w wojsku tigrajskich oficerów i żołnierzy, sama nie poradziłaby sobie z buntownikami, więc o pomoc w zbrojnym zajeździe Abiy poprosił sąsiednią Erytreę, która w czasach gdy w Etiopii rządzili Tigrajczycy, była jej najzacieklejszym wrogiem, a także milicje zbrojne Amharów. Wzięci w trzy ognie – od północy i wschodu przez Erytrejczyków, od zachodu – przez Amharów, od południa – przez armię etiopską, Tigrajczycy wycofali się w góry i przeszli do nowej partyzanckiej wojny. W Tigraju zaś nastąpiły rządy zwycięzców i najeźdźców.

Ogniem i mieczem

Choć minęło pół roku, do dziś nie wiadomo, jak wielu ludzi zginęło w Tigraju. Opozycyjne partie w Addis Abebie mówią nawet o 50 tysiącach. Sto tysięcy uchodźców schroniło się w Sudanie. Wiadomo jedno – ofiarą wojny pada przede wszystkim, a nawet niemal wyłącznie ludność cywilna. Wojsko etiopskie i erytrejskie oraz milicje zbrojne Amharów podejrzewają tigrajskich chłopów o wspieranie partyzantów. Aby odciąć partyzantkę od źródeł zaopatrzenia i rekruta, pacyfikują tigrajskie wsie, wypędzają ich mieszkańców, palą zabudowania, rabują dobytek i stada, niszczą pola, trują studnie.

Jako grabieżcy wyróżniają się Erytrejczycy, traktujący Tigraj jak wojenny łup. Oskarża się ich też o masowe gwałty. Amharowie z kolei stosują taktykę spalonej ziemi, którzy chcą przegnać Tigrajczyków i zagarnąć ich prowincję dla siebie. Kiedy w Addis Abebie rządzili Tigrajczycy, Amharowie uskarżali się, że wiele należących do nich terenów zostało włączonych do Tigraju, a niektóre oddano nawet Sudanowi. Dziś – twierdzą – odbierają to, co im zabrano, mszcząc się za dawne krzywdy i upokorzenia. Obrońcy praw człowieka alarmują jednak, że bojówki Amharów prowadzą w Tigraju typowe czystki etniczne, do których wykorzystują także gwałty, uznane za zbrodnie wojenne.


Polecamy: Strona świata - specjalny serwis z reportażami i analizami Wojciecha Jagielskiego


Czystkom etnicznym towarzyszą kulturowe. Erytrejczycy i Amharowie rabują i niszczą starożytne kościoły, meczety i klasztory, mordują elity przywódcze i duchowieństwo, palą księgozbiory, rabują i puszczają z dymem szpitale, szkoły. Według emerytowanych etiopskich wojskowych ma to zatrzeć wszelkie ślady po Tigraju i jego kulturowym dziedzictwie, co ułatwi jego rozbiór między sąsiadów.

Ich zdaniem Abiy chce rozdzielić Tigraj na trzy części. Zachodnią i południową część podbitej prowincji zamierza oddać Amharom i pozwolić, by wcielili ją do swojej prowincji. Północna część Tigraju, na północ od drogi między Adigratem i Shire, ma zostać oddana Erytrei jako zapłata za wojenną pomoc. Na pozostałym obszarze Addis Abeba zachowa kadłubowy Tigraj, który nigdy już ma jej nie zagrażać i któremu sama będzie wyznaczać przywódców.

Żniwo i siew

Wojna w Tigraju wybuchła w porze żniw, gdy miejscowi chłopi mieli właśnie zbierać z pól skromne plony, które pomogłyby im przetrwać kolejny rok. Nie zebrali niczego i dziś według ONZ pomocy żywnościowej potrzebuje prawie 5 z 6 milionów mieszkańców Tigraju. 

Będzie jeszcze gorzej, bo przedstawiciele organizacji dobroczynnych alarmują, że nadeszła pora siewu, a Erytrejczycy i Amharowie nie pozwalają tigrajskim chłopom wychodzić na pola, nie przepuszczają do Tigraju karawan z ziarnem siewnym i pomocą żywnościową. Adebe Gebrehiwot, zastępca wyznaczonego po wojnie zarządcy Tigraju, powiedział, że Erytrejczycy i Amharowie chcą w ten sposób wywołać klęskę głodu, która jeszcze bardziej wyludni Tigraj. „Czynią to ci, którzy mają strzec tu bezpieczeństwa i porządku. Chodzi tylko o jedno – oburzał się, występując w lokalnej telewizji. – Niech lud Tigraju zdechnie z głodu!”. Jego szef, Mulu Nega, wyznaczony przez Addis Abebę na zarządcę Tigraju, ustąpił z urzędu.

Abiy Ahmed, który jesienią 2019 roku został uhonorowany Pokojową Nagrodą Nobla za pokój, jaki po latach wrogości zawarł z Erytreą (dziś już wiadomo, że częścią ugody było też przymierze przeciwko Tigrajowi), zapewnia, że wojna w Tigraju się skończyła, a winę za sporadyczne potyczki i powodowane nimi uciążliwości ponoszą dawni przywódcy Tigraju (ich partię, do której sam należał i która w latach 1991-2020 rządziła Etiopią, ogłosił w maju organizacją terrorystyczną). „Z każdym tygodniem sytuacja się normalizuje, a życie wraca do normy” – zapewniają urzędnicy w Addis Abebie. Mitiku Kassa, szef urzędu od klęsk żywiołowych, oskarża nawet zagraniczne organizacje dobroczynne o celowe przerysowywanie powagi sytuacji w Tigraju. „Przesadzają, żeby wyciągnąć od dobroczyńców pieniądze – powiedział. – I muszą w dodatku między sobą rywalizować o to, kto dostanie więcej. To interesy, jak wszystko inne”.

PS. Na 5 czerwca Abiy, okrzyknięty trzy lata temu wielką nadzieją Afryki, wyznaczył nowy termin odwołanych w zeszłym roku wyborów. W Tigraju wyborów nie będzie, ale wygląda na to, że i w pozostałych dziewięciu prowincjach elekcję znów trzeba będzie odwołać. Epidemia wciąż trwa, marnie idzie rejestracja wyborców, przygotowano zaledwie połowę lokali wyborczych, a w krajach Afarów i Somalijczyków – żadnego. Mieszkańcy kraju stracili niedawny jeszcze entuzjazm do polityki i wyborów.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, pisarz, były korespondent wojenny. Specjalista od spraw Afryki, Kaukazu i Azji Środkowej. Ponad 20 lat pracował w GW, przez dziesięć - w PAP. Razem z wybitnym fotografem Krzysztofem Millerem tworzyli tandem reporterski, jeżdżąc wiele lat w rejony… więcej