Wojna Putina – test dla Watykanu

Papież prowadzi ostrożną politykę wschodnią, widząc się w roli mediatora. Wydarzenia ostatnich tygodni potwierdzają słabość Franciszkowego pontyfikatu w dostrzeganiu rosyjskiego zagrożenia.

03.03.2022

Czyta się kilka minut

Pierwsze spotkanie papieża Franciszka z Władimirem Putinem, Watykan, 25 listopada 2013 r. / fot. Osservatore Romano / CPP / Polaris / East News /
Pierwsze spotkanie papieża Franciszka z Władimirem Putinem, Watykan, 25 listopada 2013 r. / fot. Osservatore Romano / CPP / Polaris / East News /

Watykan realizuje koncepcję „pozytywnej neutralności” – przekonywał sekretarz stanu kard. Pietro Parolin na zorganizowanej przez siebie w lutym 2019 r. na Uniwersytecie LUMSA (Niezależny Uniwersytet pw. MB Wniebowziętej) w Rzymie konferencji z okazji 90. rocznicy podpisania Paktów Laterańskich pomiędzy Stolicą Apostolską a państwem włoskim (a mówiąc precyzyjnie – faszystowskim reżimem Benita Mussoliniego). „Stolica Apostolska nie ogranicza się jedynie do patrzenia przez okno, ale przyczynia się do budowania dialogu pomiędzy zaangażowanymi w konflikt stronami (...), przyjmując postawę towarzyszącą, służącą szybszemu rozwiązaniu problemu”. Celem takiej postawy – nieustannego dialogu z państwami w stanie konfliktu – jest „zapewnienie ludzkości godnej przyszłości”, tłumaczył Parolin. Wtedy za przykład wprowadzania w życie tej koncepcji podawał stanowisko Watykanu wobec Wenezueli. Dziś to samo podejście realizowane jest wobec wojny na Ukrainie.


ATAK NA UKRAINĘ | CODZIENNIE NOWE KORESPONDENCJE, ZDJĘCIA I ANALIZY| CZYTAJ NA BIEŻĄCO W SERWISIE SPECJALNYM >>>


Pojęcie „pozytywnej neutralności” wpisuje się w szerszy obraz papiestwa i pojmowania jego roli, zwłaszcza za pontyfikatu Franciszka. Papież Bergoglio zinterpretował neutralność i suwerenność Watykanu w nowy sposób, w kontekście tego, co można nazwać „papiestwem granicznym”: mocne koncentrowanie się na peryferiach oznacza ponowne zdefiniowanie granic, zwłaszcza w epoce budowy nowych murów pomiędzy państwami i narodami.

Oczywiście, historia aktywnego angażowania się Watykanu w sprawy międzynarodowe jest długa. Ale akceptacja przez Stolicę Apostolską aktualnego podziału państw i ich suwerenności to owoc epoki posoborowej i umocnienia pozycji dyplomatycznych Watykanu. Stolica Apostolska okazała się zdecydowanym obrońcą prawa międzynarodowego i sojusznikiem instytucji międzynarodowych: wielkim szacunkiem darzy ONZ, w której dostrzega jedną z form realizacji teologii jedności wielkiej rodziny ludzkiej. Widać, jak mocno to zaangażowanie Watykanu w „świecki świat” przyspieszyło – zwłaszcza po II wojnie światowej i podczas zimnej wojny.

Zerwanie z eurocentryzmem

Uwolnienie nowych sił papiestwa w kierunku jego „aktywnej neutralności” ma niewątpliwie korzenie w biografii samego papieża. Franciszek jest katolikiem z Ameryki Łacińskiej. Choć ma włoskie korzenie i dobrze zna Europę, jego światopogląd i rozumienie historii nie są zdominowane przez eurocentryzm. Zwrotem w watykańskiej geopolityce za jego pontyfikatu było, przynajmniej do pierwszych miesięcy tego roku, skierowanie większej uwagi na Azję i Bliski Wschód. Dla niektórych tradycyjnych rozmówców Stolicy Apostolskiej była to bolesna zmiana priorytetów: zmniejszyło się uprzywilejowanie Europy, pojawiły się nowe parametry w stosunkach z USA. To zmiana epokowa.

Od czasów zimnej wojny obowiązywała w Watykanie zasada nieingerowania w rolę Stanów Zjednoczonych na polu bezpieczeństwa międzynarodowego, co wpływało na całość relacji z USA i skutkowało dobrymi stosunkami z największym mocarstwem. Oderwanie się od Zachodu pozwoliło Franciszkowi i Kościołowi katolickiemu spojrzeć szerzej na świat, współdziałać z nim w nowy sposób oraz rozpoznać demograficzne zmiany w Kościele na świecie i w konsekwencji przyznać większą przestrzeń katolicyzmowi poza­europejskiemu.

Ślepota na zagrożenia

Atak putinowskiej Rosji na Ukrainę, rozpoczęty 24 lutego 2022 r., zmienia te scenariusze i stawia Stolicy Apostolskiej i papieżowi kilka ważnych pytań. Nie da się zaprzeczyć, że system demokratyczny Ukrainy miał wiele wad, ale mimo to rosyjska inwazja na suwerenne państwo jest jednym z frontów wojny pomiędzy systemami etnopopulistycznymi i autorytarnymi z jednej strony a demokratycznymi aspiracjami państw i narodów z drugiej. Wydarzenia ostatnich tygodni potwierdzają słabość Franciszkowego pontyfikatu w dostrzeganiu rosyjskiego zagrożenia. Nikt w Watykanie nie potrafił wprost oświadczyć, że pragnienie papieża, aby Patriarchat Moskiewski był kluczowym partnerem w kwestiach ekumenizmu i stosunków międzynarodowych, nie przesądza o reakcji watykańskiej dyplomacji na długotrwałe zagrożenia dla pokoju na świecie, jakie stwarza prezydent Putin.

Papież i jego dyplomatyczne służby próbowali w ostatnich dniach skorygować swój kurs, ale wciąż w rozczarowująco słaby sposób, o czym mówią, na razie po cichu, na przykład ukraińscy grekokatolicy. Różnicę w działaniach widać najlepiej, gdy przypomnimy sobie zdecydowane działania Franciszka w obliczu wcześniejszych kryzysów – choćby czuwanie modlitewne na placu św. Piotra 7 września 2013 r., gdy Stany Zjednoczone groziły atakiem na Syrię. W okresie poprzedzającym rosyjską inwazję na Ukrainę apele Franciszka były nieśmiałe, a rosyjski ekspansjonizm w ogóle nie był nazywany po imieniu. Również w pierwszych dniach po agresji, aż do końca lutego, papież i watykańskie media bardzo uważały, by nie wymieniać nazwy Rosja i nazwiska Putin.

Obecna wojna jest nie tylko testem dla watykańskiej doktryny „pozytywnej neutralności”. Komplikuje też kluczowe aspekty politycznej narracji pontyfikatu Franciszka. W swoim nauczaniu i gestach papież z Argentyny słusznie wytyka grzechy Zachodu i wskazuje na jego obowiązki – na przykład w kwestii imigracji, uchodźców czy ochrony środowiska. Nie robi tego oczywiście w duchu antyliberalnej retoryki Orbána, ale wyraźnie usiłuje wyciągnąć katolicyzm z zachodniego, kapitalistycznego, liberalnego porządku, w kierunku globalnej, postkapitalistycznej perspektywy, bliższej wartościom katolickiej nauki społecznej. Aż tu nagle okazuje się, że zagrożenia dla tych wartości – od godności człowieka poczynając – płyną nie tylko z zachodniego kapitalizmu i liberalnej nowoczesności. Pochodzą także z innych systemów, wobec których Watykan był i jest ostrożny (ze zrozumiałych powodów) i wolał nie poddawać ich otwartej krytyce. To systemy, za którymi opowiadają się wschodzące lub powracające na arenę światowe mocarstwa: Rosja, Chiny i Indie.

Inna Cerkiew

Wojna w Ukrainie różni się od poprzednich wojen, na przykład w byłej Jugosławii w latach 90. XX wieku, także ze względu na religijną ideologię post­sowieckiego i neoimperialnego „­russkiego miru”, która wykorzystuje dla politycznych celów schizmę w obrębie cerkwi i quasi-schizmę w katolicyzmie zachodnim. Ukraina zajmuje centralne miejsce zarówno w chrześcijaństwie prawosławnym (naznaczonym napięciami Moskwy i z Kijowem, i z Konstantynopolem), jak i w katolicyzmie (naznaczonym trudnymi relacjami grekokatolików – czasami pogardliwie nazywanymi „unitami” – z Rzymem). Z tych powodów rosyjska agresja na nowo definiuje Europę, przez co zmienia także spuściznę watykańskiej Ostpolitik z lat 60. i 70. W tamtych czasach dotyczyła ona zupełnie innego kontynentu i innej epoki: czasów zimnej wojny pomiędzy dwoma blokami, z których jeden – komunistyczny z hegemoniczną rolą ZSRR – głosił (kłamliwie) idee „braterstwa narodów”, jak najdalsze od nacjonalizmu.


Marek Kita, teolog, znawca prawosławia: Rosyjska cerkiew jest tragicznie uwikłana we wspieranie władzy. Tolerowano okrucieństwo cara w imię tego, że władza pochodzi od Boga.


 

Wojna Putina w Ukrainie oznacza koniec epoki postzimnowojennej. Związek Radziecki już dawno nie istnieje, a międzynarodowa polityka Watykanu musi teraz stawić czoło scenariuszowi, który coraz bardziej przypomina lata 30. ubiegłego wieku – Rosja Putina zastępuje oś dwóch reżimów: nazistowskiego i faszystowskiego.

Watykańska polityka wschodnia lat 60. i 70. traktowała jako jedno zagadnienie ekumenizm pomiędzy Kościołami w Europie oraz polityczne i wojskowe odprężenie pomiędzy dwoma blokami. Dziś nie jest to już możliwe: ekumenizm musi zmierzyć się z formalnym i nieodwracalnym rozłamem w prawosławiu (przynajmniej w perspektywie krótko i średnioterminowej), zwłaszcza między patriarchatem moskiewskim a Konstantynopolem.

Ostpolitik Stolicy Apostolskiej opierała się też na pewnym „usposobieniu” teologicznym i politycznym prawosławia, uznawanego za religię prześladowaną, poddaną naciskom władzy politycznej i niespełniającą funkcji ideologii nacjonalistycznej. Dlatego Patriarchat Moskiewski wciąż jest w oczach Rzymu niezbędnym rozmówcą, choć już od lat badacze prawosławnej tradycji (zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii) ostrzegają Zachód, że Putin wykorzystuje moskiewską Cerkiew w służbie neoimperialnej ideologii. Polityczna manipulacja rosyjskim prawosławiem ma konsekwencje wykraczające daleko poza Rosję i sprawy religijne.

Przepaść między Watykanem a moskiewską Cerkwią prawosławną jest coraz większa, nie tylko w porównaniu do czasów zimnej wojny i Ostpolitik. Papież Franciszek mówi o niestosowaniu przemocy, podczas gdy patriarcha Cyryl z założenia przyjmuje język krucjaty, a kierowanej przez siebie instytucji nadaje rolę Kościoła cesarskiego, podporządkowanego dyktatorowi Putinowi.

Powrót do Europy

W ciągu trzech dekad przed upadkiem muru berlińskiego Stolica Apostolska zdołała stworzyć na zachodzie „strefę buforową”, która pozwalała uniknąć identyfikacji katolicyzmu z NATO. Teraz jest o wiele trudniej: wraz z realizacją ekspansjonistycznego projektu przez Rosję NATO zaczyna się odradzać, a USA coraz bardziej potrzebują Europy. Dyplomacja amerykańska, która już od kilku lat miała wątpliwości co do stanowiska Watykanu wobec Chin, teraz dostrzega słabość Stolicy Apostolskiej także w stosunku do Rosji. Co więcej, jeśli Ukraina przetrwa atak, Watykan będzie mieć inny problem, nieznany w USA, a mianowicie: jak uniknąć powojennego zwrotu politycznego w suwerennym, niezależnym państwie, które – co bardzo możliwe – wpadnie w ręce radykalnego nacjonalizmu z podtekstem religijnym.

 Wojna Rosji z Ukrainą tworzy nową sytuację w stosunkach międzynarodowych. Los kontynentu europejskiego znów staje się dramatycznie niepewny. Watykańska doktryna „pozytywnej neutralności” znajduje się w trudnej sytuacji: teraz mamy do czynienia nie ze „stronami konfliktu”, ale – po raz pierwszy od lat w Europie – z agresorem i atakowanym.

„Globalny zwrot” pontyfikatu Franciszka nie uwolnił Watykanu od powrotu do Europy.  Powrotu przytłaczającego, bo naznaczonego wojną. Dla polityki międzynarodowej Stolicy Apostolskiej (ale nie tylko) atak Rosji na Ukrainę okazał się bardziej zaskakujący i mocniej zmienia jej długoterminowe koordynaty niż 11 września 2001 r.

Przełożył Edward Augustyn

Massimo Faggioli  (ur. 1970) jest profesorem Uniwersytetu Villanova (Filadelfia, USA), wykładowcą historii Kościoła i teologii historycznej, publicystą, autorem artykułów i książek nt. Soboru Watykańskiego II, doktorem honoris causa Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Najświętszego Serca w Connecticut.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 11/2022