Wojenny Majdan

W obliczu rosyjskiej inwazji Ukraińcy walczą, blokują czołgi, wspierają żołnierzy, organizują się i pilnują porządku, aby pokrzyżować plany Kremla.

28.02.2022

Czyta się kilka minut

Na stacji metra podczas inwazji rosyjskich wojsk na Charków. Ukraina, 24 lutego 2022 r. / FOT. MARCUS YAM / GETTY IMAGES /
Na stacji metra podczas inwazji rosyjskich wojsk na Charków. Ukraina, 24 lutego 2022 r. / FOT. MARCUS YAM / GETTY IMAGES /

Jadąc aleją Peremohy, czyli Zwycięstwa, widać było czarny dym unoszący się na horyzoncie. Trwał trzeci dzień rosyjskiej inwazji na pełną skalę. Noc była ciężka. W zachodnim Kijowie i jego okolicach doszło do zaciekłych starć. Zaczęły się w nocy, a skończyły nad ranem.

– Obudziły mnie wybuchy, usłyszałam też serie z karabinów. Podeszłam do okna, zobaczyłam błysk i stało się jasne, że Kijów znowu stał się celem – mówi 50-letnia Switłana.

Walki toczyły się kilkaset metrów od jej domu. Dudniło. Switłana twierdzi, że dotąd nie potrafiła przeklinać, ale w nocy się nauczyła.

Miejsce to wkrótce stało się pobojowiskiem. Ukraińscy żołnierze doszczętnie zniszczyli rosyjskie wojskowe ciężarówki. Prawdopodobnie miały one dostarczyć do Kijowa grupę dywersyjną, mającą atakować z głębi miasta. Rano straż pożarna wciąż gasiła płonące pojazdy. Wokół porozrzucane były szkło, gruz, łuski, odłamki, nawet po granatach ręcznych, a także ludzkie zwłoki.


ATAK NA UKRAINĘ | CZYTAJ NA BIEŻĄCO W SERWISIE SPECJALNYM >>>


Gdy ucichło, wielu mieszkańców z walizkami i torbami ruszyło w stronę centrum i dworca kolejowego.

Switłana nie tylko nie ukryła się w schronie, który znajdował się obok jej domu, ale także
ani myśli o wyjeździe. – To moje miasto. Tutaj się urodziłam. Żadnych schronów. Będzie, co ma być – mówi i głos się jej łamie. – Zbieramy się w sobie. Nie czuję już strachu, tylko dumę i złość.

Gdy kończy to zdanie, pojawiają się łzy. Przez cały ten czas nie płakała, dopiero teraz udzieliły się jej emocje po tym, jak minął pierwszy szok.

Ukraińscy żołnierze pojawili się koło domu Switłany nad ranem. Ustawili posterunek. Kobieta odetchnęła, gdy ich zobaczyła. Nie chciała pozostać obojętna, wyszła im pomóc. – Ja i inni mieszkańcy od razu zaczęliśmy nosić im herbatę i kawę, siatki z jedzeniem. Mówią, co jest im potrzebne, a my to przynosimy – stwierdza z wciąż przeszklonymi oczami. – Mój wpływ jest maleńki, ale robię, co mogę.

ARTYKUŁ UKAŻE SIĘ W TP 10/2022, KTÓRY DO KIOSKÓW I APLIKACJI TRAFI 2 MARCA


 

To prawda: Switłana – jak to mówiono podczas protestów na kijowskim Majdanie w latach 2013-2014 – jest tylko kroplą w oceanie. Rzecz w tym, że takich kropel znalazło się dziś wiele.

Budowałam barykadę

Czwartek 24 lutego 2022 r. wejdzie do podręczników historii.

O piątej rano ukraińskiego czasu (o czwartej czasu polskiego) Rosja zaatakowała Ukrainę. Początkowo twierdziła, że celem jest wyłącznie Donbas, ale od pierwszych minut ostrzeliwano obiekty, głównie strategiczne, w całym kraju. ­Rakiety spadały nawet w obwodach lwowskim czy iwanofrankiwskim w zachodniej Ukrainie.

Do najcięższych starć dochodzi jednak na południowym wschodzie, gdzie rosyjska ofensywa odnosi największe sukcesy i zbliża się do Mariupola, a także w przygranicznych miastach: Charkowie, Sumach i Czernihowie. Według Ministerstwa Zdrowia Ukrainy w ciągu czterech dni działań zbrojnych zginęło przynajmniej 352 cywilów, w tym czternaścioro dzieci.

Stolica, którą zamieszkują 3 mln ludzi, stała się jednym z głównych celów ataku. Od początku rosyjskie wojska starają się dotrzeć jak najbliżej miasta, a najprawdopodobniej także je otoczyć. Do Kijowa przenikają grupy dywersyjne, które chcą wyrządzić jak najwięcej szkód i osłabić szeregi obrońców. To zazwyczaj ludzie ubrani w stroje cywilne albo przebrani w ukraińskie mundury. Dlatego w mieście, czasami nawet w okolicach centrum, można się natknąć na zniszczone pojazdy, w tym ciężarówki wojskowe. Jak Rosjanie przedzierają się do miasta, pozostaje zagadką.

W pobliżu domu Switłany żołnierze nakazują kierowcom zjeżdżać z trasy, bo ulica jest zatarasowana samochodami. W trakcie rozmowy kobieta zauważa, że znoszą jakieś worki. Odwraca się natychmiast i woła do żołnierza stojącego najbliżej:

– Chłopcy, potrzebne są wam worki z piaskiem?

– Barykady chcemy zrobić – odpowiada żołnierz.

– Dobrze, zaraz przynosimy.

I poszła. Jakiś mężczyzna w międzyczasie niósł już worki foliowe wypełnione piaskiem. Wkrótce wojskowi nie stali po prostu na ulicy, tylko za przyzwoicie ufortyfikowanym stanowiskiem.

Atari i macintosh czekają na zwiedzających

Schron znajduje się na terenie jednego z instytutów naukowych. Jego pracownik Ołeksandr, lat około 50, przyszedł na ochotnika, by zarządzać schronem i pomagać przebywającym w nich ludziom. – Mieszkam niedaleko, ale przez to cholerstwo spędzam teraz cały czas tutaj – mówi, mając na myśli wojnę.

Nim jednak mnie tam zaprowadzi, bardzo chce pokazać małe muzeum komputerów, na które przeznaczono dwa pokoje. Zgromadzono w nim stare komputery, jak pierwszy macintosh, atari czy commodore. – Chcemy, by ludzie wiedzieli, jak było. Dzieci czasami nie wiedzą, że tak kiedyś wyglądał komputer – opowiada Ołeksandr.

Mówi to z takim przejęciem, zapałem i gestykulacją, że można by zapomnieć, iż wokół trwa wojna. Nonszalancko zawinięta chusta wokół szyi i lekko rozwichrzone włosy kontrastują z nożem, który po rozpoczęciu inwazji przytroczył sobie do paska. Wziął go na wszelki wypadek. Z rytmu wybija go dopiero pytanie, czy nie chciałby tego wszystkiego wywieźć w bezpieczne miejsce.

– Dokąd? I skąd wziąć na to środki?
– pyta retorycznie. – Teraz dla mnie najważniejsze jest, by ludzie mieli co jeść i pić.

Schronu nie mogę fotografować, także ze względu na środki ostrożności. Stojący przy wejściu mężczyzna prosi o okazanie dokumentów. W ostatnich dniach stało się to częstym zjawiskiem, że w Kijowie każdy wypytuje nieznajomych, kim są, co tu robią, i prosi o jakieś potwierdzenie, szczególnie gdy – tak jak w moim przypadku – słyszy osobę mówiącą z akcentem. Władze nieustannie ostrzegają przed grupami dywersyjnymi, prosząc mieszkańców o czujność, informowanie i przeciwdziałanie na własną rękę.


Anna Łabuszewska: Choć reżim dołożył starań, by stłumić odruchy obywatelskie Rosjan, na zmrożonym strachem poletku w warunkach wojny wyrasta nagle mnóstwo inicjatyw.


 

A ludzie faktycznie przeciwdziałają: szukają grup dywersyjnych, zgłaszają je władzom. Znaki na domach i drogach, które sabotażyści mają zostawiać, by ułatwić nawigację Rosjanom, zamazują, zasypują piachem lub ścierają.

Na rybki też popatrzę

Schody prowadzą głęboko pod ziemię. Po drodze mijam dwie kobiety, które nie wychodzą na powierzchnię, docierając tylko do miejsca, gdzie pojawia się zasięg telefoniczny. Para ciężkich metalowych drzwi otwiera drogę do solidnych korytarzy i pomieszczeń. – Tu wciąż panuje Związek Sowiecki i stan tego schronu jest taki sobie – mówi Ołeksandr.

Mimo wszystko jest on znacznie lepiej przygotowany niż większość tego typu konstrukcji. Ma dostęp do prądu, duże baniaki na wodę pitną, wentylację, a nawet własne toalety, choć te akurat nie mają dostępu do bieżącej wody, więc panuje tam przykry zapach.

Ludzie znoszą tu, co mogą. Jedzenie, wodę, materace, sprzęty do siedzenia. Sam Ołeksandr twierdzi, że przyniósł ze 40 stołków. Zasady są proste: do godziny policyjnej, czyli przeważnie do godziny 22, każdy potrzebujący może tu zejść. Następnie drzwi się zamykają i otwierają dopiero nad ranem, gdy znowu można wyjść na ulicę.

W schronie, gdy akurat byłem w środku, przebywało nie więcej niż 50 osób. W większości starsi, przede wszystkim kobiety. W ciągu dnia jest jednak stosunkowo pusto. Większość, jak Nina Serhijiwna – kobieta w podeszłym wieku – wychodzi do domu odpocząć. Nina porusza się z trudem, więc trzyma ją pod rękę mężczyzna w średnim wieku.

– Mieliśmy herbatę i chleb do przegryzienia. Trzeba jakoś przeżyć – mówi. – Nie jesteśmy temu wszystkiemu winni... – dodaje.

Wspomina nagle, że pochowała ­syna-oficera. Wybucha płaczem i mówi, że musi iść.


Marcin Żyła z granicy: Wszyscy przejdą. Niektórych otoczą bliscy. Nikt nie będzie sam. Gdy nie czuć zbliżającego się zła, puszczają emocje, lecz ciało pamięta o zmęczeniu.


 

W nocy w schronie gromadzi się dużo więcej ludzi. Mieszkańcy zabierają ze sobą przerażone zwierzęta, których nie chcą zostawiać samych w domu. – Były tu szynszyle, psy i koty. Powiedziałem, że jak ktoś ma rybki, to niech też przyniesie. Chętnie na nie popatrzę – mówi Ołeksandr.

Mimo grubych warstw betonu i ziemi odgłosy walk docierają do uszu znajdujących się głęboko pod ziemią.

Sowieckie doświadczenie

52-letni Wołodymyr stoi wraz z mężczyzną i dwiema kobietami, które wyprowadzają małe psy ubrane w kolorowe kubraki. Pokazuje w dłoni kawał żelaza. Odłamek – zapewne z rakiety – znalazł na ulicy.

Nocą on też był w schronie, którym zarządza Ołeksandr. W środku nocy ktoś zaczął nagle dobijać się do drzwi. Okazało się, że byli to żołnierze obrony terytorialnej. Ołeksandr myślał na początku, że to dywersanci. Ten, z którym rozmawiał, poza kamizelką kuloodporną i bronią miał ubranie cywilne, krótkie skarpetki stopki i sportowe buty. Mówił, że Rosjanie ostrzelali ich z gradów, dlatego szukają schronienia. Też musiał okazać dokumenty.

Wołodymyr nie zamierza nigdzie wyjeżdżać. – Mam też dom na wsi, a zostałem tutaj, gdzie moja rodzina. Znaleźć mogą nas wszędzie, więc nie ma po co uciekać – stwierdza.

Dodaje, że jeśli sytuacja naprawdę ­będzie zagrażała Kijowowi, to wykorzysta doświadczenie zdobyte w sowieckiej armii i również stanie do obrony miasta.

Z butelką na czołgi

Kiedy kończę rozmowę z Wołodymyrem, pochodzi do mnie młody chłopak i pyta, czy wiem, gdzie jest najbliższa komisja wojskowa. Idzie się zapisać.

Inwazja spowodowała masowy napływ ochotników do szeregów armii i obrony terytorialnej, a także tych, którzy po prostu poprosili o wydanie im broni. W wielu miastach, w tym w Kijowie, ustawiały się kolejki kandydatów na żołnierzy. Komisje poborowe z trudem się wyrabiały z przyjęciem wszystkich chętnych.

Ukraińcy w całym kraju starają się atakować nacierające siły przeciwnika. Organizują się na własną rękę. Na wezwanie władz szykują koktajle Mołotowa.


CODZIENNIE NOWE KORESPONDENCJE I ZDJĘCIA PAWŁA PIENIĄŻKA Z UKRAINY – CZYTAJ W AKTUALIZOWANYM SERWISIE SPECJALNYM >>>


W Kijowie pojawiły się oddolne manufaktury produkujące te zapalające mieszanki. W obwodzie charkowskim przy ich pomocy spalono ponoć rosyjski transporter opancerzony. W Charkowie rosyjscy żołnierze salwowali się ucieczką, bo ostrzeliwano ich z okolicznych bloków. Zupełnie nie wiedzieli, gdzie szukać przeciwnika.

Na filmikach nagrywanych w różnych częściach kraju widać, jak nawet nieuzbrojeni mieszkańcy miasteczek i wsi próbują blokować czołgi. Czasami robią to w pojedynkę, a innym razem grupami. Tak stało się m.in. w obwodzie zaporoskim, na wschodzie kraju, gdzie kilkadziesiąt osób wraz z merem miasta Dniprorudne ustawiło się pod mostem. Krzyczeli „Chwała Ukrainie” i „Putin chujło”. Czołg, który blokowali, zawrócił.

Może przyda się informatyk

W końcu docieram pod blok, w który uderzyła rosyjska rakieta. W kilkunastopiętrowym budynku wyrwała dziurę w czterech kondygnacjach. Większość mieszkańców wyjechała lub zeszła do schronu, więc ranne zostały tylko dwie osoby. Szkło i kawałki betonu walają się po zamkniętej przez policję ulicy. Mieszkańcy stolicy przychodzą zrobić zdjęcie, bo zniszczony blok szybko stał się symbolem wojny o miasto.

Przez zasypaną gruzem ulicę szybkim krokiem idzie 80-letni Ołeksandr. Jest informatykiem i potrafi programować. On także pyta mnie, gdzie jest obrona terytorialna. Wczoraj odmówili mu przyjęcia, bo powiedzieli, że jest za stary.

Ołeksandr nie rozumie, czemu jego wiek jest problemem, skoro czuje się dobrze (rzeczywiście wygląda znacznie młodziej, niż wskazuje metryka). Dlatego szuka innej komisji wojskowej. Może tam go wezmą.

Liczy, że jeśli nie wydadzą mu broni, to może choć potrzebują informatyka. Chce się przysłużyć jakkolwiek.

Tekst ukończono 28 lutego rano.

 

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego". Relacjonował wydarzenia m.in. z Afganistanu, Górskiego Karabachu, Iraku, Syrii i Ukrainy. Autor książek „Po kalifacie. Nowa wojna w Syrii", „Wojna, która nas zmieniła" i „Pozdrowienia z Noworosji".… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 10/2022

W druku ukazał się pod tytułem: Wojenny Majdan