Książki do wstrzyknięcia

Wielką zasługą Enzensbergera jest to, że podał do publicznej wiadomości, ilu jest czytelników poezji. Liczba ta, zdaniem niemieckiego poety, jest taka sama dla każdej zbiorowości, niezależnie od szerokości geograficznej, języka, kontekstu kulturowego i tak dalej. Nie mają na nią wpływu mody, „duch czasu” ani dostępność książek z wierszami; pozostaje prawdziwa zarówno w odniesieniu do wielkich zbiorowości zaludniających cały kontynent, jak i tych, które zajmują tylko malutką „plamkę na globusie”. „Dobry poeta – pisał Enzensberger w krótkim szkicu zatytułowanym „A co słychać w liryce?” – może liczyć w Islandii (250 tys. mieszkańców) na tyle samo czytelników, co w Stanach Zjednoczonych (250 mln ludzi)”. Czytający wiersze wszędzie – może poza Rosją, ale ten wyjątek dziś nas nie interesuje – są „małą, radykalną, ale stabilną mniejszością”.
Wspomniany szkic, już dobrych kilkanaście lat temu, opublikował po polsku Andrzej Kopacki. Zapytajcie poetki i poetów – wszyscy wiedzą, że istnieje „stała Enzensbergera”, ale nikt nie pamięta, ile ona wynosi. A nie jest to liczba trudna do zapamiętania. Niemiecki poeta twierdził, że nie jest ona rezultatem skomplikowanych obliczeń, lecz została przezeń ustalona „na drodze empirycznej”. „Poezja to jedyne medium masowe, gdzie liczba producentów przewyższa liczbę konsumentów – ironizował. – Krok w krok za potrzebą pisania wierszy zdąża mianowicie wstręt do ich czytania. Często te sprzeczne uczucia spotykają się w tej samej osobie. To tak, jakby wół, co chodzi w kieracie, przystąpił do strajku głodowego”. Między innymi z powodu niskiego zainteresowania poezją ze strony samych piszących wspomniana stała wynosi, zdaniem Enzensbergera, plus minus 1354.
Zapamiętajcie, proszę: w każdej społeczności, narodzie, państwie są 1354 osoby, które potrzebują poezji bardzo! Stała ta nie obejmuje czytelniczek i czytelników, którzy sięgają po poezję sporadycznie albo z obowiązku, w reakcji na Nagrodę Nobla albo dlatego, że zbliża się matura. Chodzi o takich czytających, którzy czekają na „nowy, skądinąd stawiający pewne wymagania tom wierszy” z niecierpliwością. Kim są, co ich łączy – tego poeta nie mówi, a przynajmniej nie we wspomnianym tekście. Skądinąd moją pierwszą myślą, kiedy usłyszałem o „stałej Enzensbergera”, było pytanie o... Watykan. Tam, o ile wiem, nie ma nawet tylu mieszkańców. Czyżby Watykan był jedynym miejscem na Ziemi, gdzie stała się załamuje? A jeśli tak, to czy mówi nam to coś o ludziach tam mieszkających? Lub o panujących między nimi stosunkach? Powinienem był zadać poecie te pytania, kiedy przed trzynastu laty podsunąłem mu do podpisania obszerny dwujęzyczny tom opublikowany przez Wydawnictwo Literackie. Jeżeli „stała Enzensbergera” jest tylko żartem, to pewnie bym się wygłupił. Sądzę jednak, że to nie żart, lecz grymas.
Muszę dodać, że od razu polubiłem wyraz jego twarzy. Dobrze go uchwycono na niektórych zdjęciach: uśmiech, który niczego nie zdradza, skupienie, które koncentruje się nie wiadomo na czym. Obserwowałem go podczas spotkania, kiedy różne autorki i autorzy czytali swoje wiersze. Był obecny, ale raczej nie tutaj. Czytał dobrze, ale nie wiadomo, czy dla nas. To nie było niegrzeczne – proszę mnie dobrze zrozumieć. Mnie samemu też zdarza się czytać dla nieobecnych nawet przy pełnej sali.
Hans Magnus Enzensberger zmarł pod koniec listopada, a ja zostałem ze swoim pytaniem i wieloma innymi, do których prowokowało to, co pisał. Bo jeśli chodzi o poezję, „Możliwe opcje dla poety”, wedle niego, wyglądają tak (wiersz w przekładzie Ryszarda Krynickiego):
Innymi słowami
powiedzieć to samo,
ciągle to samo.
Ciągle tymi samymi słowami
powiedzieć coś zupełnie innego
albo to samo zupełnie inaczej.
Nie powiedzieć zbyt wiele
albo nic nie mówiącymi słowami
wiele powiedzieć.
Albo wymownie milczeć.
©
Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Masz konto? Zaloguj się
365 zł 115 zł taniej (od oferty "10/10" na rok)